Felietony

Kupiłem starter za 5 złotych. W gratisie dostałem komornika

Tomasz Szwast
Kupiłem starter za 5 złotych. W gratisie dostałem komornika
Reklama

Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że zmiana numeru telefonu to nic prostszego. Wystarczy kupić starter, zarejestrować, doładować, włożyć kartę SIM do telefonu i można korzystać. W teorii nic niestandardowego nie może się wydarzyć. W praktyce przekonałem się, że jednak tak, a kupując nowy numer, biorę udział w nietypowej loterii.

Zaczęło się od noworocznego postanowienia

Dlaczego tak w ogóle zdecydowałem się na zmianę używanego do 15 lat numeru telefonu? Przez te lata poznało go tak wiele osób i instytucji, że nie dało się dłużej określać go mianem numeru prywatnego. Podobnie jak z adresem e-mail, na który dostaję więcej niechcianej korespondencji, niż tej, na którą czekam. Postanowiłem to zmienić.

Reklama

Pierwszym krokiem do zadbania o higienę cyfrową było ograniczenie aktywności na Twitterze/X właściwie do zera. Wyczyściłem konto, założyłem kłódkę i pozostałem jedynie biernym obserwatorem. Drugi krok to zmiana adresu e-mail. Dotychczas używany pozostał jako służbowy, a nowy stopniowo dystrybuuję wśród rodziny i znajomych.

Trzecim krokiem miała być zmiana numeru telefonu. W tym celu urządziłem sobie spacer po Żabkach, by wybrać ten, który najbardziej mi się spodoba. Przynależność do puli konkretnego operatora nie miała żadnego znaczenia, wszak przeniesienie numeru na kartę to błyskawiczny proces. Udało się kupić kilka starterów, spośród których wybrałem numer, który najmocniej przypadł mi do gustu. Dlaczego akurat ten? Od zawsze podobały mi się stare numery, czyli te z początkiem 50* albo 60*. Miałem świadomość, że numer nie jest nowy i zapewne ktoś już z niego wcześniej korzystał. Nie przyszło mi jednak do głowy, jakie konsekwencje mogą się z tym wiązać.


Stare numery mają swoją historię. Niekoniecznie dobrą

Numer, który zarejestrowałem na swoje prywatne dane, miał bardzo prostą konstrukcję: ABC DBC DCE. Zadowolony włożyłem go do jednego z testowych telefonów, wykupiłem subskrypcję i oswajałem się ze zmianą. Na całe szczęście nie zdążyłem go nikomu podać. To, co stało się następnego dnia, kompletnie mnie zaskoczyło.

Już od godzin porannych zacząłem otrzymywać połączenia z nieznanych numerów stacjonarnych i komórkowych. W pierwszej chwili pomyślałem, że pewnie znowu fotowoltaika, badania dla seniorów czy inny pokaz garnków. Postanowiłem jednak, że odbiorę jedno z takich połączeń. Spodziewałem się usłyszeć nagranie, jednak nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Dzwonił człowiek, który od razu zapytał o pana Wiesława. Na pytanie, o kogo właściwie chodzi, otrzymałem odpowiedź, że mam przestać udawać i doskonale wiem, kto dzwoni i po co. Rozłączyłem się.

Kilka godzin później kolejny telefon z nieznanego numeru. Znowu pytanie o pana Wiesława. Tym razem uprzejma pani poinformowała mnie, że dzwoni z firmy windykacyjnej i podała jej nazwę. Gdy wyjaśniłem sytuację, że jestem nowym użytkownikiem tego numeru, obiecała, że odnotuje to w systemie i więcej połączeń nie będzie. Naturalnie, połączenia wróciły i to już po kilku dniach.

Postanowiłem poczekać na to, co wydarzy się dalej i nie wyjmowałem nowej karty SIM z telefonu. Jakoś tuż po świętach zadzwonił jeszcze inny nieznany numer. Tym razem czara goryczy się przelała – był to telefon z kancelarii komorniczej. Oczywiście do pana Wiesława. W podobnym czasie zadzwonił rozżalony klient, który pytał o jakąś nieistniejącą już firmę.

Reklama

Wszystko było jasne – stałem się posiadaczem numeru z historią. Bardzo złą historią.

Operatorzy prowadzą recykling numerów i to zupełnie normalne

Jak wspomniałem wcześniej, nie mam pretensji do operatora o to, do kogo wcześniej należał ten pechowy numer. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że operatorska pula nie jest nieskończona i nieużywane już numery, które zostały dezaktywowane, po jakimś czasie wracają do puli.

Reklama


Czy kupując nowy numer, zastanawialiście się nad tym, jaką może mieć historię?

Po jakim? Postanowiłem to sprawdzić. Poprosiłem o pomoc Grzegorza Ułana, czyli redakcyjnego specjalistę od branży telekomunikacyjnej. Dzięki temu, co udało mu się ustalić, wiem już, na jakiej zasadzie działa proces przywracania do życia starych numerów i po jakim czasie trafiają do następnego klienta. Oczywiście zdobytej wiedzy nie mamy zamiaru zatrzymywać dla siebie. O tym, co zrobić, gdy trafi Wam się numer po niefajnym poprzedniku, przeczytacie w podlinkowanym materiale. Ja trafiłem na numer po notorycznym dłużniku, który najprawdopodobniej prowadził nierzetelną firmę. Zawsze mogłem jednak trafić na numer do specjalisty od brudnej roboty, czy sprzedawcy towarów, którymi handel jest w Polsce prawnie zabroniony.

Co robić, gdy nasz numer wcześniej należał do dłużnika? Wiemy i pomożemy

W momencie, gdy uświadomiłem sobie, w jakiej sytuacji się znalazłem, postanowiłem niezwłocznie zadziałać. Naturalnie, jako pierwsze przyszło mi do głowy najprostsze rozwiązanie – subskrypcję zakończyłem, kartę SIM wyrzuciłem. Nie zawsze jest to jednak możliwe, a często po prostu nieopłacalne. Co powinienem zrobić w sytuacji, gdy doładowałem numer na kartę kwotą kilkuset złotych, żeby nie musieć o tym myśleć przez cały rok? Czy da się odzyskać te pieniądze? Czy uda się zmienić numer?

To jednak w kwestii numeru na kartę, która wydaje się być relatywnie prosta. W teorii znacznie gorzej będzie, gdy podpisaliśmy z operatorem umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych na numerze ze złą historią. Jak wtedy zachowa się operator? Czy będzie pomocy i wyrozumiały? Czy uda się bez problemu rozwiązać zaistniałą sytuację?

Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdziecie w materiale Grzegorza, do którego lektury zachęcamy.

Sprawdź też: Co zrobić, gdy kupiliśmy numer telefonu po dłużniku? Zapytaliśmy operatorów

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama