Felietony

Kupno tabletu z Androidem nie ma sensu. iPad zamiata wszystko

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

299

Kilka miesięcy temu stałem przed poważnym dylematem zakupu urządzenia z zapomnianego trochę segmentu. Zapomnianego jeśli patrzeć na niego przez pryzmat systemu operacyjnego Google. Były rozmyślania, wybrałem Apple. Absolutnie nie żałuję - jeśli chcecie kupić w 2019 roku tablet, tylko iPad ma sens. Szczególnie po premierze systemu iPadOS.

Wiecie, że prawie nie recenzujemy już tabletów? Od jakiegoś czasu są to sporadyczne przypadki i na dobrą sprawę w redakcji lądują do testów jedynie sprzęty od Samsunga, który cały czas dzielnie walczy o ten niejako umierający segment rynku. Umierający, jeśli spojrzeć na niego z perspektywy systemu operacyjnego Google. A miało być przecież tak świetnie - podczas gdy zwykłe iPady kosztowały po 2 tysiące złotych, producenci smartfonów prześcigali się w tabletowych ofertach na różnych półkach cenowych. To miała być era post-pc, w Polsce powstały przecież nawet serwisy technologiczne z tabletami w nazwie - Tabletowo czy Tablety. Gdyby kurczowo trzymały się tej tematyki, pewnie dziś byłyby już tylko wspomnieniem.

Cały czas uważam, że to bardzo fajne urządzenia - szczególnie do oglądania multimediów poza domem. Moim pierwszym tabletem był iPad 3, który na dobrą sprawę działa do dziś i dobrze służy mojemu synowi do oglądania YouTube i Netfliksa. W przypadku tego drugiego jest to stara wersja aplikacji, która nie pozwala na pobieranie materiałów do pamięci wewnętrznej, więc za jakiś czas będę go przenosił na jakiś nowszy model. Miałem romans z bardzo fajnym Sony Xperia Z3 Tablet Compact, jednak cały czas uważam, że jego największym minusem był system operacyjny (i nakładka) kiepsko dopasowane do większego urządzenia. A że ta wersja miała również slot na karty SIM, to miałem wrażenie, że jest po prostu przerośniętym smartfonem.

Wspomniałem o tabletach Samsunga nie bez powodu. Sprzętowo to kapitalne urządzenia. Świetne ekrany Super AMOLED, smukła konstrukcja, bardzo dobre głośniki - ostatnio testowałem Galaxy Tab S5e i bardzo przypadł mi do gustu. Jako sprzęt, bo cały czas uważam, że przy aktualnym wsparciu Google dla tabletów, Samsung powinien pokusić się o implementację Tizena na tych urządzeniach - kiedy czytam zagraniczne recenzja Galaxy Tab S6 widzę, że Samsung ponownie zrobił ekstra sprzęt (niestety okropnie drogi - kosztuje około 3500 złotych), który świetnie nadaje się do zabawy, nie nadaje się do pracy i jako minusy wskazuje się przede wszystkim system Android.

Tymczasem iPad ma się świetnie, a iPadOS jest tym, na co czekałem

Tak mi się ten Galaxy Tab S5e spodobał, że kupiłem iPada 9,7 2018. W dodatku w fajnej promocji w Media Markt, co uważam za świetny interes. I choć przez pierwsze miesiące używałem na nim zwykłego iOS 12, to jednak czułem i widziałem, że system (oraz aplikacje, co też jest ważne) są dostosowane do tabletu. Co z tego, że dostałem okrojone opcje, nie mogę w prosty sposób odtwarzać milionów formatów plików, robić z tabletem jakichś dziwnych, nieintuicyjnych rzeczy (bo na Androidzie zawsze wszystko się da), skoro jako tablet, nawet najtańszy iPad jest niemal idealny? Szczególnie teraz kiedy wprowadzono możliwość pracy na wielu oknach jednocześnie. Nie jest to nic nowego, a jednak Apple zaprojektowały cały system niezwykle intuicyjnie, do tego nawet na tak słabych podzespołach nie uświadczyłem żadnych przycięć czy ograniczeń. Ulepszono obsługę rysika, wprowadzono ruchomą klawiaturę, dzięki której nie zasłaniam sobie obrazu, niestandardowe czcionki czy managera plików. Dodatkowo da się teraz podłączyć do iOS i iPadOS konsolowe pady od Xboksa One i PlayStation 4. To moim zdaniem wytrącenie wszystkich argumentów miłośników Androida na tabletach. Jest jednak zasadnicza różnica - to działa bardzo dobrze i jest intuicyjne, czyli dokładnie odwrotnie niż na Androidzie.

No właśnie, działanie. Topowe tablety z Androidem zasadniczo działają dobrze. Mają wystarczający zapas mocy, jakoś radzą sobie z kiepską optymalizacją aplikacji. Dużo gorzej jest kiedy bierzemy do ręki starsze urządzenia lub tablety z niższej półki cenowej. Tu coś chrupie, tu nie działa, tam przycina, tu muli. Tablet o sprzęt, który ma działać płynnie i oferować przyjemne doświadczenia - wymienione wyżej sytuacje to zupełne przeciwieństwo. Tymczasem mój tani iPad będzie jeszcze przez kilka lat działał dobrze i płynnie - tak samo było z trójką, która była kupiona w 2012 roku, a wciąż da się z niej w miarę dobrze korzystać - po siedmiu latach. Nowy tablet Apple to również kilka lat wsparcia oprogramowaniem - wystarczy spojrzeć na listę kompatybilnych z iPadOS urządzeń - Na liście jest chociażby iPad Air 2, który miał swoją premierę w 2014 roku, czyli 5 lat temu, czy czteroletni iPad Mini 4 z 2015 roku. Chyba nie muszę przypominać jak wygląda sprawa z nowymi systemami dla tabletów z Androidem, prawda?

I piszę to jako użytkownik iPada z przestarzałym procesorem, gorszym niż konkurencja ekranem i głośnikami. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na iPady Pro, dostaje w zasadzie urządzenie idealne, które sprawdzi się wybornie zarówno w rozrywce, jak i pracy. A zapas mocy jest tak duży, że przez długie lata nie trzeba będzie tego sprzętu wymieniać. Serio.

Jako podsumowanie dodam znaną pewnie wszystkim latającym anegdotkę. Zwróćcie uwagę o co pytają celnicy podczas kontroli, co proszą żeby wyciągnąć z plecaka. Komputer i iPada - nigdy nie spotkałem się ze słowem tablet. Bo tak, jak kiedyś każde buty sportowe były adidasami, tak dziś każdy tablet to iPad. A w związku z tym, że Apple zdecydowało się na linię tańszych urządzeń (stosunek ceny do możliwości jest moim zdaniem rewelacyjny), o kupnie jakiegokolwiek tabletu który nie jest iPadem można moim zdaniem w 2019 roku zapomnieć. Po prostu nie warto.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu