Latające cysterny nie są niczym nowym, rozwiązania tego typu wprowadzano w lotnictwie już w połowie poprzedniego wieku. Używane w tym celu jednostki przez dekady były ulepszane, ale wciąż wymagały odpowiednio wyszkolonej załogi - nie tylko pilota. Możliwe, że za jakiś czas rola człowieka w tym procesie poważnie się zmniejszy: amerykańska marynarka wojenna chce się doposażyć w autonomiczne cysterny, a firmy z sektora postanowiły podjąć wyzwanie, pokazano już nawet pierwsze maszyny. Potem przyjdzie pewnie czas na autonomiczne myśliwce...
Latająca cysterna bez pilota staje się faktem. Ale nie wezwiecie jej przez aplikację...
Boeing to jedna z firm, które podjęły wyzwanie US Navy, o kontrakt walczy z korporacjami Lockheed Martin oraz General Atomics. Celem jest stworzenie latającej cysterny autonomicznej, która będzie w stanie zapewnić paliwo samolotom Boeing F/A-18 Super Hornet, Boeing EA-18G Growler, oraz Lockheed Martin F-35C. Projekt nazwano MQ-25 Stingray i nie wpisuje się on w odległą przyszłość - wyniki konkursu mamy poznać już w drugiej połowie przyszłego roku. Wspomnianym firmom będzie pewnie zależało na zgarnięciu tego zamówienia, ponieważ na stole pojawi się kilka miliardów dolarów.
Robust? Check
Ready? Check
Changing future air power? Check it out!See the reveal 12/19! #PhantomWorks pic.twitter.com/92PZCtIQP5
— Boeing Defense (@BoeingDefense) 14 grudnia 2017
Cysterna, nad którą pracuje Boeing, powinna przenosić na pokładzie niespełna siedem ton paliwa, pokona z nim dystans przekraczający 400 mil morskich (ponad 740 km). Zatankowane z jej pomocą samoloty będą mogły latać dłużej lub dalej - także i w tym przypadku mowa o setkach mil morskich. Dla Stanów Zjednoczonych, których potęga militarna opiera się m.in. na lotniskowcach i przenoszonych na nich samolotach, to dość istotna kwestia, w zasięgu ich maszyn znajdą się cele położone dalej od morza, jednocześnie będzie to wymagało mniejszego udziału cystern załogowych. Efekt podobny, a ryzyko (i koszty) mniejsze.
Autonomiczna jednostka w armii nie jest oczywiście niczym nowym, o dronach bojowych słyszymy przecież od dawna, to pojęcie poznaliśmy na długo przed "szałem" na konsumenckie urządzenia. I chociaż osiągają one spore rozmiary, to staje się jasne, że firmy zbrojeniowe, chociażby przywołany Boeing, na tym nie poprzestaną, będą tworzyć coraz większe maszyny. Teraz mowa o transporcie paliwa i tankowaniu w powietrzu, dlaczego za kilka-kilkanaście lat nie miałyby one realizować autonomicznie transportu prowiantu czy uzbrojenia? Pewnie szybko usłyszymy, że tak będzie taniej, bezpieczniej i pewniej. A potem może przyjść i czas na pożegnanie pilotów jednostek bojowych.
Trudno stwierdzić kiedy (i czy w ogóle) do tego dojdzie, ale przypomnę słowa sekretarza Departamentu Marynarki Wojennej USA, który kilka lat temu stwierdził, że F-35 Lightning II będzie ostatnim myśliwcem zakupionym przez Departament. Głośno mówi się o tym, że alternatywą są drony: drukowane na lotniskowcach, działające w stadach, gdy przyjdzie taka potrzeba. Wizje z jednej strony przerażające, z drugiej... niepewne - niektórzy twierdzą, że w części zadań człowieka nie da się zastąpić. I nawet jeśli Boeing czy konkurencyjna firma stworzą autonomiczną cysternę, to paliwo będzie już odbierać myśliwiec z pilotem na pokładzie. Tak może być jeszcze przez długie dekady...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu