Huawei nie ma optymistycznych prognoz na przyszłość. Zdetronizowany na rodzimym rynku pozostaje liderem tylko w jednej branży - budowy 5G. Jednak i tu ma duże problemy.
W zeszłym roku losy Huaweia zdawały się być już przesądzone. Brak sprzedaży w krajach, w których do funkcjonowania potrzebne są usługi Google praktycznie z miejsca wyrzuciłby z rynku mniejszych producentów, a takiego kolosa jak Huawei skazał na powolną agonię. W połowie roku przyszła jednak odsiecz, ponieważ okazało się, że konsumenci w rodzimych Chinach, kierowani po trochu patriotyzmem konsumenckim (a po trochu zapewne propagandą) zdecydowali się masowo wykupować z półek telefony Huawei, dzięki czemu firma stała się nie tylko liderem chińskiego rynku, ale też (przez krótki moment) liderem światowej sprzedaży smartfonów. Taka postawa kupujących dawała nadzieje, że firma przetrwa ciężkie czasy i wróci, kiedy tylko obostrzenia zostaną zniesione.
Paliwo Huawei powoli zaczyna się jednak wypalać
Wiadomo, że nic nie trwa wiecznie, ale nikt chyba nie spodziewał się tak szybkiego przetasowania, jakie nastąpiło niedawno w Chinach. Huawei nie tylko stracił dominującą pozycję, ale spadł nie na drugie, a na trzecie miejsce. Myślicie pewnie, że został wyprzedzony przez Xiaomi - nic z tych rzeczy. Huaweia pokonało bowiem Oppo (obecnie 21 proc. rynku) oraz Vivo (20 proc.). Huawei, Xiaomi i Apple znajdują się ex aequo na trzecim miejscu z udziałem 16 proc. każdy. Oznacza to, że potencjalnie Huaweia mogą wyprzedzić jeszcze 2 mocne firmy. Nie wolno też zapominać o tym, że BBK Electronics ma oprócz Oppo i Vivo jeszcze jedno dziecko, znajdujące się obecnie na fali wznoszącej, czyli realme. Nie można więc wykluczyć, że Huawei finalnie wyląduje w swoim macierzystym kraju poza pierwszą piątką.
Co się na to złożyło? Kilka czynników. Pamiętajmy, że w 2020 Huawei musiał sprzedać markę Honor, aby nieco podreperować swoją kondycję finansową. Sam Huawei ma spory problem z zagospodarowaniem wyższej średniej półki, która padła łupem Oppo i serii "A". Oprócz tego, wiadomo było, że zryw konsumentów nie będzie trwał wiecznie i w końcu stosunek ceny do oferowanych możliwości weźmie górę.
Jeżeli Huawei przegra w smartfonach, musi liczyć na swój biznes w 5G
Wszyscy wiemy, że problemy Huawei nie dotyczą tylko rynku smartfonów, ponieważ wiele krajów (a właściwie - wiele rządów) z chęcią pozbyłoby się ze swojego terytorium ich infrastruktury 5G. Takie kraje w Europie to m.in Polska czy Szwecja. W tych krajach Huawei bardzo mocno walczy o to, by nie zostać politycznego biletu w jedną stronę, ponieważ kiedy dział smartfonów przeżywa kryzys, dział 5G się rozrasta i obecnie odpowiada za prawie 1/3 światowej infrastruktury. Taka dominacja nie tylko oznacza stały przypływ gotówki do firmy, ale też może dać szanse na utrzymanie nierentownych odnóg biznesu, które będą dzięki pieniądzom z 5G czekały na lepsze czasy.
Oczywiście - Huawei to nie tylko smartfony i 5G. To także komputery, zegarki, okulary i wszystkie inne gadżety. Problem polega na tym, że o ile zapewne sprzedają się one dobrze (szczególnie laptopy) to przychód z nich raczej nie jest w stanie zrekompensować strat poniesionych w dziale mobile. Dlatego też, jeżeli Huawei zostanie wyrugowany chociażby z Europy, bądź też przegra z konkurencją (np. Nokia, Ericsonn, Vivo, Cisco) może to oznaczać definitywny koniec giganta.
Jeżeli tak się stanie, będzie to jeden z najgłośniejszych upadków w historii świata tech, porównywalny chyba tylko z tym, co stało się z Nokią 10 lat temu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu