Choć od premiery pierwszego składanego smartfonu niedługo miną już cztery lata, wciąż jest to forma, na którą użytkownicy patrzą się z nieufnością. I coraz częściej odnoszę wrażenie, że nie tylko oni.
Samsung Galaxy Z Fold został pokazany światu w lutym 2019 r. Wcześniej nie obyło się bez problemów, pierwsza partia urządzeń przesłana do technologicznych dziennikarzy okazała się słaba pod względem konstrukcji. Były problemy z ekranem i z zawiasami, więc produkcja została wstrzymana, a inżynierowie w ciągu dwóch miesięcy musieli wszystko przeprojektować. I dopiero wtedy smartfon trafił do sprzedaży.
Równolegle z Samsungiem nad swoim urządzeniem pracował Huawei. Tyle, że ta firma miała nieco inną koncepcję. Ekran był składany na zewnątrz a nie do środka. Zaletą było to, że po złożeniu mieliśmy do dyspozycji wyświetlacz o normalnej przestrzeni roboczej. W Samsungu ekran zewnętrzny był wąski, mały i korzystanie z niego nie było wygodne. Wadą rozwiązania Huaweia było jednak to, że cały czas był on narażony na zarysowanie i w efekcie – na zniszczenie. A oczywiście z racji użytych materiałów jest on mniej odporny na wszelkie mechaniczne urazy. Do tego na czas debiutu nałożyły się problemy Huawei z amerykańską administracją i brak dostępu do usług Googla, więc finalnie ten producent wypadł z wyścigu na składane urządzenia.
Samsung został sam i poszedł za ciosem, wypuszczając rok później pierwszego Flipa. Chwilkę po nim pojawiła się pierwsza motorola razr. Oba smartfony dalekie były od doskonałości, ale przekonywały do siebie mniejszą niż Fold formą.
Rynkowa rewolucja…
Wtedy wydawało się, że na rynku narodził się właśnie nowy trend. Entuzjaści wieścili odejście tradycyjnych smartfonów do lamusa. Zastąpić je miały smartfono/tablety w rodzaju Folda bądź małe, wygodne urządzenia pokroju flipa czy razr. Tyle, że jesteśmy już jedną nogą w 2023 roku, a rewolucji jak nie było, tak nie ma. Składaki wciąż są rzadkością, a producenci jakoś nie kwapią się z ich wprowadzaniem.
Oczywiście wszyscy bacznie się przyglądają rozwojowi tego rynku i każda firma ma w zanadrzu jakieś swoje rozwiązanie, gdyby nagle okazało się, że taki pomysł „odpali”. Ale na razie wygląda to tak, jakby Samsung został „królikiem doświadczalnym” na którym testowany jest stosunek użytkowników do tej technologii.
Symptomatyczne jest zwłaszcza podejście chińskich firm. Które i owszem, pokazują od czasu do czasu jakieś składane modele, ale na razie żadna z nich nie zdecydowała się na wyjście z nimi poza ojczyznę. Niby każda się przymierza, niby coś ma być na rzeczy, ale na razie cisza. Ostatnie plotki dotyczą OPPO, które 15 grudnia ma pokazać dwa – małe i duże – składane smartfony. Podobno będą też dostępne globalnie. Ale to na razie plotki, których firma nie potwierdziła.
...czy raczej niewypał?
Dlaczego składaki nie podbiły do tej pory rynku? Przyczyn jest kilka. Po pierwsze to cena – która jest wciąż bardzo wysoka w porównaniu z tradycyjnymi telefonami. Na pewno nie pomógł kryzys spowodowany wirusem COVID-19, na który nałożyły się kłopoty z dostępnością chipów i części, rosnące koszty transportu a teraz wojna na Ukrainie. Takie czasy nie sprzyjają podejmowaniu ryzyka przez firmy i widać to coraz wyraźniej. Podobnie jest zresztą z drugiej – konsumenckiej strony. To nie jest pora na wydawanie olbrzymich sum na rzeczy, bez których można się obejść.
Ale powoli też widać, że składane smartfony zmuszają użytkowników do sporych kompromisów. A osób które są skłonne je podejmować, nie ma wcale tak dużo. To nie tylko wysoka cena, ale też gorsza bateria, gorsze możliwości foto, mniejsza trwałość, wyświetlacz z bruzdą. Po zrobieniu bilansu zysków i strat może się okazać, że są to urządzenia nie dla każdego, ale dla dość wąskiej grupy.
Co zrobi Apple
W historii technologii mieliśmy już zresztą zbliżone przypadki. Jak na przykład smartfony czy telewizory z wyświetlaczami 3D. Najpierw było zachłyśnięcie się nowym rozwiązaniem, a potem bolesne zderzenie z rzeczywistością, gdy okazywało się, że użytkownicy wcale się na nie nie rzucają. Po smartfonach 3D dawno już nie ma śladu, telewizory jeszcze są. Jeszcze.
Czy jest coś, co może dać rynkowi „składaków” zastrzyk energii? Zdaniem wielu osób stanie się tak, gdy do gry wejdzie Apple. Trudno o tej firmie mówić, że jest innowacyjna, ale na pewno wprowadza na rynek urządzenia doskonale wykonane i przemyślane (zazwyczaj). Więc jeśli zdecyduje się pokazać składanego iPhona, będzie to smartfon premium. Oczywiście pod względem ceny również. Symptomatyczne jest jednak to, że do tej pory nic takiego nie nastąpiło. Ponoć jakieś prace już były ale się z nich wycofano, teraz jest mowa o możliwym 2024 roku. Wciąż poruszamy się jednak w świecie domysłów i spekulacji. A ja wcale się nie zdziwię jeśli się okaże, że Apple uzna, że gra jest niewarta świeczki i nie ma sensu pakować się w niszowy biznes.
Liczy się pieniądz
Bo właśnie coraz wyraźniej moim zdaniem widać, że składane smartfony, jeśli przetrwają, pozostaną niszą dla wąskiej grupy osób. Wysokie koszty produkcji spowodowane skomplikowaną konstrukcją sprawiają, że nigdy nie będą one tanie. A sama konstrukcja – że nigdy nie będą również idealne. Oczywiście pod warunkiem, że przetrwają. Bo na końcu liczy się twardy ekonomiczny rachunek a widać, że firmy nie są teraz chętne do podejmowania niepotrzebnego ryzyka.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu