Samochody z serii N od Hyundaia pomimo stosunkowo krótkiej historii rynkowej zdołały podbić serca wielu klientów i zyskać pewną renomę. Dlatego Koreańczycy zamierzają kontynuować tradycje tej marki również w świecie aut elektrycznych, a Ioniq 5 N jest tego świetnym, pierwszym przykładem.
Hyundai Ioniq 5 N chce być jak auto spalinowe
Hyundai Ioniq 5 z pewnością wyróżnia się na drodze już nawet w standardowej wersji, która charakteryzuje się retro-futurystycznym designem. Dlatego przygotowując serię N, projektanci nie musieli się nawet bardzo starać, aby samochód ten zyskał sportowy wygląd. Wystarczyło dodać tylko charakterystyczny dla tej marki kolor lakieru oraz kilka elementów karoserii podkreślających sportową duszę. Efekt końcowy w mojej opinii jest świetny, a wrażenie to potęgują jeszcze ogromne - 21 calowe koła. To co widzimy na zewnątrz to jednak tylko jeden i to niewielki element układanki. Prawdziwe zmiany zaszły pod "maską".
Polecamy na Geekweek: Indie chcą dołączyć do Rosji, USA i Chin. Odliczanie misji Chandrayaan-3
Hyundai z tym modelem nie poszedł na łatwiznę i nie wpakował do środka tylko mocniejszych silników elektrycznych. Zmiany są znacznie bardziej drastyczne i dotyczą całej konstrukcji nadwozia. Przykładowo względem standardowej wersji dodano ponad 40 dodatkowych spawów i 2 metry klejenia, które sprawiają, że całe nadwozie jest znacznie bardziej sztywne. Zmiany dotyczą nawet kolumny kierownicy, która została wzmocniona. Napęd przenoszony na wszystkie koła generowany jest przez dwa silniki elektryczne, które w sumie mogą wygenerować nawet 650 KM mocy co pozwala katapultować się do prędkości 100 km/h w 3,4 sekundy.
To jednak nie wszystko. Koreańczycy bardzo chcieli zadowolić miłośników tradycyjnej motoryzacji, dlatego Ioniq 5 N generuje w kabinie dźwięk silnika spalinowego (na szczęście można to wyłączyć ;-)), a jakby tego było wam mało to mamy też wirtualną skrzynię biegów. System N e-shift potrafi symulować jazdę z ośmiobiegowym automatem, generując przy tym odpowiedni dźwięk, a nawet szarpnięcia związane ze zmianą przełożeń. Po co? Nie wiem, ale to z pewnością fajny gadżet. Sporo uwagi poświęcono też systemom chłodzenia silników oraz baterii. W zależności od trybu jazdy oraz naszych wymagań, bateria może być przygotowana do gwałtownego przyśpieszenia albo do długotrwałej jazdy po torze. W każdym z tych przypadków jest to robione tak aby dostarczyć kierowcy jak najlepszych wrażeń z jazdy.
650 KM i 84 kWh, ale zasięgu nie znamy
Hyundai Ioniq 5 N wyposażony zostanie standardowo w baterię o pojemności 84 kWh, którą można ładować nawet z mocą 350 kW. Pozwala to na uzupełnienie energii od 10 do 80% w około 18 minut, co jest świetnym wynikiem na tle konkurencji. Niestety Hyundai nie ma jeszcze homologacji na ten model i nie chce podać zasięgu. Można jednak oczekiwać, że będą to okolice 450 km, mniej więcej tyle oferuje słabszy model z napędem na 4 koła, ale również z nieco mniejszą baterią - 77 kWh. Nie jest to rewelacyjny wynik, ale od elektrycznego hot-hatcha nikt chyba nie wymaga rekordowych zasięgów tylko przyjemności z jazdy.
Wnętrze samochodu nie przeszło wielkich zmian, choć pojawiło się sporo akcentów znanych z serii N, jak chociażby logo na kierownicy czy dodatkowe przyciski. Hyundai chwali się też, że przy jego tworzeniu korzystał z materiałów odzyskanych z recyklingu butelek PET. O sportowym charakterze auta mają też świadczyć spore tarcze hamulcowe o średnicy 400 mm z czterotłoczkowymi zaciskami, ale i tak jak przystało na elektryka, hamowanie odbywa się głównie przez odzyskiwanie energii przez silnik elektryczny. Niestety Hyundai nie podzielił się informacją, kiedy pierwsze egzemplarze Ioniqa 5 N trafią do klientów, a tym bardziej również ceną.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu