Recenzja

LG G7 ThinQ – recenzja. Oddajcie "stary" szerokokątny obiektyw!

Tomasz Popielarczyk
LG G7 ThinQ – recenzja. Oddajcie "stary" szerokokątny obiektyw!
18

Rynek mobilny nie jest łaskawy dla LG. Słaba sprzedaż G5 padła cieniem też na bardzo udany model G6, któremu jednak brakowało świeżości. LG G7 ThinQ ma na tym polu oferować znacznie więcej, a przede wszystkim, jak sama nazwa wskazuje, otwiera przed nami wrota do świata sztucznej inteligencji i nauczania maszynowego, z których smartfon czerpie pełnymi garściami.

Ze smartfonami roku 2018 stało się coś dziwnego – nagle wszystkie zaczęły wyglądać jak iPhone X – przynajmniej z przodu. Pomysł na wcięcie w ekranie opanował świat, a inne firmy chętnie skorzystały z tego rozwiązania. Nie pierwszy raz zresztą, bo od zawsze konkurencja inspirowała się Apple’m. Chyba nigdy jednak nie działo się to na taką skalę, jak obecnie.

LG G7 ThinQ nie jest na tym polu wyjątkiem. Na szczęście niesławny „notch” to nie wszystko, co ten smartfon ma do zaoferowania. Ma całkiem sporo. Wystarczy dać mu po prostu szansę.

Ale zanim szczegóły, w których, jak to się mówi, tkwi podobno jakiś diabeł, spójrzmy do pudełka. Tu dość klasycznie. Kiedy ASUS, Huawei i niektórzy inni dorzucają silikonowe etui do swoich, wykonanych niemal w całości ze szkła smartfonów. LG trzyma się twardo standardowego zestawu: ładowarka, kabel, metalowy kluczyk do szufladki na SIM, słuchawki i zestaw broszurek. O, przepraszam – jest też ściereczka do ekranu. Niestety nie wiem, czy jest to tylko bonus dorzucony do egzemplarza recenzenckiego czy stały punkt programu (jest!).

Warto pochylić się nad słuchawkami, które wykonano ciut lepiej od standardowych konstrukcji, do których się przyzwyczailiśmy. Mamy tutaj opleciony kabel, a także stosunkowo duże przetworniki. Z ich rozmiarem idzie w parze jakość brzmienia, którą można ocenić na przyzwoitą (taka szkolna czwóreczka z minusem za nadmierne spłaszczanie miejscami i ciągle relatywnie dokuczliwe braki w niskim paśmie).

Specyfikacja LG G7

  • wyświetlacz MLCD+ IPS 6,1″ 3120×1440 pikseli (WQHD+), proporcje 19,5:9,
  • SoC Qualcomm Snapdragon 845 z Adreno 630,
  • 4 GB pamięci RAM LPDDR4x,
  • 64 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.1,
  • Android 8.0 Oreo z nakładką LG UX,
  • aparat 16 Mpix f/1.6 71° + 16 Mpix f/1.9 107°,
  • kamerka 8 Mpix f/1.9 80°,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4&5 GHz,
  • Bluetooth 5.0, GPS, NFC, tuner FM
  • 3.5 mm jack audio,
  • USB typu C 2.0,
  • bateria 3000 mAh,
  • certyfikaty IP68 i MIL-STD 810G,
  • wymiary: 153,2 x 71,9 x 7,9 mm,
  • waga: 162 g.

LG G7 - wygląd i wykonanie

Skupmy się na bohaterze tej recenzji. Mój LG G7 ma niebanalny, bo granatowy kolor. Prezentuje się tym samym dużo lepiej od klasycznej, czarnej wersji. Jestem jednak świadomy, że po tym świecie chodzi cała masa ludzi, dla których to jedyny słuszny kolor smartfona. Także – de gustibus…

Konstrukcja nie zaskakuje i właściwie nie ma znaczenia, od której strony na LG G7 spojrzymy. Z przodu mamy delikatnie wypukłą taflę szkła (takie niepełne 2.5D). Większość stanowi ekran. U góry mamy charakterystyczne wcięcie z czujnikami światła i zbliżenia, diodą powiadomień, obiektywem aparatu oraz głośniczkiem rozmów. Na dole we znaki daje się grubsza ramka – na moje oko ciągle za gruba, ale najwidoczniej potrzeba jeszcze roku czy dwóch, żeby producenci sobie z tym poradzili.

Krawędzie, rzecz jasna, wykonano z metalu. Na prawej mamy przycisk zasilania i na tym atrakcje się kończą. Prawa to aż trzy guziczki: dwoma regulujemy głośność, a trzeci… służy do aktywowania asystenta Google. Bardzo miły dodatek – szczególnie, że oficjalna premiera asystenta Google w wersji polskiej podobno tuż tuż. Na górze znajdziemy szufladkę na Nano SIM i MicroSD, mikrofon służący do redukcji szumów i rejestrowania dźwięków podczas nagrywania wideo oraz dwie charakterystyczne wstawki antenowe. Dół to, począwszy od lewej, minijack, antena, mikrofon, USB-C, głośnik multimedialny, antena. Złącza ulokowano dość daleko od siebie. Plusik za obecność minijacka – zmuszanie ludzi do używania przejściówek powinno być karane kilkugodzinnym noszeniem plecaka z pięcioma kilogramami kabli. Niech zobaczą, jak to miło!

Z tyłu znowu wszystko wygląda znajomo. Aparat ma dwa obiektywy – standardowy i szerokokątny. Po jego lewej stronie mamy diodę doświetlającą LED oraz dwa laserowe czujniki autofocusa. Poniżej umieszczono czytnik linii papilarnych, a tuż pod nim przepięknie błyszczący napis „G7 ThinQ”. Jeszcze niżej mamy równie przepięknie błyszczące logo LG.

Do jakości wykonania smartfona nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. I choć sam preferuję metalowe smartfony, lubię patrzeć na te szklane konstrukcje, które fajnie odbijają promienie światła i mienią się różnymi kolorkami. Problem pojawia się w momencie, gdy uzbiera się na nich setka odcisków palców i zaczynają przypominać protokół policyjny. Ale to już wszyscy wiemy…

LG G7 ThinQ jest oczywiście zgodny z normą IP68, a to oznacza odporność na zanurzenia w wodzie do 1,5 metra na czas 30 minut. LG od jakiegoś czasu dba też o to, aby flagowce miały certyfikat odporności MIL-STD-810G. To militarna norma, która świadczy o odporności na uszkodzenia wynikające z upadku lub np. uderzenia młotkiem. W praktyce tego nie sprawdzałem, ale producent zapewnia o rekordowo niskiej liczbie napraw wyświetlaczy w ramach oferowanej w przypadku LG G6 gwarancji na uszkodzenia ekranu. Pozostaje wierzyć.

Wyświetlacz i bateria w LG G7

Nie wiem, jak Wam, ale mnie LG się kojarzy przede wszystkim z matrycami OLED. To takie naturalne – myślę LG i oczyma wyobraźni widzę ten niesamowicie drogi (no ok, są coraz tańsze i osiągalne dla zwykłych śmiertelników) i prezentujący przepiękne kolory ekran. Siłą rzeczy zatem oczekuję, że smartfon LG będzie miał wyświetlacz wykonany w tej samej technologii. W końcu to najlepsze co przytrafiło się smartfonom od czasu Samsunga SPH-W2400. Co natomiast dostaję? Zwykłego IPS-a…

Zwykłego i niezwykłego zarazem, bo LG mówi tutaj o technologii MLCD+. Marketingowy slogan czy coś więcej? W praktyce MLCD+ różni się od LCD tym, że do palety barw RGB dodano „białe piksele”. Pozwoliło to o 50 proc. zwiększyć jasność takiego ekranu, zmniejszając jednocześnie o 33 proc. zużycie energii.

I faktycznie przyznaję, że to nie jest zły ekran. Dobrze odwzorowuje kolory, ma fantastyczne (jak na IPS przystało) kąty widzenia, kontrast też jest przyzwoity. LG nawet postarało się o rewelacyjne diody podświetlające (Super Bright Display), które świecą z jasnością 1000 nitów. Aby osiągnąć ten pułap musimy co prawda aktywować specjalny tryb, który smartfon z czasem automatycznie dezaktywuje, aby uniknąć ewentualnych uszkodzeń. Efekty są jednak imponujące – szczególnie widać to, gdy uruchomimy sobie seriale na Netfliksie w trybie HDR. Wtedy ekran pokazuje pazurki.

Z rzeczy fundamentalnych: ekran w LG G7 ma przekątną 6,1 cala i pracuje w rozdzielczości 3120 x 1440 px (proporcje 19,5:9). W ustawieniach znajdziemy jednak możliwość zredukowania jej do 2340 x 1080, a nawet do 1560 x 720 px. Producent chwali się też pełnym pokryciem palety barw DCI-P3. Dużym atutem jest tutaj ponadto możliwość kalibracji – w tym za pomocą jednego z 6 trybów wyświetlania: auto, eko, kino, sport, gra, ekspert (czyli ręczna konfiguracja). Do tego dostajemy jeszcze suwak temperatury. Widząc to w ustawieniach, poczułem się co najmniej tak, jakbym miał do czynienia z telewizorem. Świetna sprawa.

Ekran wspiera tryb „Always On”, a więc na zablokowanym ekranie ciągle prezentowane są podstawowe funkcje, jak godzina i ikonki powiadomień. W połączeniu z diodą powiadomień sprawia to, że (raczej) nie ominą nas żadne ważne komunikaty

Z mniej widowiskowych, ale zapewne dla wielu osób istotnych funkcji, warto wymienić możliwość wyłączenia „notcha”. Smartfon potrafi bowiem u góry wyświetlać czarny pasek (a na nim ikonki powiadomień), więc wcięcie w ekranie nie będzie nas razić (zakładając, że rzeczywiście to robi).

Duży ekran to duża odpowiedzialność… za baterię. LG G7 wyposażono w litowo-polimerowy akumulator o niezbyt imponującej pojemności 3000 mAh. Jak to się przekłada na czas pracy? Średnio przy regularnym przełączaniu się między WiFi i transmisją danych oraz przy jasności ustawionej na auto notowałem 4-5 godzin czasu włączonego ekranu (Screen on Time). Oczywiście da się uzyskać wynik lepszy, ograniczając używanie modułów łączności. Ale też bardzo łatwo ten czas skrócić. Niemniej pod względem czasu pracy LG G7 wypada poprawnie.

Wsparcie dla szybkiego ładowania pozwala napełnić akumulator do 100 proc. w ok 1,5 godziny. To świetny wynik. Dodatkowym atutem jest wsparcie dla ładowarek indukcyjnych.

System, aplikacje i wydajność LG G7

LG G7 ThinQ pracuje pod kontrolą Androida 8.0 z nakładką graficzną LG UX. Interfejs systemu nie uegł większym zmianom od dobrych kilku lat. LG sukcesywnie go dopieszcza i lekko odświeża, ale idea działania, kolorystyka i styl pozostają takie same. Na pewno znajdzie to swoich zwolenników jak i przeciwników – kwestia preferencji.

Producent naturalnie uraczył nas zestawem dodatkowych funkcji i autorskich aplikacji. Wśród nich na pewno warto wymienić ekran Smart Bulletin, który gromadzi najważniejsze informacje na temat działania smartfona, naszego kalendarza, aktywności fizycznej (licznik kroków) itp. Nie zabrakło też mechanizmu automatycznego sprzątania smartfona, a także funkcji chroniących prywatność – ukrywania i blokowania aplikacji. Jest też znana z poprzednich modeli funkcja wybudzania stuknięciem w ekran – KnockON. Fani radia docenią natomiast obecność tunera FM i wykorzystującej go aplikacji.

Bardzo praktycznym dodatkiem jest możliwość zautomatyzowania uruchamiania pewnych aplikacji i zmiany ustawień w oparciu o lokalizację czy podłączenie słuchawek. Np. po sparowanie z samochodowym audio telefon może automatycznie wywołać program z nawigacją, a po podłączeniu słuchawek – uruchomić Spotify.

A skoro o muzyce mowa, LG G7 posiada przetwornik Hi-Fi Quad DAC, który dobrze znamy m.in. z udanego modelu V30. Pozwala to na uzyskanie o wiele lepszej jakości brzmienia. Szczególnie, że idzie w parze z funkcją DTS:X 3D Surround oraz wbudowanym w system korektorem. To bez wątpienia jeden z najlepiej grających smartfonów, a co najważniejsze – posiada minijacka.

LG G7 jest napędzany przez Snapdragona 845 z GPU Adreno 630 i 4 GB pamięci RAM. To aktualnie jeden z najmocniejszych procesorów na rynku, a więc nie powinno dziwić, że smartfon radzi sobie absolutnie z każdą grą i aplikacją dostępną w sklepie Play. Sam interfejs, rzecz jasna, również działa szybko i płynnie. Na potwierdzenie wyniki benchmarków:

  • AnTuTu: 227234
  • GeekBench 4 single core: 2380, multi core: 8790
  • 3DMark Ice Storm Extreme: maksimum
  • 3DMark Ice Storm Unlimited: 58 121

Aparat i jakość zdjęć w LG G7 ThinQ

Z tyłu LG G7 posiada dwa aparaty 16 Mpix. Standardowy ma kąt widzenia 71 stopni, przysłonę f/1,6 oraz wspiera optyczną stabilizację obrazu OIS. Drugi (f/1,9, brak OIS), jak łatwo się domyślić, jest szerokokątny. Niestety LG zdecydowało się zmniejszyć pole widzenia do zaledwie 107 stopni. W teorii niweluje to zniekształcenia w postaci efektu rybiego oka. W praktyce sprawia, że jego możliwości są o wiele, wiele mniejsze. Zresztą spójrzmy na poprzedników. W LG G6 mieliśmy 125 stopni, a w LG G5 oraz V20 – 135 stopni. Moim zdaniem to duży krok wstecz. Delikatne rybie oko dawało tym zdjęciom niepowtarzalny charakter i sam osobiście, jako użytkowników LG G5, uwielbiałem je.

ThinQ w nazwie LG G7 ma oznaczać wbudowaną w telefon sztuczną inteligencję. Jej działanie jest widoczne dopiero po uruchomieniu aplikacji aparatu. Działa to w sposób identyczny, jak u konkurencji. Smartfon zatem rozpoznaje obiekty znajdujące się w kadrze i stara się samodzielnie dostosować ustawienia w taki sposób, aby uzyskać zadowalające rezultaty.

Jak to działa w praktyce? Różnie. W niektórych sytuacjach LG G7 potrafi mile zaskoczyć. Bywa jednak i tak, że dobrane ustawienia są zupełnie nietrafione, a zdjęcie wychodzi nienaturalne i zbytnio nasycone. Być może konieczne będą jeszcze jakieś usprawnienia na tym polu, które LG wprowadzi za pomocą aktualizacji.

Warto dodać, że LG G7 jest pierwszym urządzeniem, w którym zintegrowano funkcję Google Lens, od niedawna dostępną (jako osobna aplikacja) oficjalnie w Polsce. To nic innego jak inteligentny aparat, który rozpoznaje zawartość zdjęcia i na tej podstawie przeszukuje sieć. Do czego może nam się przydać? W sklepie, po sfotografowaniu ubrań, znajdziemy ich (lub bardzo podobnych odpowiedników) ceny w sieci. Na wyciecze uzyskamy informacje o danej budowli lub atrakcji turystycznej. Będąc w obcym kraju wykorzystamy go natomiast do tłumaczenia napisów w czasie rzeczywistym. Fantastyczna sprawa.

Moja opinia o LG G7

LG G7 ThinQ nie jest smartfonem, który się szczególnie wyróżnia na tle konkurencji. Nie znaczy jednak, że to zły sprzęt. Wręcz przeciwnie – bardzo trudno znaleźć w nim większe wady, które z marszu skreślałyby go jako kandydata do zakupu. Tym samym nasuwa się tutaj słowo, którego bardzo nie lubię – poprawność. LG odrobiło pracę domową, przygotowało się i wypuściło na rynek telefon, który jest poprawny. Nie zachwyca, nie rzuca na kolana innowacyjnymi rozwiązaniami. Jest przyzwoity i ma dużo zalet.

Czy to wystarczy? Trudno powiedzieć, bo w segmencie powyżej 3 tys. złotych jest aktualnie dość dużo innowacyjnych propozycji. Huawei i Samsung biją się na aparaty, oferując dodatkowy, trzeci obiektyw lub zmienną przysłonę. HTC trzyma się mocno funkcji ściskania obudowy, a ponadto ma też kilka ciekawych rozwiązań związanych z designem. Nieco niżej cenowo plasują się takie modele, jak OnePlus 6, topowe Moto czy mocniejsze Xperie. I one również mogą stanowić pewną konkurencję dla LG G7. Koreańczycy nie mają zatem łatwego zadania. Okazuje się bowiem, że w 2018 roku stworzenie telefonu, który jest dobry, ma wszystko i nie posiada żadnych rażących wad może nie wystarczyć do tego, żeby podbić rynek.

Ocena: 7/10

Solidna konstrukcja, IP68 normy militarne

+ Przyzwoity czas pracy na baterii

Always on Display i dioda powiadomień

+ Konfigurowalna nakładka graficzna

+ Radio FM

+ Wydajne podzespoły

Wbudowany Google Lens

+ Tryb AI w aparacie...

- ...który jednak czasem szwankuje

- Wąski kąt widzenia szerokokątnego obiektywu

- Mało innowacyjny

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu