Zamieszanie wokół Twittera powoduje, że jego dotychczasowi użytkownicy szukają dla siebie innej platformy. Na nową gwiazdę wyrasta Mastodon.
W cztery dni po przejęciu Twittera przez Muska Mastodon zyskał 120 tys. nowych użytkowników. W sumie na platformie jest już ponad 4.5 mln aktywnych kont. Początki to rok 2016. Wtedy Niemiec Eugen Rochko rozpoczął nad nim prace – miała to być alternatywa dla Twittera będącego w rękach wielkiej korporacji.
„Chodziło o poczucie nieufności do odgórnej kontroli, jaką sprawował Twitter” – wyjaśniał Rochko w wywiadzie dla tygodnika Time.
Podobieństwa i różnice
Co do zasady – czyli przekazywania krótkich treści – Mastodon jest dość podobny do Twittera. Ale jego „budowa” jest zupełnie inna. To sieć wielu niezależnych od siebie serwerów, albo ogólnych, albo prowadzonych przez środowiska zgromadzone wokół konkretnych tematów. Ich użytkownicy mogą się ze sobą komunikować ale każdy może skonfigurować własny serwer i ustawić własne zasady dyskusji. Jeśli się zarejestrowaliśmy i mamy konto, możemy obserwować użytkowników wszystkich serwerów, odpowiadać na ich informacje i je udostępniać. Wpis musi być krótki, nie może przekraczać 500 znaków. Można je dodawać do ulubionych albo „boostować” co jest odpowiednikiem „retweeta”. System wyświetlania treści w Mastodonie nie jest modulowany żadnym algorytmem, nic nie ogranicza zasięgu treści i wszystko pojawia się chronologicznie.
Wszystkie serwery składają się na Fediverse – nazwa wzięła się od połączenia słów federacja i wszechświat. W zasadzie nie jest więc możliwe jej przejęcie przez jednego właściciela i narzucenie jakichś odgórnych zasad na które nie zgodzili by się użytkownicy. W każdej chwili mogą oni bowiem odłączyć od sieci swój serwer i zamknąć się w swojej „bańce”, do której nikt z zewnątrz nie będzie miał dostępu.
Mastodon jest organizacją non-profit, finansowaną jedynie przez crowdfunding. A jego jedynym etatowym pracownikiem jest jej założyciel, czyli Rochko.
O porządek dbają użytkownicy
Z racji niezależności serwerów, platforma nie jest w stanie zmusić ich właścicieli do robienia czegokolwiek – nawet do przestrzegania podstawowych standardów moderowania treści. Brzmi to jak przepis na katastrofę, ale w praktyce okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Jak mówi Rochko, wiele serwerów Mastodon ma surowsze zasady niż Twitter. Kiedy np. na jakimś pojawi się mowa nienawiści, inne mogą się łączyć, aby je blokować, czyli w zasadzie wykluczając z platformy. „Myślę, że można to nazwać procesem demokratycznym” – wyjaśnia Rochko.
Niemiec jest zbudowany tym, że w krótkim czasie na platformę trafiło wielu nowych użytkowników.
Bardzo ciężko pracowałem, aby promować ideę, że istnieje lepszy sposób na prowadzenie mediów społecznościowych niż pozwalają na to firmy komercyjne, takie jak Twitter i Facebook – mówi.
Największym zagrożeniem dla Mastodona jest teraz to, że padnie ofiarą własnej popularności. Poszczególne serwery mogą mieć problem z obsługą dużej ilości nowych użytkowników. Nie wiadomo również, czy wytrzyma to system moderacji, jeśli dojdzie do jakichś masowych nadużyć, np. ataku trolli. To dopiero wyjdzie w praniu. Ale rozwój platformy trzeba śledzić z uwagą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu