Dawno temu pisałem na AW o "testach", jakie urządzeniom mobilnym fundują niektórzy internauci. Pojawia się nowy sprzęt, najczęściej topowy smartfon i ...
Dawno temu pisałem na AW o "testach", jakie urządzeniom mobilnym fundują niektórzy internauci. Pojawia się nowy sprzęt, najczęściej topowy smartfon i trzeba go zniszczyć, najlepiej w towarzystwie telefonu od konkurencji, sfilmować to i wrzucić na YouTube'a. Kliki gwarantowane. Zabawa niezbyt mądra, producentów pewnie nierzadko irytowała. Sęk w tym, że ci ostatni podrzucają nam teraz filmy, które też są pozbawione sensu.
Zapewne większość z Was kojarzy próby wytrzymałości smartfonów/tabletów, o których wspominałem we wstępie. Na początku, kilka kwartałów temu, było bez fajerwerków: ktoś brał do ręki iPhone'a czy topowego Galaxy i miotał nim o chodnik. Albo oba zrzucał i porównywał, który bardziej się roztrzaskał. Jest filmik, są wejścia. Z czasem odbiorcom to się znudziło, wiec trzeba było podkręcić jakoś rozrywkę. Pojawiały się wielkie ciężarówki najeżdżające na telefon, zbiorniki z kwasem, broń palna... Do wyboru, do koloru - za niektóre pomysły dałbym Oscara. Można było to odbierać w kategoriach rozrywki, ale na pewno nie spełniało to roli miarodajnego porównania wytrzymałości urządzeń. Wysokość może podobna, chodnik w sumie ten sam, ale masa czynników sprawiała, że test nie był fachowy.
Pojawiały się głosy, że takie porównania trzeba przeprowadzać w laboratoriach albo specjalnie przygotowanych pracowniach. Chcesz porysować ekrany nożem? To niech to robi maszyna przy zachowaniu identycznych parametrów. Podobnie jest z rzucaniem o podłoże, naciskaniem itd. Mówisz i masz. Producenci zaczęli wrzucać do Sieci filmy, na których prezentują, jak testują swoje urządzenia. Ma to związek z aferą (to już chyba nie jest mini afera - sprawie przybywa wątków i robi się naprawdę ciekawie) dotyczącą wyginających się smartfonów Apple. Korporacja z Cupertino chciała pokazać, że testuje sprzęt, robi to fachowo, a z uzyskanych przez nią danych wynika, że smartfon nie może się tak po prostu wygiąć w kieszeni.
Inni gracze też pokazali swoje pracownie: tu zrzucamy sprzęt, tam klepiemy, tu naciskamy, a tam wyginamy. I wychodzi nam, że w kieszeni się nie złamie. Wiecie czego mi w tym brakuje? Tego, co serwują jutuberzy: testu praktycznego. Chciałbym, żeby filmy serwowane przez Apple czy Samsunga (lub media, które zapraszane są do współpracy) składały się z dwóch części: jedna w laboratorium, a druga np. w tramwaju. Z testów wynikało, że smartfon nie zniszczy się w tylnej kieszeni, gdy na nim usiądziemy, więc cyk: grupa pracowników Samsunga wkłada Note'a do kieszeni i siada w tramwaju. Tak, jak to ma miejsce w prawdziwym życiu, w warunkach bojowych. I niech tak pojeżdżą przez cały dzień, a potem pochwalą się efektami. Taki sprawdzian przemawiałby do mnie w znacznie większym stopniu.
Zabawy jutuberów-testerów, którzy ciągną iPhone'a samochodem do mądrych nie należą, ale, jak już wspominałem, ludzi pewnie oglądają to dla rozrywki. Testy prezentowane przez firmy mają już udowadniać, że ich sprzęt jest bardzo mocny albo wręcz niezniszczalny. Przynajmniej w warunkach typowego użytkowania. Tyle, że klientowi nie pomogą, bo robot naciskający na smartfon nie oddaje w pełni momentu, w którym siada się na parkowej ławce z telefonem w tylnej kieszeni. Kiedyś mogły firmom przeszkadzać filmy z testami bez sensu, teraz sami nas takowymi raczą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu