VOD

Krew i Złoto – niemieckie polowanie na nazistów w stylu Tarantino

Patryk Koncewicz
Krew i Złoto – niemieckie polowanie na nazistów w stylu Tarantino
Reklama

Złoto, krowa, naziści i jeden dezerter z umiejętnościami Johna Wicka.

Do oferty Netfliksa trafiła wczoraj niemiecka produkcja drugowojenna z pogranicza dramatu i filmu akcji. Sprawdziliśmy, czy warto poświęcić półtorej godziny na dzieło Petera Thorwartha, reżysera takich „hitów” jak Krwawe niebo i To nie mój dzień.

Reklama

Zabili go i uciekł

Wiosna 1945 roku – mit wielkiej rzeszy upada na oczach ostatnich niedobitków niemieckiej armii, coraz mocniej dociskanych przez aliantów. Wojna dobiega końca, a ostateczny szturm na Berlin jest już tylko kwestią czasu. Morale wermachtu zanikają i żołnierze coraz częściej posuwają się do dezercji. Hitler i jego świta SS-manów nie mogą sobie pozwolić na tolerowanie niesubordynacji, dlatego ucieczka z pola bitwy jest równoznaczna z wyrokiem śmierci. W takich okolicznościach poznajemy Heinricha – młodego piechura z doświadczeniem zbieranym na wielu europejskich frontach, który pomimo odznaczeń i umiejętności bojowych wcale nie pali się do walki.

Źródło: Netflix

Szeregowiec marzy jedynie o tym, by powrócić do córki i raz na zawsze odciąć się od nazistowskich powiązań. Podczas próby ucieczki zostaje złapany przez dowódcę SS i jego świtę, a następnie powieszony na drzewie. Przed śmiercią ratuje go jednak Elsa – mieszkająca nieopodal Niemka, która na własnej skórze doświadczyła skutków hitlerowskiego reżimu.

Dobrzy Niemcy, źli naziści

I tu zapewne mogą pojawić się pierwsze głosy krytyki, bo film wyraźnie dzieli postacie na dobrych Niemców i złych nazistów. Dowiadujemy się, że Heinrich został do armii wcielony siłą, a Elsa straciła rodzinę przez sprzeciw wobec nazistowskiej ideologii. Bohaterowie mają więc swoje motywy, by nienawidzić panoszących się w okolicznej wiosce żołnierzy, którzy przybyli tam nie tylko w poszukiwaniu prowiantu, ale także tytułowego złota. Poszukując jedzenia trafiają na farmę Elsy, zamieszkiwanej przez jej chorego brata i rannego Heinricha, dochodzącego do siebie po otarciu się o śmierć. I tak zaczyna się pełna brutalnych zabójstw jazda w stylu Quenitna Tarrantino – klimatem przypominający Bękarty Wojny – z lekką nutą czarnego humoru rodem z Jojo Rabbit.

Źródło: Netflix

Szybko okazuje się, że na ukryte w wiosce żydowskie złoto chrapkę mają nie tylko żołnierze, ale także okoliczni mieszkańcy, do reszty wypaczeni pragnieniem bogactwa. Wspomniałem o tym, że film dzieli postacie na dobrych Niemców i złych nazistów, ale nie ukrywa przy tym podłości, do jakich posuwali się zwykli obywatele rzeszy. Przetacza się tam bowiem motyw kryształowej nocy i nieuzasadnionej przemocy wobec Żydów, a także bezrefleksyjne oddanie interesom partii w imię własnych korzyści. Heinrich sam nazywa swoich pobratymców narodem morderców, jednak to właśnie Ci „dobrzy” Niemcy rozprawiają się ostatecznie z oddziałem SS i to w iście wybuchowym stylu.

Źródło: Netflix

Chciałem uniknąć porównań do Johna Wicka, ale umiejętności obsługi broni i walki wręcz od razu budzą takie skojarzenia. Jeśli więc lubicie brutalne kino, w którym trup ściele się gęsto, a bohaterowie mordują się wszystkim, co znajdą pod ręką, to Krew i Złoto powinien przypaść Wam do gustu. Wygląda to widowiskowo, ale nie ma co ukrywać, że trochę naiwnie. Heinrich jest chodzącą maszyną do zabijania niczym Keanu Reeves, mimo całego wachlarza odniesionych ran, które położyłyby do grobu każdego innego szeregowca. Jednak nie realizmu oczekujemy od takich produkcji, a wartkiej akcji i hollywoodzkiego show – tego zaś filmowi Petera Thorwartha odmówić nie można.

Chciwość ponad wszystkim

Krew i Złoto niesie proste przesłanie – ludzka chciwość zawsze wyłania się na pierwszy plan, nawet jeśli osiągniecie celu wymaga wbicia ostrza w plecy pobratymców i bliskich. Nie jest to jednak film, który ma skłonić widza do większych refleksji. Znajdziecie tam kilka wyraźnie humorystycznych momentów, wskazujących na to, że scenarzyści nie celowali w stworzenie poważnego dramatu wojennego, choć warto zaznaczyć, że znalazło się tam miejsce dla mocnych scen, przeznaczonych dla dorosłego widza.

Źródło: Netflix

Przyznam szczerze, że jestem trochę zaskoczony, bo ostatnim dobrym (i godnym polecenia) filmem wojennym na Netfliksie był Na zachodzie bez zmian. Krew i Złoto nie jest wybitne, ale to dobrze spędzony czas i mógłbym nawet wybrać się na tą produkcję do kina. Jeśli przymkniecie oko na niektóre uproszczenia i trochę rozczarowującą końcówkę, to otrzymacie porządnego akcyjniaka, nie tylko dla fanów filmów wojennych.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama