Felietony

Jak producenci smartfonów sami wpychają mnie w ramiona Apple

Krzysztof Rojek
Jak producenci smartfonów sami wpychają mnie w ramiona Apple
46

Chcąc dziś wybrać nowy smartfon, bardzo rzadko zetkniemy się z produktami o przekątnej ekranu mniejszej niż 6 cali. W momencie w którym telefony z Androidem rosną, Apple idzie naprzeciw tym trendom. I ja wieszczę mu sukces.

Od kiedy na rynek weszły smartfony, podczas kupowania nowego telefonu zawsze spoglądałem tylko i wyłącznie na porfolio producentów telefonów z Androidem. Nie dlatego, że pałałem nienawiścią do Apple – po prostu świat urządzeń z systemem od Google oferował zazwyczaj lepszy stosunek ceny do możliwości oraz większą różnorodność. Dzięki temu mogłem wybrać urządzenie, które jest najlepiej dopasowane w danym momencie do moich potrzeb. Kiedy wchodziłem do sklepu, to na półce obok siebie stały modele o różnych kształtach i rozmiarach, a wśród nich takie np. LG G Flex, HTC Desire Z i Sony Xperia Mini. Innymi słowy – miałem z czego wybierać.

Niestety, trendy w designie smartfonów powodują, że większość dziś produkowanych urządzeń to w gruncie rzeczy bardzo podobne do siebie „kanapki” ze szkła i metalu. Producenci, rywalizując ze sobą na megapixele, megaherce i miliamperogodziny, siłą rzeczy stosują bardzo podobne rozwiązania. Z tego też względu telefony przypominają mi nieco bolidy Formuły 1, które też na pierwszy rzut oka wyglądają identycznie. Muszą takie być, ponieważ zasady aerodynamiki są takie same dla wszystkich. Bardzo podobnie jest w smartfonach – „fizyki nie oszukasz” i jeżeli chcesz włożyć do telefonu dużą baterię i zachować jego smukłość, to gdzieś trzeba ją zmieścić. W taki sposób pożegnaliśmy się z takimi elementami jak gniazdo minijack, a niedługo powiemy „papa” tacce na karty sim i SD na rzecz standardu e-SIM i cloud storage. Do tej pory było to dla mnie zrozumiałe i w pewnym stopniu nawet to akceptowałem, jednak ostatnie przecieki zarówno z obozu Samsunga jaki Apple utwierdzają mnie w przekonaniu, że pomimo swojej sympatii do urządzeń z robocikiem niedługo dokonam zmiany „obozu”. Co więcej – być może będę do niej nawet w pewnym sensie zmuszony.

Na co zwracam uwagę wybierając smartfon?

Musicie bowiem wiedzieć, że jedną z cech, które najbardziej cenię sobie w smartfonach to poręczność. Pomimo tego, że jestem słusznego wzrostu, sytuacja w której mogę obsłużyć ekran jedną ręką jest dla mnie po prostu najbardziej komfortowa. Z tego też względu telefony używane przeze mnie na co dzień już od wielu lat z „flagowcami” nie mają nic wspólnego. Ostatnim urządzeniem, które służyło mi jako daily driver i które mogło pochwalić się na swoje czasy topową specyfikacją był Samsung Galaxy SII (ostatnio jeden z naszych redaktorów wrócił do niego na kilka dni). Od tamtej pory miałem w rękach kilkadziesiąt, jeżeli nie kilkaset modeli, jednak mój wybór zawsze padał na urządzenia kompaktowe – Huawei P8 Lite, Samsung Galaxy A3 2016, czy mój obecny telefon - Galaxy A40. Na odejście od tej reguły zdecydowałem się tylko raz, kiedy mój wybór padł na Huaweia Mate 10 Lite.

To nie był dobry pomysł.

Samo urządzenie bowiem nie było wcale złe, ale jego obsługa jedną dłonią była po prostu niemożliwa. Szczególnie denerwowało mnie to np. w komunikacji miejskiej, kiedy trzymałem się ręką uchwytu i chciałem sięgnąć do jakiejś ikony w którymś z górnych rogów. W takich momentach miałem wrażenie, że telefon zamienia się w smartfonowy odpowiednik artysty cyrkowego, którego nadrzędnym celem w życiu jest zrobienie efektownego backflipu i potłuczenie ekranu o brudną posadzkę tramwaju. Co więcej – podczas całego czasu użytkowania Huaweia zauważyłem, że producenci kieszeni w jeansach chyba przespali najnowsze trendy. Telefon nie był bowiem w stanie zmieścić się w całości w kieszeni w żadnej z par spodni które posiadam. Nie wiem jak was, ale mnie taka sytuacja irytowała, ponieważ stale miałem wrażanie, że urządzenie zraz się z niej wyślizgnie. Dlatego też, w porównaniu do Huaweia, modelu A40 używa się mi po prostu pewniej i wygodniej.

Koniec kompaktowych smartfonów w portfolio

O tym, że smartfony, kolokwialnie rzecz mówiąc, „rosną” wszyscy wiedzą od dawna. Apogeum tego dla mnie są modele z kinowymi proporcjami, jak Sony Xperia 1 czy Motorole z linii One. Na placu boju „mniejszych” telefonów z Androidem, po tym jak jakiś czas temu wycofało się z niego Sony ze swoja serią Compact, został już tylko Samsung z modelami takimi jak wspomniany już A40 czy S10e. Niedawno opublikowane informacje pokazały jednak, że raczej musimy szykować się na koniec poręcznych urządzeń także u Samsunga. Następca A40 ma bowiem dostać znaczny upgrade baterii (do 3500 mAh) i najnowsze przecieki potwierdziły, że oznacza to wzrost wymiarów całego urządzenia. Z rodziny S20 jak dobrze wiemy znikł także wariant „e”. Wycofanie się z tego modelu już po roku może oznaczać, że jego sprzedaż bardzo drastycznie rozminęła się z założeniami i kontynuacja linii była po prostu nieopłacalna.

Znamienne, że w momencie, w którym przecieki sugerują, iż ostatni z dużych producentów rezygnuje z kompaktowego smartfona, jego największy rywal i nemesis – Apple – zdaje się robić dokładnie odwrotnie. Coraz więcej bowiem słyszymy o możliwym nadejściu „następcy” iPhona SE, ochrzczonego przez fanów mianem iPhona 9. Niedawno opublikowane wideo sugerowałoby, że jest to smartfon rozmiarów modelu 8, w którym Apple zastosowało najnowsze na te chwile komponenty z procesorem A13 Bionic na czele.  Co więcej – telefon ten będzie prawdopodobnie świetnie wyceniony, ponieważ według przecieków ma kosztować ok. 400 dolarów (~1600 zł, choć polska cena będzie oscylowała zapewne bliżej 2000 zł). Jeżeli za chwilę na horyzoncie nie pojawi się jego godny konkurent, będzie to oznaczało, że Samsung (i wielu innych) oddal moim zdaniem całkiem sporą grupę konsumentów „bez walki”.

Jaka przyszłość czeka kompaktowe smartfony?

Mam szczerą nadzieję, że smartfon Apple okaże się dużym hitem sprzedażowym. Nie wykluczam też, że z braku jakiejkolwiek alternatywy będę miał w tym swój udział. Już wcześniej kusiło mnie, czy nie spróbować z „ósemką”, jednak finalnie przywiązanie do Androida wzięło górę. Być może teraz nie będę miał innego wyjścia. Co prawda nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Jakąś tam nadzieją dla mnie są np. smartfony składane. Moim faworytem w tej dziedzinie jest koncept zastosowany w Motoroli Razr, głównie ze względu na wyraźnie mniejsze wymiary po złożeniu przy jednoczesnym zachowaniu dużej przestrzeni roboczej. Zanim jednak technologia „składaków” dojrzeje do tego, by mogły być one czymś więcej niż tylko pokazem możliwości technologicznych producenta, przy wyborze kompaktowego smartfona należy patrzeć na bardziej „tradycyjne” telefony.

Podsumowując –  jeżeli iPhone 9 wejdzie na rynek w takiej formie, jak na przeciekach, to chciałbym, aby konsumenci zagłosowali za nim portfelem. Czemu? Bo być może pozwoli to innym producentom ocknąć się z letargu i obok smartfonów rozmiaru lodówki wrzucić do swojego portfolio także coś, co bez trudu da się zmieścić w kieszeni. Dzięki temu świat Androida odzyska choć cząstkę tego, co niegdyś było jego głównym atutem.

Różnorodność.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu