Recenzje gier

Klasyki od których nie mogłem się oderwać. Wszystkie "starocie" zasługują na taki szacunek!

Kamil Świtalski
Klasyki od których nie mogłem się oderwać. Wszystkie "starocie" zasługują na taki szacunek!
Reklama

Capcom serwuje kolejny zestaw klasyków. Tym razem mnie oczywisty, ale co ważne: robi to w znakomitej formie. Capcom Fighting Collection 2 to perełka, obok której żaden miłośnik klasycznych produkcji giganta nie może przejść obojętnie!

W świecie gier wideo niewiele gatunków ma tak lojalną bazę fanów jak bijatyki. Jest to gatunek na pozór niezwykle łatwy: każdy może chwycić kontroler i mniej lub bardziej skutecznie oklepać swojego rywala. Od czasu wielkiego boomu na automaty, to gry cieszące się niesłabnącą popularnością. Wraz z upowszechnianiem się coraz mocniejszych konsol domowych, zagrzały one miejsce także i tam — w formie, której przed laty wielu z nas nawet nie potrafiło sobie wyobrazić. Ale każda kolejna era domowych sprzętów przynosiła coraz więcej dóbr i pozwalała scenie rosnąć. Obecnie wielkie turnieje odbywają się już nie tylko w lokalnych salonach gier, ale także online i na wielkich scenach. Bijatyki na stałe wpisały się w krajobraz e-sportowej sceny. Capcom to legenda w temacie bijatyk. Firma ma w swoim portfolio ogromne archiwum i wiele zasług w rozwoju gatunku, a Capcom Fighting Collection 2 stanowi tego idealny przykład. Po pierwszej (skądinąd bardzo udanej) kompilacji, przyszedł czas na kolejną. Tym razem kipiącą nieco mniej znanymi tytułami. I choć wydawało mi się, że z capcomowymi bijatykami jestem za pan brat, to udało im się mnie zaskoczyć tytułem, który widziałem na oczy po raz pierwszy. I cóż mogę powiedzieć: wszystkie klasyki wróciły w blasku chwały, zaś twórcy kompilacji potraktowali je z należytym im szacunkiem.

Reklama

Osiem gier w zestawie. Co oferuje Capcom Fighting Collection 2?

Na kompilację Capcom Fighting Collection 2 składa się siedem tytułów, które trafiły w ręce graczy w latach 1998–2004. W przeciwieństwie do pierwszej części kolekcji, skupionej na najpopularniejszych bijatykach 2D (jak Darkstalkers), druga odsłona celuje w nieco bardziej zróżnicowane mechaniki. Co więcej: nie boi się sięgać po produkcje, które przez wielu zostały już zapomniane w odmętach niepamięci, albo i takie, z którymi nigdy nie mieli przyjemności się zapoznać. W skład zestawu wchodzą:

  • Capcom vs. SNK: Millennium Fight 2000 Pro
  • Capcom vs. SNK 2: Mark of the Millennium 2001
  • Capcom Fighting Evolution
  • Street Fighter Alpha 3 Upper
  • Power Stone
  • Power Stone 2
  • Project Justice (Rival Schools 2)
  • Plasma Sword: Nightmare of Bilstein

Jak widać - jest to dość osobliwy zestaw, a Capcom mówi wprost: mamy się czym chwalić. Mamy co reanimować, a wy macie do czego wracać. O ile produkcji takich jak Street Fighter Alpha 3 Upper nikomu przedstawiać specjalnie nie trzeba, bo to klasyk nad klasykami, o tyle Project Justice (znany również jako Rival Schools), Plasma Sword: Nightmare of Bilstein czy Capcom Fighting Evolution nie są już tak oczywiste w mainstreamie. Że o fenomenalnym Power Stone który oferuje zmagania w nieco innej formie, niż większość klasycznych bijatyk nawet nie wspomnę. Capcom bawi się konwencją i podrzuca nam zarówno gry w dwóch, jak i trzech wymiarach. Bardziej klasyczne i bardziej kreatywne. Firma bawi się konwencją, bo wie, że ich marki wciąż mają grono miłośników, którzy nawet po tych wszystkich latach z przyjemnością powrócą do zabawy. A przy okazji też nie brakuje śmiałków, którzy nęceni zewem przygody chętnie sprawdzą produkcje, których tytuły widzą na oczy po raz pierwszy. W tamtych latach Capcom właściwie nie miał sobie równych w temacie: ich ekipy eksperymentowały, bawiły się konwencją, tworzyły fenomenalne postaci i historie, a także nieustannie kombinowały w temacie rozgrywki. I ten zestaw jest tego idealnym przykładem.

Trochę klasyki, trochę nowoczesności. To zestaw od którego trudno się oderwać

Same gry nawet po tych wszystkich latach się bronią. Ale takie kolekcje przyzwyczaiły nas już do tego, że oferują „coś więcej” niż tylko emulację klasyków, po którą wiedzeni nostalgią gracze sięgają bezrefleksyjnie. To za mało: kto chce je w tak surowej formie, prawdopodobnie za nie ponownie nie zapłaci, a co najwyżej odpali je w formie emulacji

No i właśnie: tutaj jednym z największych atutów zestawu są wprowadzone ulepszenia techniczne. Capcom wyraźnie przyłożył się do tematu emulacji. Wszystkie gry działają płynnie, oferując różne tryby graficzne, filtry CRT, możliwość zmiany proporcji obrazu czy nawet dedykowany suwak do rozciągania ekranu. Na szczęście domyślne ustawienia są dobrane w taki sposób, że nie wymagają od nas żadnych zbędnych kombinacji. Dlatego kolekcja tuż po uruchomieniu pozwoli nam zanurzyć się w zabawie, bez zbędnych formalności.

Bez wątpienia na pochwałę zasługuje opcja personalizacji sterowania. Możemy przypisać kombinacje przycisków do jednego triggera lub ustawić specjalne ułatwienia (tak zwany „easy combo mode”). To rzecz co prawda w pełni opcjonalna (i niedostępna w sieciowych trybach rankingowych), ale bez wątpienia ułatwiająca zapoznanie się z mechanikami i tym, co oferuje dana produkcja bez zbędnej frustracji i wielogodzinnych zabaw metodą prób i błędów. Wszystko podane jest na tacy: i dla casualowej rozgrywki jest więcej niż wystarczające. Ale tak naprawdę to dopiero wstępniak, który z czasem jako gracze dalej eksplorujemy.

Capcom nie zapomniał także o funkcjach dodatkowych, które pozwalają uprzyjemnić zabawę i przenieść ją w realia XXI wieku. Wśród nich m.in. zapisu stanu gry w dowolnym momencie (tzw. quick save), przewijanie rozgrywki, a nawet przełączania pomiędzy wersjami językowymi (japońską i angielską), które podziała w kilku tamtejszych tytułach.

W domu i w internecie. Możemy bawić się jak nam się żywnie podoba!

Wszystkie gry zawarte w kolekcji obsługują tryb multiplayer lokalny oraz rozgrywkę online. I to z użyciem technologii rollback netcode! Takowa zapewnia wyjątkowo płynne i responsywne pojedynki, nawet przy połączeniach których jakość daleka jest od ideału. Co więcej: wypada znakomicie nawet wtedy, gdy stawiamy czoło przeciwnikom z drugiego końca świata, co nie jest wcale takie oczywiste.

Reklama

A żeby było ciekawiej, kolekcja zawiera różne tryby wyzwań, jak High Score Challenge, Fighter Awards czy opcjonalne zadania typu „wygraj bez używania specjalnych ataków”. To drobne dodatki, które skutecznie wydłużają żywotność i zachęcają nas do regularnych powrotów. Nie zabrakło także trybów treningowych, które, choć idealne w swojej prostocie, oferują istotne opcje, takie jak wyświetlanie hitboxów, informacji o klatkach animacji czy historii wprowadzonych komend. To ukłon w stronę bardziej zaawansowanych graczy, którzy chcą dokładnie opanować mechaniki każdej gry. Jak już wspominałem: bijatyki to jedne z tych produkcji, które potrafią zachwycić prostotą od wejścia, ale kiedy zależy nam na zapoznaniu się z nimi bliżej, przyjdzie nam poświęcić wiele godzin, bo liczy się... dosłownie każda klatka i każdy milimetr ekranu.

Dużo więcej niż nostalgia. To po prostu solidny zestaw gier, który daje ogrom frajdy!

Kolekcja oferuje także Muzeum, w którym znajdziemy setki grafik koncepcyjnych, szkiców, materiałów promocyjnych i dostęp do odsłuchu muzyki z gier. To prawdziwy skarb dla fanów Capcomu i szeroko pojętej historii. Opcja prześledzenia rozwoju graficznego serii, zobaczenia plakatów reklamujących dane produkcje w salonach gier czy usłyszenia oryginalnych remixów z automatów dodaje niepowtarzalnego uroku. Trudno też przejść obojętnie obok cyfrowych instrukcji do każdej z gier: stylizowane na te klasyczne książeczki sprzed lat, w których nigdy nie brakowało porad i opisów postaci.

Reklama

Nie da się ukryć, że Capcom Fighting Collection 2, podobnie jak wiele tego typu produkcji, celuje przede wszystkim w serca fanów pamiętających "stare czasy". Te z automatami i Dreamcastem na szczycie. Ale spokojnie: to produkcja, która oferuje znacznie więcej, niż bycie wyłącznie wehikułem czasu. Dzięki przystępności, intuicyjnym systemom i nowoczesnym udogodnieniom, nawet początkujący znajdą tu coś dla siebie. To nie tylko sentymentalna podróż, ale też fajna przypominajka, jak odważnie do tematu Capcom podchodził te dwie dekady temu. Wielkie brawa dla ekipy, że podeszła do wszystkich tytułów z należytym szacunkiem i nie będę ukrywał. Trudno mi się było od tej zabawy oderwać!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama