Gadżety

INIU MagPro Ultra Slim 5000 mAh i Pocket Power 10000 mAh- wrażenia. Zawojują rynek powerbanków w Polsce?

Tomasz Popielarczyk
INIU MagPro Ultra Slim 5000 mAh i Pocket Power 10000 mAh- wrażenia. Zawojują rynek powerbanków w Polsce?
Reklama

Powerbank to właściwie jedna z pierwszych rzeczy, które pakuję na jakikolwiek dłuższy wyjazd. Przez moje ręce przewinęły się dziesiątki tych urządzeń i po wielu doświadczeniach doskonale wiem, czego dziś oczekuję od powerbanka. Czy nowa marka INIU, która właśnie weszła do Polski spełnia te kryteria?

INIU to marka totalnie nowa w polskich realiach. Pisaliśmy na jej temat stosunkowo niedawno na Antyweb. Dwa z nowych urządzeń trafiły również w moje ręce:

Reklama
  • INIU MagPro Ultra Slim 5000 mAh
  • INIU Pocket Power 10000 mAh

To gadżety z dwóch różnych światów. Pierwszy najpewniej docenią posiadacze iPhone’ów, bo mamy tutaj zgodność ze złączem MagSafe oraz bezprzewodowe ładowanie. Drugi to natomiast typowy bank energii ze zintegrowanym kabelkiem… aczkolwiek jakiś taki mały i lekki jak na 10 000 mAh. Przyjrzyjmy się im bliżej.


MagPro Ultra Slim 5000 mAh

To maleństwo powinno nam wystarczyć w zupełności, aby jednorazowo uzupełnić (przynajmniej do 80-90%) baterię w większości smartfonów. Bank jest naprawdę poręczny i mierzy 9,9 x 6,7 x 0,9 cm przy wadze niespełna 106 gramów.

Kluczową funkcją jest ładowanie zgodne ze standardem Qi2 oraz zgodność z MagSafe w iPhone’ach (choć oczywiście z uwagi na licencję, nie ma tej informacji nigdzie na opakowaniu. Nie zabrakło jednak również pojedynczego złącza USB-C (in/out), prostego wyświetlacza wyświetlającego liczbowo stan naładowania (oraz przycisko do aktywowania go) i wygodnej nóżki, która pozwala wykorzystywać powerbank również w roli podstawki. W zestawie natomiast otrzymujemy kabelek na wygodnej smyczce, którą możemy na stałe zamontować do powerbanka. Ciekawy zabieg.


Kabelek obsługuje ładowanie z maksymalną mocą 60W, ale tego w samym urządzeniu nie uświadczymy. Maksymalna moc na wejściu to 15 W, a na wyjściu to 20 W. W przypadku ładowania bezprzewodowego jest to natomiast 15W. Nie zabrakło przy tym oczywiście wsparcia dla popularnych standardów, jak PowerDeliver 3.0, QC 3.0 i innych.


Reklama

Deklaracje producenta pokrywają się tutaj z moim doświadczeniem. Bezprzewodowe naładowanie iPhone’a 16 Pro Max do pełna zajmuje w tym wypadku nieco ponad 2 godziny. Nie drenuje to do końca banku – zostaje nam jeszcze kilka awaryjnych „procentów”.

Atutem powerbanka jest na pewno aż 15-stopniowy system zabezpieczeń, który ma chronić naszą elektronikę. Sam producent zapewnia natomiast aż 3-letnią gwarancję, co dobrze wróżny na przyszłość.

Reklama


Pocket Power 10000 mAh

Nie jestem fanem powerbanków ze zintegrowanym kabelkiem. Wychodzę z założenia, że jeżeli cokolwiek ma się zepsuć będzie to właśnie ten element (i nierzadko miałem rację). Ten zastosowany w modelu Pocket Power nie sprawia zresztą wrażenia, jakby miał wytrzymać długie lata – obym się mylił.

Na szczęście mamy tutaj dwa dodatkowe złącza USB-C (in/out) oraz USB-A (out). Producent deklaruje, że mają one wytrzymać nawet 10 000 użyć (gdzie branżowym standardem jest 5000). Nie zabrakło oczywiście też ekraniku z procentami oraz przycisku power – klasyka. Miłym aklcentem jest wysuwana z boku podstawka, która pozwala nam wygodnie oprzeć smartfona w trakcie ładowania. Przyda się m.in. do oglądania filmów.


Tym, co zrobiło na mnie szczególne wrażenie są gabaryty tego powerbanka. Mamy tutaj ogniwo 10 000 mAh, a sam bank waży zaledwie 180 g przy wymiarach 11 x 7 x 1,8 cm. Producent chwali się tutaj zastosowaniem nowoczesnych ogniw TinyCell charakteryzujących się wysoką gęstością.

Reklama

Co z samym ładowaniem? 20 W na wejściu i wyjściu (18 W w przypadku USB-A). Jest to zarazem maksymalna moc ładowania powerbanka, a więc jeżeli podłączymy do niego więcej niż jedno urządzenie rozłoży się ona pomiędzy nie i… proces ładowania będzie trwał całe wieki. Przyznam szczerze, że przyzwyczaiłem się już trochę do nieco mocniejszych ładowarek, więc chętnie zobaczyłbym tutaj przynajmniej 40-60 W.

Sama konstrukcja (poza wspomnianym kabelkiem) budzi jednak zaufanie. A 15-stopniowy system zabezpieczeń i 3 lata gwarancji (podobnie jak u poprzednika) dobrze wróżą na przyszłość.

Czy warto?

I tutaj docieramy do pytania, na które pewnie będę w stanie odpowiedzieć za dwa lata. Otóż miarą dobrego powerbanka dla mnie jest dziś przede wszystkim jego trwałość. Najlepiej wspominam urządzenia, które towarzyszyły mi przez długie lata zanim w końcu dokonały żywota. Czy z INIU będzie podobnie? Nie mam pojęcia.


Na pierwszy rzut oka to fajne powerbanki o przyzwoitych parametrach. Konstrukcje są smukłe i poręczne, a parametry przyzwoite (szczególnie, jeśli zestawimy je z ceną). Z drugiej strony warto zwrócić uwagę, że nie są to szczególnie szybkie powerbanki – 20 W zadowoli pewnie posiadaczy iPhone’ów, ale pozostali są już trochę rozpieszczani 40- , 60-watowymi i szybszymi ładowarkami. Nieszczególnie nadadzą się one też do ładowania laptopów czy innych większych urządzeń (ale od tego są inne modele w portfolio).

Po kilku tygodniach nie mogę powiedzieć złego słowa o ich pojemności czy stabilności pracy. Nie zaobserwowałem też, żeby naładowane banki samoczynnie „gubiły” energię. Jeżeli tak to będzie wyglądało przez lata, marka sama się obroni, a poczta pantoflowa zacznie działać. W końcu niejednemu (niejednej) z nas zdarzyło się nie raz doradzić znajomym przy zakupie powerbanka: „Kup sobie XXX, miałem przez 3 lata i zaje*iście mi się sprawdził”.

 

Produkty do artykułu dostarczył producent.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama