Sprzęt do grania

Lenovo Legion Go – recenzja. To już poszło za daleko

Kacper Cembrowski
Lenovo Legion Go – recenzja. To już poszło za daleko
Reklama

Lenovo Legion Go stara się balansować na granicy peceta i konsoli, chociaż po długich testach tego sprzętu nie mam wątpliwości, jak wypada to w praktyce. Mam wrażenie, że poszło to już trochę za daleko.

Handheldy wracają do łask, ale Windows powoli zaczyna tutaj dominować

Handheldy odeszły jakiś czas temu w niepamięć i właściwie wyłącznie Nintendo oferowało cokolwiek na tym rynku; bo Sony, chociaż udowodniło już że potrafi robić doskonałe konsole przenośne, po sromotnej porażce PlayStation Vity postanowiło skupić się na „dużych” sprzętach. Wtem Gabe Newell stwierdził, że chce spróbować swoich sił i wypuścił na rynek pierwszy głośny „przenośny PC”, który sporo namieszał.

Reklama

Minęła chwila, a na rynku pojawił się ASUS ROG Ally, za chwilę pojawił się Logitech G Cloud (który chociaż jest całkowicie oparty na chmurze to nie pojawił się w tym czasie przypadkowo), Sony postanowiło spróbować swoich sił z PlayStation Portal, a w końcu do gry weszło również Lenovo ze swoim Legion Go. To z pewnością nie są ostatnie tego typu propozycje dużych firm, lecz Lenovo całkiem się na tym rynku (a może bardziej jeszcze „ryneczku”) wyróżnia — bo na pierwszy rzut oka to fuzja Nintendo Switch i Steam Decka.

Design i bogata zawartość kartonu

Pudełko od Lenovo Legion Go wygląda naprawdę ładnie — jego design od samego początku zachęca, chociaż nieco zaskakiwać może jego rozmiar (i to jest zdanie, które dość często może się w tym tekście przewijać). W środku znajdziemy samą „konsolkę”, która jednak cierpliwie czeka na nas w porządnie wykonanym pokrowcu na handhelda od Lenovo, który robi bardzo wrażenie. W środku poza Legionem Go czeka na nas ładowarka oraz kawałek plastiku, do którego wrócę nieco później.

Lenovo Legion Go prezentuje się godnie. Czarny design jest bardzo „clean”, ilość przycisków na matowych „joy-conach” od razu przypomina kontrolery dla profesjonalnych graczy, jak Xbox Elite V2 czy DualSense Edge, a wszystkie logo Lenovo czy symbole nadrukowane na „konsolce” wyglądają dostojnie. Legion Go posiada dwa porty USB-C (jeden na górze, a jeden na dole, więc sami wybieramy, jak nam wygodniej ładować — a z tego dolnego możemy korzystać nawet przy zamkniętym etui, bo znajduje się tam specjalna zaślepka na kabel), umożliwiając dockowanie i ładowanie urządzenia jednocześnie podłączając akcesoria, dzięki funkcjom plug-and-play obsługującym DisplayPort 1.4 oraz obsługę Power Delivery 3.0. Poziom łączności rozciąga się na Wi-Fi 6E oraz obsługę Bluetooth 5.2.

Warto jeszcze wspomnieć o samych kontrolerach. Te, jak już wspominałem, można odłączyć, podobnie jak w Nintendo Switch — lecz w przeciwieństwie do propozycji japońskiej firmy, te od Lenovo posiadają dżojstiki z efektem Halla, co oznacza brak dryftu analogów i minimalne martwe strefy. Inne elementy sterowania obejmują między innymi zintegrowany touchpad czy duży D-pad. Jak to w każdym sprzęcie gamingowym, nie można również zapomnieć o oświetleniu RGB, które znajduje się na przycisku zasilania zdobionym ikonicznym logo Lenovo Legion 'O' — to zmienia kolory, wskazując wybrany przez nas tryb wentylatora. Do tego są także niestandardowe pierścienie RGB wokół dżojstików, które działają jednocześnie jako system powiadomień o parowaniu kontrolera.

Niestety jednak, chociaż opisanie samego designu jest jak najbardziej pozytywne, to moje odczucia w kwestii używania tego sprzętu są już znacznie inne. Lenovo Legion Go jest przesadnie wielki. Bez kontrolerów mówimy tutaj o wymiarach 210 mm x 131 mm x 20 mm i 640 g wagi, a z kontrolerami — 299 mm x 131 mm x 41 mm i aż 854 g. Ten sprzęt w takiej formie, w jakiej z niego korzystamy, waży niemal KILOGRAM, a jego grubość nie pomaga. To sprawia, że mobilność tego sprzętu jest stawiana pod wielkim znakiem zapytania, a mnie po kilkudziesięciu minutach konfigurowania Windowsa zwyczajnie bolały dłonie i nadgarstki. I nie ma w tym ani trochę przesady. Do tego zabranie Legion Go w podróż graniczy z cudem, bo przenośny pecet w etui zabierze znaczną większość głównej kieszeni plecaka.

Co w sobie kryje Lenovo Legion Go?

Od najmłodszych lat jednak uczą nas, że liczy się wnętrze; więc teraz na tym się skupmy. Lenovo Legion Go to przenośny pecet oparty — a jakże — na systemie Windows 11. Nowy handheld wyposażono w procesor AMD Ryzen Z1 Extreme z grafiką AMD RNDA. Do tego na pokładzie spotkamy 16 GB RAM LPDDR5X (7500 MHz) z elastycznym zarządzaniem energią, które ma dostarczać optymalną wydajność podczas gry oraz szybsze czasy ładowania w zależności od sytuacji. W pakiecie dostajemy dysk SSD PCIe Gen4 o pojemności do 1 TB i slot na kartę micro-SD obsługującą do 2 TB dodatkowej przestrzeni.

Takie połączenie według producenta ma oferować potężną wydajność graficzną dorównującą konsolom, czego efekty możemy oglądać na 8,8-calowym ekranie Lenovo PureSight Gaming Display o rozdzielczości QHD+ 16:10. Jeśli chodzi o ekran, to zapewnia on jasność do 500 nitów i obsługuje 97 procent gamy kolorów DCI-P3, a dodatkowo jest regulowany w zależności od stylu gry i sytuacji, obsługując rozdzielczości od 1600p do 800p oraz odświeżanie 144 Hz i 60 Hz. Ekran obsługuje 10 punktów dotyku. Warto jeszcze wspomnieć o baterii o pojemności 49,2 Wh oraz obsłudze funkcji Super Rapid Charge, lecz do tego jeszcze wrócę.

Reklama

Windows, czyli największy plus i największy grzech Lenovo Legion Go

Muszę podkreślić, że od zawsze byłem związany z konsolami. Nigdy nie udało mi się pokochać pecetów, ani samego Windowsa, co mogło wpłynąć na moje odczucia. Wyjmując z pudełka podobny sprzęt, nawet pomimo jego określenia jako "przenośnego PC", chciałem po prostu włączyć Legion Go i zacząć grać… ale niestety, to się nie udało. Lenovo Legion Go, podobnie jak ASUS ROG Ally, to komputer do gier zintegrowany z kontrolerem, zamknięty w obudowie przenośnej konsoli. Posiada on pełnego Windowsa, którego musimy skonfigurować przy pierwszym uruchomieniu — tak samo jak każdy inny komputer.

No, właściwie nie tak samo, ponieważ musimy sobie poradzić z systemem, który wcale nie jest przystosowany do obsługi przez kontroler czy sterowanie dotykowe na małym ekranie. Plus jednak jest taki, że tutaj nie musimy przeklikiwać się przez wszystkie funkcje, zgody i tym podobne, przy użyciu własnych palców — to za sprawą D-pada czy wcześniej wspomnianego „kawałka plastiku”, który zamienia jednego z naszych kontrolerów w działającą (i to zaskakująco dobrze) myszkę. To w tym wszystkim jest najciekawsze; bo Lenovo w tych aspektach pokazuje, że naprawdę jest przenośnym pecetem, a nie konsolą.

Reklama

Lenovo Legion Go to gamingowy laptop zamknięty w ciele konsoli. Windows ma jednak swoje zalety. Dzięki temu jesteśmy w stanie uruchomić gry ze wszystkich platform — od Steama, przez Epic Games czy GOG, aż po Xbox Game Pass, a nawet i z emulacją poradzi sobie bez problemu. To niewątpliwie ogromne udogodnienie, które otwiera przed nami szerokie możliwości. Ale zanim zaczniemy czerpać przyjemność z gier, musimy spędzić wiele czasu na instalowaniu sterowników, każdego programu i każdej gry osobno. To po prostu nie jest dla wszystkich.

Dzięki dostępowi do pełnego Windowsa, na Legion Go możemy również oglądać filmy i seriale na platformach streamingowych, przeglądać Internet, korzystać z Messengera, Spotify czy nawet zainstalować Office 365 i pracować w Excelu. Chociaż nie jest to coś, z czego większość użytkowników będzie korzystać, to zdecydowanie stanowi to spory plus.

Najważniejsza aplikacja na Legion Go — Legion Space

Lenovo Legion Go ma swoją nakładkę na system w postaci aplikacji Legion Space, która pozwala nam szybko uzyskać dostęp do wszystkich swoich platform i sklepów z grami, zobaczyć wszystkie lokalnie zainstalowane gry, a nawet zakupić gry w sklepie Legion Game Store we współpracy z Xbox Game Pass Ultimate. Całość jednak działa dość topornie i wygląda jak aplikacja z poprzedniej epoki, więc tu zdecydowanie jest pole do poprawy.

Bateria, czyli ile z Legion Go będziemy w stanie pokorzystać

Legion Go, jak ASUS ROG Ally, nie ma najlepszego czasu pracy na baterii. Przenośny pecet Lenovo działa średnio przez 2 godziny, co jest wynikiem zdecydowanie zbyt kiepskim, żeby bez problemu wziąć ze sobą Go do samolotu czy pociągu. Bez ładowarki i gniazdka w pobliżu nie będziemy w stanie szczególnie długo nacieszyć się możliwościami tego sprzętu, co ponownie odbiera mu atrakcyjności i przenośności — a w końcu „przenośny PC” kupujemy po to, żeby na nim grać poza domem czy biurkiem.

Do tego bateria leci w oczach również podczas konfiguracji sprzętu czy pobierania gier. Jeśli chcecie zapuścić kolejkę gier do pobierania, to musicie czym prędzej sięgnąć po kabel. Dodatkowo warto zaznaczyć, że konsola bardzo szybko odpala „tryb turbo” jeśli chodzi o działanie wentylatorów, a do tego dochodzi wysoka temperatura i szybkie nagrzewanie się całego sprzętu.

Reklama

Lenovo Legion Go to najlepszy „przenośny PC”. Ale musicie wiedzieć, że jest to dla Was

Lenovo Legion Go oferuje świetną jakość gier. W najbardziej wymagających produkcjach, takich jak Cyberpunk 2077, Alan Wake 2 czy Grand Theft Auto V, pecet nie miał problemu, żeby utrzymać 40-60 FPS-ów, co jest świetnym wynikiem jak na „kanapowe” granie. Do tego dzięki temu, że jeden z kontrolerów może stać się myszką, w FPS-y możemy również grać w bardziej pecetowy sposób, tak jak wielu graczy preferuje — poprzez złącze USB-C możemy podłączyć klawiaturę, Legion Go postawić na nóżce (ta wygląda bardziej jak w Nintendo Switch OLED — jest na całą długość ekranu, chociaż wydaje się dużo pewniejsza) i cieszyć się rozgrywką.

Lenovo Legion Go — podsumowanie

Mamy tutaj naprawdę wiele opcji. Legion Go to zabawka z niemal nieskończonymi możliwościami w ciekawej obudowie… ale czy to na pewno dobry pomysł? Czy jest sens kombinować, skoro podobną — ale wymagającej mniejszego kombinowania — jakość oferuje po prostu laptop gamingowy? Lenovo Legion Go jest niezwykle potężnym sprzętem, który poza baterią, głośnikami i rozmiarem sprawdza się świetnie… ale nie w formie przenośnej. Lenovo Legion Go w podróży czy gdziekolwiek na zewnątrz po prostu nie działa.

To bardzo fajna zabawka, która jednak w formie zabawki, z której rzadko korzystamy, może być irytująca — bo mamy tutaj co chwilę aktualizację WSZYSTKIEGO (jak to z Windowsem bywa). Ale czy taka zabawka jest warta 3500 zł? Czy forma „przenośnego peceta” to w ogóle trafiony pomysł, czy może jednak dużo tańszy i nieco słabszy Steam Deck okazuje się wystarczający? Do mnie ta koncepcja średnio trafia i chociaż uważam Lenovo Legion Go za najpotężniejszy sprzęt w swojej klasie, to jednocześnie widzę to jako potwierdzenie tego, jak dziwny jest to pomysł.

Nie korzystam z tego ani jak z peceta, ani jak z konsoli — to dziwna hybryda, która nie do końca działa. Jeśli jednak wiecie, że połączenie w postaci konsoli z Windowsem jest dla Was, to jest to w tej chwili najlepsza możliwa opcja.

Sprzęt do recenzji dostarczyła firma Lenovo.

Artykuł zawiera linki afiliacyjne.

Lenovo Legion Go — plusy i minusy
plusy
  • Ładny, czysty design
  • Ładowarka i etui w zestawie
  • Funkcjonalność kontrolerów
  • Ilość dodatkowych przycisków na kontrolerach
  • Możliwość zamiany kontrolera w myszkę
  • Lenovo Legion Go to naprawdę potężny sprzęt
  • To najmocniejszy przenośny pecet na rynku
  • Ekran daje radę
  • Mnóstwo możliwości
  • Windows
minusy
  • I tutaj również Windows
  • Ten sprzęt jest przesadnie WIELKI
  • Legion Go waży prawie kilogram
  • Bateria nie domaga
  • Legion Space mogłoby działać i wyglądać dużo lepiej
  • Głośniki są rozczarowujące
  • Dość wysoka cena
  • Czy nie lepiej kupić gamingowego laptopa?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama