Chiński Steve Jobs - tak określany jest przez niektórych Lei Jun, CEO Xiaomi. Parę lat temu wydawało się, że to rzeczywiście geniusz, głównie marketingu i sprzedaży. W bardzo krótkim czasie zdołał zbudować firmę, która napędziła stracha wielkim konkurentom, brand, który stał się rozpoznawalny na całym świecie. O startupie było głośno, jego produkty stawały się obiektem pożądania (zwłaszcza w cenie zaproponowanej przez producenta), decydenci przedsiębiorstwa mówili, że w ciągu kilku lat mocno namieszają na rynku. A potem coś się zacięło, rozwój nie był już tak oszałamiający. Nie oznacza to jednak, że firma składa broń.
Xiaomi zamarzyło się zostać marką premium. Do wyższych cen dorzucą tysiąc sklepów stacjonarnych
Xiaomi to interes, któremu należałoby poświęcić książkę (kto wie, może w Chinach już to zrobili). Firma zapewniła branży smartfonowej powiew świeżości i to na kilka sposobów: pokazała, że sprzęt może być dobry i tani, zaprezentowała nowe podejście do handlu, uczyniła e-commerce wunderwaffe i sprawiła, że klienci w pocie czoła klikali "kupuj", gdy na rynek trafiała kolejna partia smartfonów tego producenta. Bo Xiaomi nie tworzyło na zapas - z jednej strony wynikało to z oszczędności, z drugiej z chęci nakręcenia w ludziach pożądania do sprzętu, który nie jest łatwo dostępny. Rozpoczęło się szaleństwo, moda na Xiaomi, ale szybko okazało się, że drugiego Apple z tego nie będzie.
Firma przestała bić oszałamiające rekordy sprzedaży, musiała się zmierzyć nie tylko ze starymi wygami w postaci Apple czy Samsunga, lecz także z innymi chińskimi młodymi wilkami. Stało się jasne, że dobre smartfony w atrakcyjnej cenie potrafią tez robić firmy X, Y, Z. Trzeba było zapomnieć o pierwszym miejscu sprzedaży na rynku chińskim i podium na rynku globalnym.
Klienci chcą premium, my im to damy
Niedawno na temat rozwoju firmy wypowiedział się Hugo Barra, jeden z top menedżerów korporacji, kiedyś ważna postać w Google.
Zauważył on, że smartfony Xiaomi drożeją i stwierdził, że ten proces będzie postępował, a wynika to z... oczekiwań klientów: ludzie chcą produktów premium, więc firma wychodzi im naprzeciw, wykorzystuje lepsze komponenty, poprawia jakość. A to oczywiście musi oznaczać wzrost cen. Czy to sprawi, że nie będzie już można kupić taniego Xiaomi? Nie, należy się raczej spodziewać rozszerzania oferty: będzie i coś w przystępnej cenie i coś z najwyższej półki. Przecież tak robi Samsung i jakoś sobie radzi.
Ruch Xiaomi nie powinien zaskakiwać - nie jest tajemnicą, że na tanich telefonach trudno wypracować zysk - Samsung zarabia na słuchawkach z najwyższej półki, Apple kosi miliardy dolarów, bo telefon tego producenta określany jest słowem premium (kiedyś pisałem, że to nieporozumienie) i towarzyszy mu wysoka marża. Aby zarabiać, Xiaomi też potrzebuje swojej linii premium. To jednocześnie walka z dotychczasowym obrazem firmy, producenta, który kojarzy się ze słowem "tani". Xiaomi nie chce być tanie, bo to nie przynosi kokosów. Apple nie podbiło chińskiego rynku niskimi cenami - wdarło się na szczyt sprzedaży oferując najdroższe telefony na rynku.
Xiaomi czerpie z Apple i Samsunga
Pisałem kiedyś, ze Xiaomi nie powinno być nazywane chińskim Apple, lecz chińskim Samsungiem i to staje się coraz bardziej widoczne: firma rozszerza ofertę, ma w niej już nie tylko sprzęt mobilny, RTV czy AGD, ale też np. rower elektryczny, pojawił się dron. Od Apple także jednak można coś zaczerpnąć: sklepy. Chiński producent w ciągu kilku lat zamierza otworzyć na całym świecie tysiąc sklepów stacjonarnych. Experience center, bo tak nazywane są te obiekty, będą pewnie czymś na kształt Apple Store.
Tak oto firma, która chciała oferować produkty dobre i tanie, zaczyna zmierzać w kierunku wyższych cen. Ten sam producent prezentował nowe podejście do sprzedaży, by ostatecznie otwierać sklepy stacjonarne. Kilka lat temu mogło się wydawać, że to Xiaomi zmusi konkurencję do ostrych zmian, okazało się, że rynek wymusza przemiany Xiaomi. Ot, paradoks. Ważne jest to, że firma nie walczy z tymi zjawiskami - dostosowuje się do sytuacji na rynku. Niedawno pisałem, że zdaniem CEO BleckBerry żadna firma nie utrzyma się w biznesie smartfonowym oferując wyłącznie telefony i od Xiaomi słyszymy, że to nie jest producent smartfonów, że ma większe ambicje, plany i szersze pomysły. Tworzy ekosystem, w którym słuchawki, zwłaszcza te tanie, są niewielkim elementem układanki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu