Amazon

Szef Amazona co roku sprzedaje akcje za miliard dolarów. Pieniądze wydaje na wyścig z Elonem Muskiem

Maciej Sikorski
Szef Amazona co roku sprzedaje akcje za miliard dolarów. Pieniądze wydaje na wyścig z Elonem Muskiem
Reklama

Wyścig kosmiczny ponownie nabrał rumieńców, gdy zabrały się za niego prywatne firmy. Warto mieć jednak na uwadze, że, podobnie jak kilka dekad temu, nadal jest to sfera, w której działać mogą wyłącznie bogaci. Dowodem słowa szefa Amazona, który poinformował, że firmę Blue Origin finansuje ze sprzedaży akcji sklepu internetowego. Każdego roku pozyskuje z tego źródła miliard dolarów, by kosmiczny interes mógł się kręcić.

Jeff Bezos do biednych nie należy - kilka dni temu media informowały, że Amerykanin wspiął się na drugie miejsce w zestawieniu najbogatszych ludzi świata. Jego majątek wyceniany jest obecnie na ponad 75 mld dolarów i nie można wykluczać, że niebawem urośnie jeszcze bardziej, bo Amazon, który czyni Bezosa krezusem, wciąż drożeje na giełdzie. Wiele osób, nie tylko akcjonariuszy sklepu internetowego, ale też fanów eksploracji kosmosu, będzie trzymać kciuki za taki rozwój wypadków. Gdyby nie wzrost Amazona, Bezos nie byłby w stanie finansować Blue Origin.

Reklama


Ta ostatnia firma to kosmiczny projekt Bezosa. Pisaliśmy o nim niejednokrotnie, chociażby wtedy, gdy firma informowała, że udało się jej odzyskać rakietę po locie testowym. Ekipa Bezosa pracuje nad tym samym, na czym skupia się Elon Musk i jego SpaceX (poniżej umieszczam film z udanego lądowania rakiety użytej po raz drugi). Trzeba podkreślić, że póki co Blue Origin działa na mniejszą skalę, jest kilka-kilkanaście lat rozwoju za SpaceX i lata znacznie niżej, ale plany ma ambitne. Głośno mówi chociażby o stworzeniu rakiety New Glenn. Ten projekt ma pochłonąć miliardy dolarów...

Dochodzimy do bardzo ważnej kwestii: finansowania. Jeff Bezos poinformował, że póki co Blue Origin jest utrzymywane z jego środków. Co roku sprzedaje akcje Amazona o wartości około jednego miliarda dolarów i te pieniądze przeznacza na kosmiczny wyścig. Miliard dolarów. Kwota, która robi wielkie wrażenie nawet na najbogatszych Polakach. Staje się jasne, że nie wystarczą dobre chęci, ambicje i świetne pomysły, by "bawić się" w kosmiczny podbój. Bezos, Musk czy Branson to miliarderzy, którzy za sprawą swoich fortun mogli w ogóle pomyśleć o takich projektach. Wcześniej ścigały się największe mocarstwa, dzisiaj ludzie z listy Forbesa.

Część osób pewnie się z tym nie zgodzi, ale napiszę, że trzeba być im wdzięcznym, bo nakręcają nowy segment rozwoju ludzkości. Rację ma Jeff Bezos, który mówi, że opracowanie rakiet wielokrotnego użytku i obniżenie kosztów lotów może przyspieszyć wzrost tego biznesu. Nastąpi boom, jaki obserwowaliśmy w minionych latach w Sieci. Może nie z takim udziałem populacji, lecz z równie dużymi pieniędzmi. Będzie przybywać firm, które zechcą prowadzić badania oraz interesy poza Ziemią. To zupełnie nowe możliwości.

To jednak odległa przyszłość. Na razie Blue Origin nie precyzuje, jak wygląda grafik. Możliwe, że loty New Shepard z ludźmi na pokładzie odbędą się w ciągu kilku najbliższych kwartałów, ale konkretnych dat (czy cen biletów) brak. New Glenn miałby ruszyć w misję komercyjną pod koniec dekady, ale to też nie jest pewne. Przykład SpaceX pokazuje, że trudno tu realizować grafik z zegarkiem/kalendarzem w ręku. Im szybciej jednak zacznie się wożenie turystów i ładunków, tym mniej środków Jeff Bezos będzie musiał inwestować z własnej kieszeni - Blue Origin stanie się, przynajmniej częściowo, niezależne.

Takie wyścigi to ja mogę śledzić...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama