Polska

Mieli przed sobą maturę, ale spędzali 40 h tygodniowo w laboratorium. Zainteresowało się nimi Ministerstwo Zdrowia

Maciej Sikorski
Mieli przed sobą maturę, ale spędzali 40 h tygodniowo w laboratorium. Zainteresowało się nimi Ministerstwo Zdrowia

Lubię czytać (i pisać) o młodych ludziach, którym się chce. Nie muszą to być Polacy, intrygują także doniesienia o nastoletnich obcokrajowcach prowadzących badania naukowe, tworzących firmy, eksperymentujących, stawiających kroki tam, gdzie wcześniej tego nie robiono. Nie chodzi o szukanie sensacji i tworzenie historii najmłodszych milionerów, ale o zapał i pokazywanie rówieśnikom, że można, że nie ma sensu ciągle narzekać, szukać usprawiedliwień. Tym razem pozytywne informacje dotarły do mnie z Trójmiasta - młodzież, o której pisałem kilka kwartałów temu, działa nadal i rozwija swój projekt.

Lekooporność to zagadnienie, któremu na AW nie poświęcamy zbyt wiele uwagi. Niestety, tematu nie podejmują także inne media, na pierwszy plan wysuwają się Zika czy Ebola, a nie wspominany problem, który przerasta (z nawiązką) zagrożenia z Afryki i Ameryki południowej, o których tak szeroko się rozpisywano. Tymczasem to lekooporność może za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat zbierać srogie żniwo - zwłaszcza w krajach rozwiniętych, gdzie nadużywa się antybiotyków w wyniku czego szczepy bakteryjne stają się na nie odporne. Chodzi zarówno o niewłaściwe stosowanie leków przez ludzi, jak i faszerowanie nimi zwierząt, które znajdują się w naszym łańcuchu pokarmowym. Efekt może być taki, że bakterie, które dzisiaj wydają się niegroźne, za dwie dekady mogą siać spustoszenie, a ofiary nieodpowiedzialnego zachowania będą liczone w milionach.

Temat istotny, dlatego zaciekawiła mnie grupa uczniów jednego z trójmiejskich liceów, którzy postanowili zabrać się za eksperymenty na tym polu. Pod koniec ubiegłego roku pisałem, że metoda opracowywana przez zespół przewiduje modyfikację bakterii Escherichia coli. Miałaby ona wytwarzać biomolekułę niszczącą komórki patogenu, lekooporność stałaby się mniejszym problemem. W pierwszej kolejności zabrano się za tworzenie biomolekuły zwalczającej gronkowca złocistego, ale podkreślano przy tym, że rozwiązanie ma być uniwersalne.

Wracam do tej historii, ponieważ zespół tegorocznych maturzystów w składzie Marcin Pitek, Olga Grudniak, Filip Krawczyk, Olgierd Kasprowicz, Natalia Dziedzic po egzaminach dojrzałości trafił na kolejne wyzwania. Latem spotkał się z wiceministrem zdrowia Krzysztfoem Łandą i zdołał go zainteresować projektem na tyle, że otrzymał oficjalne wsparcie resortu. Co daje taki patronat? Przede wszystkim otwiera drzwi, pozwala dotrzeć do specjalistów, sponsorów, ludzi nauki i biznesu. To istotne, ponieważ zespół jest ponoć gotów testować swoje rozwiązanie. A to wymaga środków i infrastruktury - lekooporność nie zniknie, gdy grupa młodych ludzi powie, że ma na nią pomysł...

Warto przy tym podkreślić, że wsparcie powinno sprawić, że projekt nadal będzie realizowany w Polsce, co ma spore znaczenie, obecna ekipa rządząca przykłada do tego dużą wagę, podkreślają to np. wicepremierzy Gowin i Morawiecki. Chociaż często uznaję ich zapowiedzi i plany za oderwane o rzeczywistości, to uważam, że działanie w takich przypadkach ma sens - trzeba ułatwiać pracę właśnie tym młodym i ambitnym, którzy bez większego problemu mogą wyjechać z Polski i tam rozwijać swoje umiejętności, budować biznes. Dobrym przykładem Olga Malinkiewicz pracująca nad perowskitami - przecież zrobiło się o niej głośno, gdy wyjechała z naszego kraju.

Przy okazji doniesień o wsparciu ze strony ministerstwa, zainteresował mnie najbardziej ten fragment:

Realizacja projektu odbywa się przy wsparciu wielu trójmiejskich podmiotów, z których każdy dołożył starań, aby młodzi badacze mogli skupić się na działalności naukowej i osiągnęli założone cele. III Liceum Ogólnokształcące im. Marynarki Wojennej RP w Gdyni wykazało się dużą elastycznością w kwestii organizacji nauki szkolnej młodych naukowców. Doradczo i finansowo w projekt zaangażował się fundusz inwestycyjny Black Pearls VC z Gdańska. Skomplikowana i wymagająca zaplecza technicznego procedura badawcza prowadzona jest przy wsparciu Pomorskiego Parku Naukowo Technologicznego w Gdyni, który zapewnił dostęp do laboratorium. W opracowaniu metodologii pracy i organizacji naukowej strony projektu zaangażował się prof. Michał Obuchowski z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG i GUMed oraz spółka celowa Uniwersytetu Gdańskiego Techtransbalt zajmująca się komercjalizacją wyników badań naukowych. Na co dzień zespołowi młodych naukowców w kwestiach organizacyjnych i biznesowych pomaga BreakBox Lab.

I właśnie tak powinno to wyglądać: młodym (ale nie tylko) ludziom powinno się pomagać na wszelkie możliwe sposoby. Szkoły i uczelnie muszą ich wspierać, potrzebna jest aktywizacja parków naukowo-technologicznych i podobnych im instytucji, biznes powinien w większym stopniu działać, by łowić talenty i umożliwiać im pracę. W efekcie częściej moglibyśmy czytać/słyszeć takie wypowiedzi:

- Nasz zespół pracował w laboratorium Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni codziennie, przez 5 dni w tygodniu, po 8 godzin. – opowiada Olga Grudniak. – W tym czasie wypracowaliśmy własny system pracy laboratoryjnej, własne niestandardowe metody prowadzenia badań. Aha, no i zdaliśmy matury – dodaje ze śmiechem.

Oby więcej, oby częściej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu