W sieci pojawiają się bardzo ciekawe doniesienia prosto z Tajwanu, ojczyzny większości głównych producentów podzespołów komputerowych, takich jak ASUS, MSI czy Gigabyte. Okazuje się, że w związku ze spadkiem zainteresowania kartami przez "górników", popyt praktycznie się załamał, ale producenci nie chcą obniżać dalej cen.
Walka o jak najwyższą marżę
Każda firma chce i musi zarabiać, jeśli ma istnieć na rynku. Jednak producenci takich komponentów jak najlepsze karty graficzne czy płyty główne przez ostatnie lata operowali na bardzo niskich marżach. Oznacza to, że na każdym swoim produkcie zarabiali nie więcej niż 8-10% jego wartości. To wbrew pozorom nie jest dużo, jeśli ma pokryć wszystkie dodatkowe koszty funkcjonowania firmy. W takim wypadku istotna jest skala działania, ale przy cały czas spadającej sprzedaży komputerów PC, trudno jest ją powiększać.
Dlatego dla wielu firm niemal zbawieniem okazały się kryptowaluty. Dzięki ogromnemu popytowi ze strony osób, które chciałby zarabiać na tym fenomenie, ceny kart mogły drastycznie wzrosnąć. Nagle zysk na jednej karcie sięgał nawet 50% i do takiego dobrobytu bardzo łatwo się przyzwyczaić. Jednak od szczytu na rynku kryptowalut minęło już ponad pół roku i obecnie zainteresowanie ze strony "górników" jest praktycznie zerowe. Firmy produkujące karty nie chcą jednak wrócić do starych poziomów cenowych, według Digitimes chcą utrzymać przynajmniej 20% marży.
To w połączeniu z faktem, że na rynku pojawiają się powoli karty używane, na których nie opłaca się już "kopać", powoduje problemy ze sprzedażą posiadanych zapasów. NVIDIA w trakcie największej gorączki kryptowalutowej zapowiadała, że postara się uzupełnić braki. Tak też zrobiła i wyprodukowała sporą liczbę GPU, jednak nie przewidziała, że popyt tak nagle się załamie. Gracze zwyczajnie przestali kupować nowe karty.
300 000 GPU do zwrotu
Doszło podobno nawet do tego, że jeden z największych producentów kart zwrócił bagatela 300 000 procesorów GPU z rodziny Pascal, których nie będzie w stanie sprzedać. NVIDIA ma z tego powodu nie lada problem, bo zostaje ze sporym zapasem starych procesorów i to na kilka tygodni przed premierą nowej generacji. To prawdopodobnie właśnie z tego powodu, CEO Jen-Hsun Huang powiedział podczas Computexu, że na nowe karty jeszcze trochę poczekamy.
NVIDIA nie może sobie pozwolić utrzymanie tak dużych zapasów starych GPU, dlatego obecnie skupuje z rynku pamięci GDDR5 i prawdopodobnie będzie chciała wyprzedać zapasy pod własną marką. To jednak trochę potrwa i nie jest wykluczone, że poważnie wpłynie na datę premiery nowej generacji. Ostatecznie może też wpłynąć na ceny w kolejnym kwartale, bo jak na rynku pojawią się tańsze karty firmowane logo NVIDIA, to partnerzy siłą rzeczy też będą musieli obniżyć swoje ceny.
Co robić, kiedy kupić kartę graficzną?
Otwarte pozostaje pytanie co powinien zrobić przeciętny Kowalski, który zwyczajnie chce sobie pograć w wysokiej rozdzielczości, bez obawy o wydajność. Odpowiedź nie jest niestety prosta. Teoretycznie można oczekiwać, że do końca wakacji ceny kart graficznych będą dalej pod dużą presją i jeszcze spadną. Nie wiadomo jednak jak duża będzie skala tych obniżek, osobiście na więcej jak 10% bym nie liczył.
Z drugiej strony jak pokazuje nam historia, kolejna generacja GPU będzie zapewne znacznie wydajniejsza. Może się okazać, że np. karta ze średniej półki (pokroju GTX 1160/2060) będzie na poziomie GTX 1070, który dzisiaj nadal kosztuje ponad 2000 PLN. W takim przypadku zakup nowej karty w najbliższym czasie może okazać się błędem. Ale po prawdzie taki GTX 1070 z powodzeniem da sobie radę z grami, które pojawią się na rynku przez najbliższe 2 lata, zanim pokaże się nowa generacja konsol, więc może nie ma za bardzo jest się czym przejmować?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu