W przyszłym roku czeka nas poważna zmiana w algorytmie wyszukiwania Google. Zespół Chrome opracował zestaw parametrów, które opisują szybkie i wygodne strony www. To od spełnienia tych kryteriów będzie zależeć jak wysoko w rankingu pojawi się nasza strona.
Zasady jakimi kieruje się algorytm Google w zakresie wyszukiwania wskazanych treści były dla mnie zawsze czarną magią. Większość tzw. specjalistów SEO to szarlatani, którzy nie mają bladego pojęcia o czym mówią więc trzeba uważać od kogo wiedzę tę się pozyskuje. Dodatkowo reguły gry zmieniają się często dlatego trzeba się pilnować, aby być ciągle na bieżąco. No nie jest łatwo. Na szczęście Google stara się dość jasno komunikować nadchodzące zmiany, aby każdy miał równo szansę. Tak jest w przypadku Core Web Vitals które od przyszłego roku będą miały ogromny wpływ na ułożenie stron w wynikach wyszukiwania.
Google ma ten komfort, że stworzyło grę wraz z jej regułami i może robić z nimi co im się podoba. Oczywiście każda zmiana teoretycznie ma uzasadnienie i to często całkiem sensownie. Jakieś 6-7 temu wprowadzona została zasada mówiąca, że jeśli strona nie ma wersji responsywnej (RWD) to będzie gorzej oceniania w wynikach wyszukiwania. Oczywiście ta zmiana była wprowadzana dla dobra użytkowników bo sposób korzystania ze stron WWW migrował z tradycyjnych komputerów w stronę urządzeń mobilnych.
Czas na lepszy internet
Powitajmy Core Web Vitals czyli nowy zestaw czynników, które będą miały wpływ na to jak strony (na którym miejscu) pojawiają się w wynikach wyszukiwania. Co ważne, są one realną odpowiedzią na obecne dość niezdrowe trendy jakich jesteśmy świadkami.
Ciężkie, przeładowane strony na których za dużo rzeczy miga, mruga, wyskakuje i przesuwa się. Core Web Vitals odnosi się do trzech metryk, które mają wpływ na to jakie odczucia towarzyszą nam podczas obcowania z daną stroną WWW. Są to: prędkość, responsywność/interakcje oraz stabilność wizualna (wiem wiem, to ostatnie brzmi dumnie). Zastanówmy się nad tym przez chwilę.
Co mierzy Core Web Vitals?
Prędkość to nic innego jak czas ładowania strony. Chyba nie ma nic bardziej irytującego niż ciężka strona, która długo się ładuje. Szczególnie kiedy korzystamy z jej wersji mobilnej gdzie nie zawsze dysponujemy idealnie szybkim i stabilnym połączeniem.
Drugi parametr jest naprawdę ciekawy. No bo jak mierzyć interaktywność strony? Google w tym celu posługiwać będzie się czymś co nazywa się First Input Delay (FID). Mieczy on czas w którym użytkownik dokonuje pierwszej interakcji ze stroną, niezależnie od jej formy. Może być to kliknięcie w link, naciśnięcie guzika czy wejście w interakcje z dowolną kontrolką na stronie. Im mniej, tym lepiej.
Trzeci i ostatni pomiar będzie nosić nazwę Cumulative Layout Shift (CLS), który określa nieprzewidziane zmiany widocznych elementów na ekranie. Takie zmiany mogą mieć wpływ na przypadkowe kliknięcia lub błędne przechodzenie poszczególnych procesów. Im mniej zmian, tym lepiej.
Jak widzicie wszystkie 3 parametry mają istotny wpływ na to jak korzysta nam się ze stron WWW i jakie mamy wobec nich odczucia. Podciąganie takich witryn ma sens ponieważ dąży do wymuszania jakości na ich twórcach.
Jedyny ból jaki z tym mam jest związany z pozycją Google. To taki "Strażnik teksasu" współczesnego internetu. Decyduje co ma wartość, a co nie. Chciałoby się powiedzieć, że kiedyś było lepiej bo liczyła się jedynie treść, jednak człowiek to zmyślne stworzenie i jak tylko zrozumiał reguły gry to dostosował do nich swoje oszustwa. Im więcej o tym myślę tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie ma tutaj idealnego rozwiązania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu