Recenzje gier

Nintendo Switch 2 zrobiło to dobrze. Mam tylko wątpliwości, czy jest się z czego cieszyć

Kamil Świtalski
Nintendo Switch 2 zrobiło to dobrze. Mam tylko wątpliwości, czy jest się z czego cieszyć
Reklama

Stare gry w nieco odświeżonej formie. Nintendo odświeżyło jedne z najważniejszych gier w swoim portfolio. Pytanie tylko, czy aby na pewno mamy się z czego cieszyć?

Nintendo Switch 2 to konsola na którą przyszło nam czekać zdecydowanie zbyt długo. Ale skoro nareszcie się doczekaliśmy, to pełnymi garściami chcemy czerpać z tego, co oferuje urządzenie. A to przynosi nie tylko nowe możliwości sprzętowe, ale również znacząco podnosi przyjemność obcowania z grami, które już jakiś czas temu trafiły na hybrydową konsolę Ninny. Jednym z najbardziej spektakularnych dowodów na to są aktualizacje do jednych z najważniejszych gier minionej dekady: The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Obie one dostępne teraz w specjalnych, ulepszonych, wersjach na Nintendo Switch 2.

Reklama

Hyrule jeszcze nigdy nie było takie ładne... przynajmniej na konsolach

Oba tytuły już w wersjach na oryginalnym Switchu uchodziły za małe arcydzieła. Bez wątpienia pod względem rozgrywki produkcje te na stałe zapisały się wyraźnie w historii branży gier. Jednak edycje na Nintendo Switcha 2 przynoszą namacalne,  zmiany, obok których żaden z graczy nie przejdzie obojętnie. Widać je bowiem gołym okiem już od wejścia Wyższa rozdzielczość, płynne animacje (i to dający radę utrzymywać się na poziomie 60 klatek na skundę nawet w najbardziej wymagających scenach!), obsługa HDR. I to zarówno w trybie telewizyjnym, jak i przenośnym. To coś, obok czego nikt nie przejdzie obojętnie, a ostatecznie Hyrule prezentuje się jeszcze bardziej imponująco. Detale otoczenia, tekstury oraz efekty świetlne są widoczne gołym okiem i... no co tu dużo mówić. To wersja, na którą obie z tych gier zasługiwały od początku. Smutna opowieść jest taka, że na mocnych PC emulacja pozwalała cieszyć się grami w takiej formie (a pewnie nawet i lepszej) już od dnia ich premiery. Najpierw na emulatorach Wii U, a później Switcha...

Poza zmianami wizualnymi, jednym z najbardziej docenianych przez graczy usprawnień są skrócone czasy ładowania. Zarówno Breath of the Wild, jak i Tears of the Kingdom ładują się teraz nawet o połowę szybciej niż na poprzedniej generacji Nintendo Switch. Może nie są one tak turbo ekspresowe jak wiele loadingów na PlayStation 5, ale mimo wszystko czuć tu sporą poprawę i to zmiany, które ucieszą każdego gracza. A jako że w Zeldzie często korzystamy z szybkiej podróży między lokacjami, eksploracja staje się płynniejsza, a my możemy skupić się na przygodzie, a nie niekończących się ekranach ładowania, które obniżały morale graczy równie efektycznie jak spadające klatki podczas rozgrywki.

Nowe wersje kultowych gier przynoszą również nowe narzędzia wspierające rozgrywkę - i to niekoniecznie takie, które dostępne są bezpośrednio na konsoli. Mowa o usłudze Zelda Notes, którą możemy aktywować za pośrednictwem odświeżonej aplikacji Nintendo Switch na smartfonach i tabletach. Dzięki niej gracze otrzymują głosowe wskazówki nawigacyjne, które pomagają odnaleźć kluczowe punkty na mapie: świątynie czy nasiona Koroków. Funkcja automatycznie aktualizuje trasę po szybkiej podróży, a dodatkowo pozwala śledzić postępy i osiągnięcia. Nintendo bardzo fajnie to obmyśliło, trzymając wszystko wygodnie w obrębie swojego ekosystemu i nie puszczając graczy do poradników przygotowywanych przez gamingowe redakcje czy rozmaitych YouTuberów. Ale warto też mieć na uwadze, że Zelda Notes to nie tylko GPS, ale również narzędzie do analizy stylu gry, zliczające pokonane potwory, przebyte dystanse czy liczbę porażek. Codziennie można też wylosować bonus, który wspomoże nas w dalszej podróży.

Obie Zeldy na Switcha 2 pozwalają także na skorzystanie z dodatkowego slotu zapisu gry. To pozwoliło mi na rozpoczęcie nowej przygody bez nadpisywania i utraty postępu z 2017 i 2023 roku, kiedy kończyłem te gry po raz pierwszy. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli żonglujecie między generacjami, to zapisy z wersji na nową generację nie są kompatybilne z poprzednią konsolą.

Te gry powinny tak działać od początku. Kropka

Gdy po raz pierwszy uruchomiłem Breath of the Wild na Switch 2, miałem tylko jedną myśl: nareszcie. Ta gra powinna tak była działać od początku. Przejścia między lokacjami są wyraźnie szybsze, a Hyrule oferuje więcej szczegółów  i... po prostu wygląda pięknie. Spora w tym również zasługa wsparcia dla HDR, który oferuje głębsze kolory i znacznie lepsze oświetlenie. Wszystko gra jak należy. O ile jednak BotW zrobiło na mnie wielkie wrażenie, to Tears of the Kingdom jeszcze bardziej je pogłębiło. Tam bowiem różnice są jeszcze bardziej wyraźne. Gra, która wyraźnie niedomagała na każdym kroku, teraz w końcu działa jak należy. Wygląda pięknie, rusza się pięknie i możemy cieszyć się należycie eksploracją nieba, ziemi i podziemi Hyrule. Nie bez powodu zresztą w mojej recenzji pisałem:

To wszystko brzmi pięknie — i takie jest. I choć potrafię być czepliwy i wymagający w kwestii wydajności i optymalizacji gier na Switcha, to tutaj jest zgodnie z oczekiwaniami. A nawet gorzej. Jest po prostu za wolno, za dużo spadków płynności na każdym kroku. Z jednej strony można powiedzieć że to Switch nie daje rady, z drugiej — że twórcy nie zadbali i odpowiednie podejście. Prawda leży gdzieś po środku, ale za to w jakim stanie jest ta gra... no cóż — nie ukrywam, że czerpanie z niej należytej przyjemności stało się dla mnie znacznie trudniejsze.

Podoba mi się również ta wisienka na torcie, jakim jest notatki Zeldy. I fajnie, że Nintendo zdecydowało się na ich implementację, jednak drobny niesmak pozostawia konieczność korzystania z drugiego urządzenia, by zrobić z nich faktyczny użytek. Jako gracz który regularnie jest zagubiony na niekończących się mapach świata: doceniam możliwość szybkiego odnajdywania ukrytych miejsc. Mimo wszystko implementacja tego bezpośrednio w samych grach (nawet w formie dodatkowego trybu, aktywowanego w opcjach) byłaby znacznie fajniejszym usprawnieniem. A na pewno byłaby znacznie wygodniejsza z perspektywy graczy.

Reklama

Fenomenalne gry stały się jeszcze lepsze. Albo... nareszcie grywalne?

Ulepszone dla Nintendo Switch 2 wersje The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Tears of the Kingdom są czymś więcej niż tylko tchnięciem nowego życia w klasyki. To z jednej strony aktualizacja z prawdziwego zdarzenia, która wyraźnie podnosi jakość rozgrywki na każdym poziomie dzięki szybszym ekranom ładowania, wyższej rozdzielczości, płynniejszej rozgrywce, HDR oraz dodatkowym funkcjom. Z drugiej jednak zasiadając do tych wersji i przepadając w nich na kilka dobrych godzin od wejścia (tak, tak dobre to gry!) zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie mamy za co być tutaj "wdzięczni". I że nareszcie te gry wyglądają i ruszają się jak na XXI wiek przystało. Niestety, Nintendo też wyceniło je po nowemu - dlatego za te wersje w cyfrowym sklepiku giganta przyjdzie nam zapłacić 329,80 zł. Koszmarnie dużo jak za starocie które nareszcie działają jak należy, nie sądzicie?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama