Gry

Recenzja Blades of Fire. Zemsta kowala na kilkadziesiąt godzin

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Blades of Fire. Zemsta kowala na kilkadziesiąt godzin
Reklama

Blades of Fire to najnowsza gra akcji od MercurySteam, która już na starcie wywołała sporo emocji i podzieliła graczy oraz recenzentów. Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Odpowiedź nie jest jednoznaczna – to produkcja pełna kontrastów, która potrafi zaskoczyć, ale i rozczarować.

MercurySteam to studio, które ma na swoim koncie kilka hitów, jak Castlevania: Lords of Shadow czy Metroid Dread. Jednocześnie jednak stoją oni też za wieloma mocno przeciętnymi tytułami. Tym samym ich najnowsza produkcja – opisywane dziś Blades of Fire - była wielką niewiadomą. Dla kogo to gra?

Reklama

Fabuła (a właściwie jej brak)

W Blades of Fire wcielamy się w Arana de Lirę, kowala, który wraz z uczonym Adso wyrusza, by obalić złą królową. Choć świat gry jest mroczny i pełen intrygujących postaci, fabuła została potraktowana po macoszemu. Historia nie angażuje, a jej zrozumienie wymaga czytania dzienników i prowadzenia opcjonalnych rozmów – dla wielu to wada, bo trudno się wciągnąć w opowieść, która nie porywa od pierwszych minut. Plusem są jednak nienachalne żarty i kilka udanych przerywników filmowych.


Świat przedstawiony tutaj jest pod wieloma względami mocno niespójny. Główny bohater to twardy typek – typowy średniowieczny mięśniak. Dla kontrastu Adso przypomina trochę postać wyrwaną z jakiegoś anime. Chwilę później poznajemy natomiast postacie, które mogłyby grać główne role u Tima Burtona. A to wszystko z dużą ilością przemocy, krwi i brutalności. Cóż, może się ten miszmasz podobać, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy nie mieli jednej koncepcji.

Gra jest długa – pierwsze zakończenie zobaczymy po około 55-60 godzinach, a prawdziwe zakończenie wymaga jeszcze więcej czasu i żmudnego poszukiwania sekretów. Niestety, długość rozgrywki wynika z nadmiernego backtrackingu i rozwleczonej eksploracji. Sztuczne wydłużanie i zbyt częste powroty do wcześniej odwiedzonych miejsc sprawiają, że Blades of Fire dość szybko męczy i nuży. Problemem jest też projekt poziomów – o ile same biomy, które będziemy przemierzać są fajne i zróżnicowane, to etapy zaprojektowano w mało przemyślany i chaotyczny sposób. Co gorsza, mapa okazuje się często niewystarczająca i frustrująca w nawigacji

Generalnie od samego początku daje się nam mocno do zrozumienia, żebyśmy olali historię i położyli największy nacisk na walkę oraz crafting. Sęk w tym, że tutaj również idealnie nie jest…


System walki – największy atut tej gry

Starcia przypominają trochę gry z gatunku soulslike, ale gra wypracowała własną tożsamość. Atakujemy różne części ciała przeciwnika, wykorzystując cztery kierunki ataku. Kluczowe jest obserwowanie kolorowych obwódek wokół wrogów, które podpowiadają, jakiego rodzaju broni użyć. System walki jest przyjemny, wymaga taktyki i nie pozwala na bezmyślne „spamowanie” przyciskami. Trzeba zarządzać staminą, blokować, unikać i dobierać odpowiednią broń do konkretnego przeciwnika.

Reklama

Walka jest dynamiczna, satysfakcjonująca i wymagająca, choć nie każdemu przypadnie do gustu jej specyficzna mechanika. Gra potrafi też nieźle sponiewierać na nawet najniższym poziomie trudności, więc nie jest to typowy zręcznościowy akcyjniak. Problem w tym, że przez większość czasu walczymy z powtarzającymi się wariacjami tych samych wrogów, a taktyka nie zmienia się znacząco nawet po kilkudziesięciu godzinach.


Reklama

Mam też wrażenie, że przydałoby się tutaj jeszcze trochę pracy nad hitboxami. To frustrujące, kiedy mimo uników zostajemy trafieni przez przeciwników. Czasem, mimo skutecznie wyprowadzonego ataku natomiast my w nich nie trafiamy, bo stoją nieco wyżej lub niżej. Da się to oczywiście naprawić patchami, ale na chwilę obecną te błędy mocno psują przyjemność ze skądinąd fajnych walk.

Największą innowacją Blades of Fire jest rozbudowany system kowalstwa. Gracz samodzielnie tworzy broń, łącząc różne metale, głownie, rękojeści i runy. Każda broń daje inne możliwości – od powolnych, miażdżących toporów po szybkie, podwójne ostrza pozwalające na zwinne manewry. Nowe schematy odblokowujemy, pokonując różne typy wrogów. To daje ogromne pole do eksperymentów i personalizacji – dla fanów craftingu jest to zdecydowanie prawdziwa gratka.

Proces wykuwania, naprawy i ostrzenia broni jest ciekawy, a sama konieczność zarządzania ich wytrzymałością – choć początkowo może irytować – z czasem okazuje się satysfakcjonującym wyzwaniem.

Niebrzydko, choć i nie za ładnie

Gra korzysta z autorskiego silnika Mercury Engine 6, który pozwalał developerom na pełną swobodę twórczą, choć nie przekłada się to na nowoczesne efekty graficzne. Mimo wysokiej jakości tekstur i świetnej pracy światłem miejscami produkcja przypomina trochę tytuły z poprzedniej generacji. Niemniej ogólnie prezentuje się całkiem przyzwoicie – świat jest szczegółowy, animacje płynne, a efekty specjalne miejscami nawet robią wrażenie.


Reklama


W ucho wpada też naprawdę solidna ścieżka dźwiękowa, która jest zróżnicowana i dobrze buduje klimat. Każde uderzenie młota, szczęk broni, dźwięk rozpryskującej się krwi czy trzask łamanych kości brzmią niezwykle satysfakcjonująco i brutalnie. Otoczenie zaś tętni życiem: słychać szum wiatru, trzask ognia, plusk błota czy groźne pomruki niewidocznych jeszcze przeciwników.

Czy warto zagrać w Blades of Fire?

Blades of Fire to gra pełna sprzeczności. Z jednej strony zachwyca systemem kuźni i walki, który potrafi uzależnić i zmusić do ciągłego eksperymentowania z nowym orężem. Z drugiej – nuży powtarzalnością, frustruje projektami poziomów i rozczarowuje fabularnie. To tytuł dla wytrwałych fanów akcji i metroidvanii, którzy nie boją się wyzwań i cenią sobie satysfakcję płynącą z samodzielnego odkrywania mechanik. To solidna, choć nierówna produkcja.

Twórcy udostępnili dość obszerne demo, które z całą pewnością powinna pomóc w podjęciu właściwej decyzji. I warto skorzystać z tej okazji, żeby samodzielnie wyrobić sobie zdanie, bo Blades of Fire nie jest szczególnie tanią produkcją.

Blades of Fire (Xbox Series X)
plusy
  • Ciekawa i satysfakcjonująca walka
  • Świetny system craftingu, który wciąga
  • Dużo różnorodnych broni
  • Niezłe efekty dźwiękowe i świetna muzyka
minusy
  • Nudna, oklepana fabuła
  • Mnóstwo backtrackingu
  • Chaotyczne poziomy bez pomysłu
  • Na dłuższą metę nuży

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama