Recenzja

To pierwszy taki międzynarodowy eksperyment Netfliksa. Nie zabrakło w nim Polski. "Kierunek: Noc" - recenzja

Konrad Kozłowski
To pierwszy taki międzynarodowy eksperyment Netfliksa. Nie zabrakło w nim Polski. "Kierunek: Noc" - recenzja
Reklama

Netflix dość często wpada na oryginalne pomysły na swoje seriale, czego najlepszym przykładem jest europejska produkcja "Kierunek: Noc". Bohaterowie walczący o życie mówią w kilkunastu językach, akcja rozgrywa się głównie na pokładzie samolotu, a całość oparto w w pewnym stopniu na książce Jacka Dukaja.

Wyobraźcie sobie, że jesteście już na pokładzie samolotu i spokojnie czekacie na start. Wtedy do kabiny wkracza uzbrojony mężczyzna, wykrzykuje coś o nadchodzącym zagrożeniu i zmusza załogę do przedwczesnego odlotu. Wszystko po to, by zdążyć przed wschodem słońca. Zasób naturalny, dzięki któremu na Ziemi istnieje życie miałby być śmiercionośny? Toż to kompletny nonsens. Wasza reakcja może być dwojaka: albo będziecie czekać na rozwój wypadków i oddacie swój los w ręce innych, albo zdecydujecie się coś z tym zrobić. Tylko skąd mielibyście pewność, że ten człowiek, który siłą wdarł się do samolotu nie ma racji? Bo przecież każdy z nas miałby cień wątpliwości.

Reklama

"Kierunek: Noc" luźno bazuje na książce "Starość Aksalotla" Jacka Dukaja


Dokładnie w takiej sytuacji znaleźli się pasażerowie samolotu na lotnisku w Brukseli w pierwszym odcinku serialu "Kierunek: Noc", który luźno bazuje na elementach powieści Jacka Dukaja pt. "Starość Aksolotla". Niedługo później wszyscy przekonali się, że wymachujący karabinem facet ma rację. Promienie Słońca sieją spustoszenie, bo ludzie od nich po prostu umierają. Całe miasta i kraje. Jedynym sposobem na uratowanie się jest unikanie kontaktu ze światłem słonecznym, a lepiej niż pozostając pod osłoną nocy w samolocie, który jest najszybszym środkiem transportu jakim dysponujemy, po prostu nie ma. Ale to wcale nie oznacza, że współpasażerowie będą dla siebie wyrozumiali i pomiędzy nimi nie będzie dochodzić do konfliktów. Tym bardziej, że na pokładzie znalazły się między innymi osoby z Francji, Belgii, Turcji, Włoch, Maroka, Polski i Rosji. W obsadzie znaleźli się Ksawery Szlenkier, Pauline Etienne, Laurent Capelluto, Nabil Mallat, Stéfano Cassetti, Jan Bijvoet, Astrid Whettnall, Vincent Londez, Regina Bikkinina, Alba Gaïa Bellugi, Babetida Sadjo i Mehmet Kurtulus.

Czytaj też: Stephen King rekomenduje produkcje z Netflix

Międzynarodowość serialu to jedna z jego największych zalet

To właśnie ta międzynarodowość produkcji i bohaterów sprawia, że "Kierunek: Noc" wybija się na tle innych produkcji. To przesunięcie pewnej granicy, bo choć niezbędne jest, by (prawie) wszyscy byli w stanie porozumiewać się po francusku czy angielsku, to każdy z nich rzuca pod nosem odzywki lub kontaktuje się ze swoimi bliskimi w rodzimym języku. Taka różnorodność prowadzi do różnicy zdań, konfliktów słownych i fizycznych, bo autorzy serialu postanowili wykorzystać także kilka stereotypów, o których istnieniu wiemy wszyscy, ale sami nie chcemy mówić wprost. Ale nie tylko pochodzenie bohaterów ma znaczenie, lecz także ich doświadczenia życiowe.


Każda z osób na pokładzie znalazła się tam z innego powodu i zabrała ze sobą swój bagaż doświadczeń. To powoduje, że ich umiejętności mogą okazać się przydatne, ale niejednokrotnie prowadzi to również do opacznego odbierania działań innych. Mało kto jest w tej sytuacji do końca szczery, każdy ma własną tajemnicę, a te jak wiemy mają w zwyczaju wychodzić na jaw w najmniej spodziewanych momentach.

To nie jest hollywoodzka super produkcja. I bardzo dobrze

Wszystkiemu powyżej poświęciłem naprawdę dużo tekstu, ale jest ku temu powód - to najsilniejsze atuty serialu. "Kierunek: Noc" nie jest super produkcją, w której budżet mógł pozwolić twórcom (w tym Tomaszowi Bagińskiemu, który jest tutaj producentem, podobnie jak przy "Wiedźminie" oraz Jackowi Dukajowi, który również pełni rolę producenta) na realizację ambitnych scen prezentujących apokalipsę, jaka przetoczyła się przez Ziemię. Producenci musieli lawirować między tym co pokazać się da, czego bez odpowiednich środków zrobić się nie uda, a także tym, co w ogóle nie powinno pojawić się na ekranie. Dla niektórych może to być nieco rozczarowujące, ale z drugiej strony odkrycie wszystkich kart na przestrzeni pierwszych odcinków byłoby krzywdzące dla serii. Oprócz tego, nasza niewiedza na temat losów całej planety oraz stymulacja wyobraźni widzów może zadziałać zachęcająco. W zbyt wielu produkcjach wyłożenie wszystkiego na stół sprawiło, że widzowie odwrócili się od serialu.

Reklama

Podoba mi się klimat i tempo akcji serialu "Kierunek: Noc"

Te niedopowiedzenia działają w mojej ocenie na korzyść serialu "Kierunek: Noc" i idą w parze z właściwymi dynamiką i tempem akcji. Koncentrujemy się na wąskiej grupie osób starającej się przeżyć, co prawdopodobnie dotyczyłoby także i nas, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji. W serialu nie oglądamy samych gwiazd z małego i dużego ekranu - wręcz przeciwnie to dla większości widzów będą nowe, nieznane twarze, co może też sprawić, że wydarzenia przedstawione w serialu będą bardziej przyziemne i wiarygodne. Tym, co raziło mnie najbardziej podczas seansu, nie były skromne efekty specjalne, lecz brak wielowymiarowości niektórych postaci. Wielu z pasażerów zdaje się mieć konkretną rolę do odegrania, co widać już od samego początku. W innych przypadkach czeka nas zaskoczenie niektórymi decyzjami i działaniami postaci, więc w jakimś stopniu to wszystko się wyrównuje.

To tylko 6 odcinków i czeka was kilka niespodzianek


Reklama

Nie oczekujcie po "Kierunek: Noc" ekstra widowiska na poziomie niektórych hollywoodzkich blockbusterów. To serial, w którym pierwsze skrzypce odgrywają charaktery i... narodowość postaci, które muszą zmierzyć się z wyjątkowym zagrożeniem. Taki był cel i scenarzyście Jasonowi  George'owi oraz dwójce reżyserów - Inti Calfat i Dirk Verheye - udało się to pokazać. Oczywiście, że uniknęli niektórych głupotek i przewidywalności kilku problemów (które musiały się pojawić), ale uważam, że serial ma swój klimat i zdołano pokazać, jak może wyglądać międzynarodowa produkcja, w którą zaangażowano kilka różnych nacji. "Kierunek: Noc" ma spory potencjał, którego jeszcze nie wykorzystano, dlatego liczę, że przy odrobinę większym budżecie ewentualna druga seria wyciśnie z tej historii jeszcze więcej, bo pierwszy sezon (6 odcinków) mija bardzo szybko. A jeśli taki eksperyment się powiedzie (oglądalność będzie zadowalająca), to niewykluczone, że Netflix oraz inne platformy postarają się o więcej takich produkcji.

Polecamy: Netflix – wstępna lista nowości na maj. Te premiery już znamy

Premiera serialu "Kierunek: Noc" na Netflix już 1 maja.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama