ASUS od jakiegoś czasu dba o graczy, oferując im świetne karty graficzne, gamingowe notebooki, monitory, a nawet potężne smartfony. Przyszedł czas również na „przenośny pecet” — czy ASUS ROG Ally to udany produkt i warty uwagi handheld?
Handheld czy gamingowy laptop zaklęty w obudowie konsoli? Recenzja ASUS ROG Ally
Miał być żart, jest prawdziwy sprzęt
ROG Ally został ogłoszony pierwszego kwietnia, czyli w prima aprilis. Sporo osób zakładało więc, że jest to żart ze strony Asusa — biały Steam Deck z podświetleniem dookoła analogów wydawał się ładnym konceptem, który w istocie jednak nigdy nie powstanie. Jak się okazało, ASUS faktycznie pozazdrościł sukcesu, jaki odniósł Steam Deck i wprowadził na rynek własną przenośną konsolę… lub, jak niektórzy by mnie poprawili, przenośny pecet.
ROG Ally wydawał się idealnym sprzętem. Dużo lepsze podzespoły niż konkurencyjny handheld od Valve, początkowo wydawało się, że niewiele większa cena (ale tylko w dolarach — niestety w Polsce różnica jest ogromnie zauważalna, gdyż w naszym kraju sprzęt został wyceniony na 3799 zł), a do tego zdobyte już hardware’owe zaufanie wśród graczy. Czy cokolwiek mogło pójść nie tak? Cóż… dawno nic nie wywołało we mnie tak ambiwalentnych odczuć, jak właśnie ASUS ROG Ally. Ale po kolei.
Specyfikacja techniczna. ROG Ally to mały potworek
Zacznijmy może od specyfikacji technicznej, żebyśmy od początku mieli dobry pogląd na to, o jakim sprzęcie mowa. Tak jak wspomniałem na początku, ROG Ally może pochwalić się naprawdę solidnymi bebechami:
- Procesor: AMD Ryzen Z1 Extreme (8 rdzeni/16 wątków)
- GPU: AMD RDNA 3 (12 CU/2,7 GHz)
- Wyświetlacz: 7 cali, 1920 × 1080, 120 Hz Full HD Display (500 nitów, 7ms)
- Pamięć RAM: 16 GB RAM LPDDR5 Dual Channel
- Pojemność: M.2-2230 512 GB PCIe Gen4
- System: Windows 11 Home
- Komunikacja: Wi-Fi 6E (802.11ax), Bluetooth 5.2
- Porty i gniazda: 3,5 mm mini-jack, ROG XG Mobile Interface, USB typu C (DisplayPort 1.4), microSD
- Bateria: 40 Wh
- Zasilanie: 65 W
- Wymiary: 28,0 x 11,3 x 3,9 mm
- Waga: 608 g
- Cena: 3799 PLN
System, czyli miecz obosieczny
Muszę zaznaczyć, że jestem konsolowcem od kiedy tylko pamiętam. Romans z pecetami (jak i z samym Windowsem) nigdy mi się nie udał, co mogło mieć wpływ na odbiór ROG Ally. Wyciągając z pudełka handhelda stworzonego do gier, nawet mimo tego, że jest nazywany „przenośnym PC” (chociaż w tej kwestii ASUS nie może się zdecydować — kilka razy firma nazwała swój sprzęt „przenośną konsolą”) chciałem włączyć Ally i zacząć grać. Cóż… niedoczekanie.
ASUS ROG Ally to w żadnym wypadku nie jest konsola. To gamingowy komputer zintegrowany z kontrolerem, zamknięty w obudowie handhelda. Mamy na nim normalnego Windowsa, którego przy pierwszym uruchomieniu musimy skonfigurować — dokładnie w taki sam sposób, jak każdy komputer. No, właściwie nie w taki sam sposób, gdyż po systemie absolutnie nieprzystosowanym do obsługiwania przez kontroler czy sterowanie dotykowe na 7-calowym ekranie, musimy się przeklikać przez wszystkie funkcje, zgody i tym podobne. Nawet z klawiatury ekranowej nie można korzystać przy użyciu strzałek czy analoga, tylko jesteśmy skazani na własne palce. To po prostu nie działa.
Tym bardziej, że klawiatura ekranowa bardzo często lubi się nie pokazywać, przez co musimy wywoływać ją osobno z menu systemu. Jest to niezwykle nieintuicyjne, a sama nakładka systemowa w postaci aplikacji Armoury Crate również działa… różnie. Doceniam starania Asusa w tej kwestii, jednak efektów spodziewałem się dużo lepszych.
Ma to jednak ogrom plusów. ROG Ally dzięki temu jest w stanie odpalić gry ze wszystkich aplikacji — od Steama, przez Epic Games czy GOG, aż po Xbox Game Pass, a i z emulacją bez problemu sobie poradzicie. To jest niezwykłe udogodnienie i otwiera przed nami nieskończoną gamę możliwości. Zanim jednak cała ta przyjemność, to musicie swoim paluchem przedrzeć się przez instalację sterowników, każdego programu z osobna i każdej gry. Kiedy spędzicie jednak przy tym trzy godziny, możecie każdą produkcję wygodnie odpalić z Armoury Crate. Dla mnie to jednak było zbyt wiele — bo nawet do włączenia GTA 5 musiałem pobrać Epic Games i Rockstar Launcher, wszędzie się logując i wyrażając tysiąc zgód.
Dzięki dostępowi do pełnego Windowsa, można jednak na ROG Ally oglądać filmy i seriale na platformach streamingowych, przeglądać Internet, pobrać Messengera, Spotify czy cokolwiek tylko zechcemy, a nawet zainstalować Office 365 i wypełniać arkusze w Excelu. Czy ktoś z tego będzie korzystał? Na pewno nie większość użytkowników — ale jest to niewątpliwie spory plus.
ASUS ROG Ally może stać się… komputerem
ROG Ally przy pomocy docka (zaznaczę jednak, że tego nie ma w zestawie) możecie podłączyć do monitora, myszki i klawiatury, robiąc sobie z niego Maca Mini z Windowsem. Możecie z tej „konsolki” zrobić nawet prawdziwą gamingową bestię, podłączając do Ally zewnętrzne GPU ROG XG Mobile, które kryje w sobie kartę NVIDIA GeForce RTX 3080. Taka przyjemność kosztuje jednak 6 tysięcy złotych, co jest absurdalną kwotą.
Wtedy jednak Windows 11 może się na coś przydać i to jedyny moment, w którym nie dostajemy nerwicy, korzystając z software’u. Sam co prawda nie miałem okazji testować Ally w ten sposób, więc potraktujcie to tylko jako ciekawostkę.
Świetny gadżet, kiepski handheld
Uważam jednak, że właśnie w ten hybrydowy sposób powinniśmy traktować ROG Ally. Dlaczego? Ano dlatego, że gra na handheldzie od Asusa bez podpiętego kabla to zabawa na około godzinę. ROG Ally oferuje trzy tryby pracy: Silent (który nadaje się tylko do nawigacji po systemie czy instalowania gier), Performance (który pozwala na normalną rozgrywkę) i Turbo, kiedy to handheld faktycznie odpina wrotki i wnosi się na szczyt swoich możliwości.
Tryb Performance zapewnia przyjemne wrażenia z rozgrywki — całość na papierze i tak jest o kilkadziesiąt procent bardziej wydajna od Steam Decka, lecz prawdziwy pokaz możliwości AMD Ryzen Z1 Extreme mamy w trybie Turbo, który włącza się automatycznie po podłączeniu konsoli do źródła zasilania. Wtedy każda gra działa niezwykle płynnie i aż ciężko uwierzyć, że przenośna konsolka może zapewnić 60 klatek na sekundę w Diablo IV, Star Wars Jedi: Survivor, Grand Theft Auto V, Cyberpunku 2077 czy Control. Ogromnym plusem jest również możliwość obserwowania poboru mocy i klatek na sekundę podczas gry.
Szkoda jedynie, że mamy tutaj dokładnie ten sam akumulator, co w Steam Decku. Z tego względu granie bezprzewodowo (czyli tak, jak powinno się grać na handheldzie) trwa maksymalnie godzinę, co jest zwyczajnie żenującym wynikiem. Jeśli liczycie, że ROG Ally umili Wam przejażdżkę PKP, to cóż… nie mam dobrych informacji. No, chyba że jedziecie z Warszawy Wschodniej do Warszawy Centralnej.
Wrażenia audiowizualne
Kiedy jednak zapomnimy o Windowsie 11 i kiepskiej baterii, przenosimy się do gamingowego raju. Gry nie tylko działają płynnie, ale do tego do tego wyglądają i brzmią fantastycznie. Ekran Full HD z obsługą VRR i LFC, odświeżaniem 120 Hz i jasnością 500 nitów działa doskonale i świetnie podbija kolory, a głośniki radzą sobie zaskakująco solidnie — dlatego wspomniałem wcześniej o pobraniu Spotify na ROG Ally, bo to naprawdę ma sens. Pod tym względem nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Szkoda jedynie, że nie pokuszono się tutaj o ekran OLED — wtedy byłbym absolutnie spełniony.
Wygoda i kultura pracy
Jeśli chodzi o kulturę pracy ROG Ally, to jest… różnie. Podczas grania konsola zachowuje się zaskakująco cicho i spokojnie, nawet w trybie Turbo, co jest ogromną zaletą. Sytuacja wygląda jednak całkowicie inaczej, kiedy pobieramy gry — wtedy ROG Ally staje się bratem bliźniakiem PlayStation 4, tworząc iluzję tego, że siedzimy obok odrzutowca. Dziwne, ale najważniejsze, że komfort podczas grania jest nienaganny.
Jeśli chodzi o to, jak konsola trzyma się w dłoniach, to jest… po prostu dobrze. Konsola jest lekka i przyjemna. Rozłożenie analogów tak jak na padzie od Xboksa nie jest moim ulubionym rozwiązaniem, a brak paneli emitujących touchpada (jak w przypadku Steam Decka) był dla mnie bardzo odczuwalny. Czasem wciskanie jednocześnie triggera i bumpera z tej samej strony sprawiało nieco problemów, lecz w ogólnym rozrachunku było w porządku. Trzyma się w rękach dużo lepiej niż Nintendo Switch, lecz w moim odczuciu nieco gorzej od propozycji Valve.
ASUS ROG Ally — czy warto kupić?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jeśli jesteście konsolowcami i oczekujecie przenośnego sprzętu, na którym pogracie w nowe gry na wyjeździe przez dłużej niż godzinę i który możecie włączyć i od razu cieszyć się grą… to będziecie rozczarowani. Jeśli jednak kochacie grzebać w Windowsie, jara Was ogrom możliwości, chcecie cieszyć się najlepszą możliwą jakością gier przenośnie i nie przeszkadza Wam granie na dużym ekranie z Ally wpiętym w docka czy doładowywanie konsoli co godzinę — będziecie zachwyceni.
ASUS ROG Ally to niezwykle potężny sprzęt. To bez dwóch zdań najpotężniejszy handheld na rynku… tylko właśnie, tu się rodzi pytanie, czy pecet zintegrowany z kontrolerem z baterią na godzinę naprawdę jest handheldem. To niewątpliwie ciekawe urządzenie, ale zdecydowanie nie dla każdego.
- Ładny design
- Ogromna moc — ROG Ally to najpotężniejszy handheld na rynku
- Ekran z VRR i LFC oraz świetną kolorystyką
- Zaskakująco dobre głośniki
- Kultura pracy podczas grania
- ROG Ally to wygodny sprzęt
- Windows 11 daje mnóstwo możliwości — to pecet w szacie konsoli
- Gry ze wszystkich platform
- Trzy tryby do wyboru
- Możliwość wyświetlania dodatkowych informacji w grze
- Wysoka cena
- Windows 11 na 7-calowym dotykowym ekranie to paskudny pomysł
- Żenująca bateria
- Kultura pracy podczas pobierania gier
- Armoury Crate nie jest wymarzoną nakładką
- Brak etui czy docka w zestawie
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu