Recenzja

Huawei MatePad Pro. Recenzja tabletu, który ma ostro pod górkę

Krzysztof Kurdyła
Huawei MatePad Pro. Recenzja tabletu, który ma ostro pod górkę

Od około tygodnia testuję nowy tablet firmy Huawei MatePad Pro. Najdroższy tablet chińskiej firmy, ma według jej wyobrażeń nawiązać równorzędną walkę z liderem tego segmentu iPadem Pro. Nie da się ukryć, że firma podjęła się walki na rynku, który jest dla niej podwójnie trudny. Po pierwsze, na półce tabletów premium Apple ma ogromną przewagę „mentalną” nad konkurencją, iPad Pro jest wręcz utożsamiany z tym kawałkiem rynku. Po drugie, posiadacze tabletów z Androidem nie mają zbyt wielu dobrych jakościowo aplikacji dla profesjonalistów, nawet w sklepie Play. A jak wszyscy wiemy, Huawei nie może nawet zaoferować dostępu do sklepu Google. Z drugiej strony, jeśli chodzi o hardware, Huawei naprawdę nie ma się czego wstydzić w ostatnich latach. Jego telefony, gdyby nie braki związane z sankcjami, można by zaliczać do najlepszych na rynku. Jak będzie w przypadku tabletu?


Trochę niepodobna kopia

Pierwszą rzeczą o której warto wspomnieć, jest kwestia tego na ile Huawei zaczerpnął inspiracji od Apple i jego linii iPad Pro. Wśród komentarzy, które widziałem po wrzuceniu przez producenta zapowiedzi tego tabletu, przeważają te opisujące chiński tablet jako ordynarną zrzynkę. Nie do końca mogę zgodzić się z takim zdaniem. Generalnie design tabletów specjalnie odkrywczy nie jest, ot, powierzchnia wypełniona mniej lub bardziej ekranem. Większość różnic nadających im indywidualny charakter wiąże się z proporcjami i wykończeniem detali. Trzymając ten tablet w rękach, nie mam wrażenia obcowania z kopią produktu z Cupertino. Owszem, zastosowano symetryczne ramki i zaokrąglony ekran, ale jednocześnie różnic jest na tyle dużo, że w efekcie urządzenia mają odmienne charaktery. Jeśli coś rażąco przypomina rozwiązania znane z Apple, to jest to sposób mocowania i ładowania rysika.

Design czyli szukanie dziury w całym

Przejdźmy teraz do konkretów, MatePad Pro dysponuje ekranem o proporcjach 16:10, przekątnej 10,8 cala i rozdzielczości ekranu 2560 x 1600 pikseli. Matryca została wykonany w technologii IPS, świeci z jasnością 540 nitów i oferuje kontrast na poziomie 1:1500. Co ważne, ekran pracuje w przestrzeni barwnej DCI-P3, co dla profesjonalistów ma niebagatelne znacznie.


Warto zwrócić uwagę na proporcje ekranu, MatePad Pro ma ekran 16:10, podczas gdy bezpośredni konkurenci z Apple oferują proporcje 4:3. Powinniście dobrze przeanalizować, który kształt ekranu jest odpowiedni dla waszych potrzeb. Ja osobiście w tabletach preferuję rozwiązanie Apple, ale wiem też, że formaty bardziej horyzontalne mają zagorzałych zwolenników. To, co od razu rzuca się w oczy, to bardzo małe i symetryczne ramki, znacznie mniejsze niż te w iPadach Pro. Sprawia to świetne wrażenie, a jednocześnie ramek pozostawiono na tyle dużo, aby nie generować przypadkowych reakcji ekranu dotykowego.


Huawei mocno się postarał, aby ekran tego tabletu otrzymał bardzo wysoką notę. Tak by się stało, gdyby nie jedna zupełnie absurdalna decyzja. Przednią kamerkę zdecydowano się umiejscowić w dziurce w lewym, górnym rogu ekranu, powodując, że cała ta część staje się mniej użyteczna, koliduje z UI niektórych programów i generalnie psuje odbiór całego panelu. Projektant tego urządzenia bezmyślnie zapatrzył się na rozwiązania stosowane obecnie w smartfonach, pomimo, że w ramce pozostało wystarczająco dużo miejsca, aby aparat się tam zmieścił.


Jakość wykonania - nie ma do czego się przyczepić

W kontekście jakości wykonania właściwie nie ma się do czego przyczepić. Świetne materiały i wykończenie, dobre spasowanie, nic nie trzeszczy, nic się nie wygina. Zwraca uwagę matowe wykończenie plecków tabletu, przyjemne w dotyku i przy okazji antypoślizgowe. Magnesy do trzymania piórka są mocne. Klawiatura także sprawia solidne wrażenie, ma przyjemny skok klawiszy i pisze się na niej lepiej niż na 749 razy droższej klawiaturze Apple Folio ;) Trzeba jednak pamiętać, że zadziała tylko gdy ustawimy ją w jednej z dwu dedykowanych pozycji.


Wspomniane wcześniej piórko M-Pencil dobrze leży w ręce, wykrywa 4096 stopni nacisku i co ważne, także kąty nachylenia. Doczepione nad ekranem, bardzo szybko się ładuje. W porównaniu do Apple Pencil ma większe opóźnienie, ale ogólnie daje radę.

Dobrze w odsłuchu wypada też system czterech głośników, opracowany przy współpracy z firmą Harman Kardon. Muzyka brzmi bardzo czysto, choć samo umiejscowienie głośników jest dość niefortunne. Jeśli trzymamy tablet w rękach i pozycji horyzontalnej, praktycznie nie ma szans, aby nie zasłonić dłońmi jednej pary głośników.

Siła pod maską

Testowany przeze mnie tablet napędza flagowy ośmiordzeniowy procesor Kirin 990, wspomagany 6 GB szybkiej pamięci LPDDR4x. Do dyspozycji mam 128 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.0, którą możemy rozszerzyć przy użyciu kart Nano Memory o dodatkowe 256 GB. Całość działa tak jak oczekiwalibyśmy od flagowego zestawu, bardzo szybko. Nic nie laguje, gry działają bez zacięć.


Huawei posiada baterię 7250 mAh, która według deklaracji producenta powinna nam zapewnić 10 h spokojnej pracy. Moje doświadczenia z tego tygodnia potwierdzają, że jest to jak najbardziej do osiągnięcia. W zestawie otrzymujemy ładowarkę z kablem USB-C o mocy 20 W, jest też opcja dwustronnego ładowania bezprzewodowego. Oznacza to, że możemy przy jego pomocy podładować na przykład padającego smartfona. MatePad Pro może być bezprzewodowo ładowany z mocą do 15 W, sam jest w stanie wygenerować zwrotnie połowę tej wartości.

Na dziś dostępne są wersje WIFI i LTE tego urządzenia. W połowie roku ma pojawić się także opcja z 5G, chociaż nie wiadomo czy trafi do naszego kraju.

Nic specjalnego, poza wspomnianym już głupim umiejscowieniem przedniego obiektywu, nie da się powiedzieć o aparatach. Tutaj Huawei poszedł po linii najmniejszego oporu i zastosował pojedyncze aparaty, z których przedni ma 8 Mpix i światło f/2.0, tylni 13 Mpix, światło f/1,8. Obraz wideo jest nagrywany maksymalnie w formacie 4K 30 p, do wyboru mamy kodeki H.264 i H.265. Niestety w egzemplarzu który testowałem nie było ani europejskich ani kinowych klatkarzy, tylko amerykański standard 30p i 60p. W iPadach jest w systemowej aplikacji podobnie, ale w App Store znajdziemy mnóstwo oprogramowania pozwalającego wyciskać z kamer ostatnie poty, w App Gallery nie znalazłem żadnej.

System czyli gdzie zaczynają się schody

Jak wszyscy wiemy, po wprowadzeniu amerykańskich sankcjach Huawei odgrażał się, że wprowadzi na swoje urządzenia od dawna ponoć opracowywany własny, bardzo szybki system Harmony OS. Jak się jednak okazało, ten na razie jest w powijakach, w związku z czym musiano ratować się przy pomocy AOSP czyli Android Open Source Project.


System, pod opieką którego pracuje omawiany tablet, bazuje na pozbawionym usług Google i sklepu Play Androidzie 10 i jest wzbogacony o autorską nakładkę EMUI 10.0.1. Jeśli chodzi o wygląd, w stosunku do poprzednich wersji nie ma mowy o żadnej rewolucji, jest to EMUI jakie zna każdy użytkownik Huawei. Oczywiście dodano w nim kilka narzędzi usprawniających pracę na tablecie, takich jak boczna szufladka na aplikacje, dzięki której możemy odpalić drugą i trzecią aplikację widoczną na ekranie. Jeśli posiadamy telefon tej firmy, możemy jego ekran „przerzucić” na tablet. Możemy też korzystać z  Huawei Share i łatwo wymieniać pliki pomiędzy urządzeniami tej firmy.

System otrzymał także specjalny tryb desktopowy, EMUI Desktop przypominającą trochę samsungowego Dex. Niestety, na dziś wygląda to na wczesną betę ze sporymi dziurami w zakresie UI/UX, a nie gotowy produkt. Ma też problem z logiką systemu przechowywania dokumentów. Przykładowo, jeśli stworzycie na pulpicie teczkę i dodacie tam jakiś plik, życzę powodzenia z próbą odnalezienia go w trybie tabletowym.


Problemy z niedopracowaniem systemu widać także w standardowym trybie. Nawet przy tak krótkiej zabawie pojawiło się kilka irytujących bugów. Kilka razy przywieszała się klawiatura ekranowa, zwłaszcza jeśli wcześniej używało się fizycznej. Dziwnie reagowały elementy UI, gdy korzystałem z tej ostatniej w polach wyszukiwania. Spora grupa aplikacji, gdy tablet był w pozycji wertykalnej, nie rozpoznawało ułożenia i wyświetlało „położone” menu pionowe. Można tylko mieć nadzieję, że są to bolączki wersji przedpremierowej, a finalnym produkcie zostały wyeliminowane.


Sklep i aplikacje - Lumia i BlackBerry witają nowego członka klubu

W tym miejscu dochodzimy do największego problemu z jakim boryka się to urządzenie. Odcięcie Huaweia od sklepu Play, spowodowało, że na gwałt rozpoczęto ofensywę mającą na celu rozruszanie własnego repozytorium aplikacji o nazwie App Gallery. Problem w tym, że na chwilę obecną jest to proteza słabsza niż umierający sklep Microsoftu na mobilnym Windowsie. Owszem, część problemów na tablecie rozwiąże przeglądarka w trybie desktopowym, dzięki niej skorzystamy z większości usług rządowych, banków, ale… no właśnie, niestety w przypadku tabletu to „ale” przybiera ogromne rozmiary.


MatePad Pro jest reklamowany przez producenta jako idealny sprzęt dla osób kreatywnych. Niezłe piórko, świetny ekran, szybkie podzespoły w teorii powinny zadowolić najwybredniejszego użytkownika. Sprzętowo ten tablet dorównuje iPadowi Pro, który robi przecież furorę na przykład wśród grafików i ilustratorów. Problem w tym, że nawet w sytuacji, gdyby ten tablet posiadał dostęp do sklepu Play, na Androida nie ma tak dobrych aplikacji jak Procreate, Affinity czy LumaFusion. A w przypadku App Gallery jest znacznie gorzej. Po długich poszukiwaniach znalazłem jedną, w miarę sensowną, choć mocno toporną aplikację dla ilustratora. Nie wyszukałem nic ciekawego do montażu filmów, obróbki dźwięku...

Jednak profesjonaliści nie muszą od razu oznaczać artystów. Być może chcielibyście używać MatePad Pro do pracy nazwijmy to biurowo-korporacyjnej. Owszem, znajdziesz tam mobilnego Office'a od Microsoftu, ale nie będzie Teams, Slacka, Trello i innych tego typu narzędzi. Możemy obsługiwać je oczywiście przez przeglądarkę, ale jak wiadomo najczęściej nie jest to tak wygodne. Nie ma też dedykowanych aplikacji, a przez to i integracji na poziomie systemu z popularnymi chmurami, takimi jak OneDrive, Dropbox, o Google Drive nie wspominając. Można to częściowo omijać, korzystając z chmur bezpośrednio w niektórych aplikacjach, ale jest to rozwiązanie bardzo ograniczone w swojej użyteczności.


Nie zaszalejemy także w kwestii oprogramowania edukacyjnego, o ile proste programy dla najmłodszych dzieci jeszcze się znajdą, to dla starszych już będzie problem. Nie ma praktycznie nic z astronomii, fizyki, a jedyna sensowna tablica Mendelejewa, jeśli chcielibyśmy uzyskać wersję Pro, odsyła do… sklepu Play.

Może więc chociaż konsumpcja treści będzie czymś, dla czego warto byłoby dokonać takiej inwestycji… Jeśli jesteś namiętnym graczem, taka decyzja mogłaby się jeszcze jakoś obronić, sprzęt jak już pisałem jest szybki, gry działają bez zająknięcia i jest ich relatywnie dużo. Podejrzewam, że podobnie jak na Windows Mobile pojawi ich się w pewnym momencie nawet więcej, ponieważ większość z nich nie korzysta z mechanizmów Google i wystarczy je do nowego sklepu po prostu przerzucić.

Ale jeśli równocześnie uwielbiasz filmy i seriale, będzie duży problem. HBO GO nie uruchomiło się na żadnej z dostępnych przeglądarek. Jesteś w stanie zalogować się do serwisu, ale żaden film nie wystartuje. Netflix nie certyfikuje nowych urządzeń Huawei do swojego systemu DRM i raczej nie ma widoków, żeby zrobił to w warunkach obowiązującego bana. Huawei rozbudowuje co prawda własny serwis streamingowy, ale to zupełnie inny kaliber oferty w porównaniu do obu wiodących serwisów VOD.



Nie nacieszymy się też, przynajmniej w Polsce, mocno reklamowaną funkcją rozpoznawania pisma odręcznego. W testowanym egzemplarzu działało to świetnie, pod warunkiem że pisałem w języku angielskim. Alternatywą były tylko trzy odmiany chińskiego, w związku z czym nie sądzę, żeby nasz język szybko dostał wsparcie w tym zakresie. Po drodze są jeszcze, znacznie bardziej zamożni, Niemcy, Włosi, Francuzi, których języki zawsze mają pierwszeństwo we wszelkiej maści usługach cyfrowych.
Podsumowując, od strony sprzętowej jedyną poważną wadą jest idiotyczne umiejscowienie przedniej kamery, psującej świetny ekran. Poza tym, nie ma za bardzo się do czego przyczepić. Gdyby nie uwagi wymienione w sekcjach systemu i oprogramowania, wejściowe ceny za ten tablet należałoby ocenić jako fantastyczną okazję. Huawei w przedsprzedaży wycenia wersję WiFi na 2499 zł, a wersję LTE na 2799 zł, dokładając rysik i klawiaturę za 1 zł. Po zakończeniu przedsprzedaży ten bonusowy na dziś zestaw będzie prawdopodobnie kosztować 958 zł.


Za 2500 zł u Apple otrzymamy wyglądającego przy Huaweiu dość staromodnie iPada Air 64 GB bez żadnych dodatków. Jeśli chcielibyśmy go wyposażyć w klawiaturę Folio i Apple Pencil musimy dołożyć kolejne 1180 zł. W zestawieniu z linią iPad Pro, w którą Huawei tak naprawdę celuje, chiński tablet okazuje się być wręcz tani. Wyposażony w klawiaturę i rysik 11 calowy iPad Pro przebija z okładem cenę 4000 zł, a jeśli myślelibyśmy o najnowszej klawiaturze z gładzikiem przeskoczymy 5000 zł. Problem w tym, że nawet tak potężny rozjazd cenowy nie uratuje MatePada Pro. Brak aplikacji czyni ten tablet dla większości osób po prostu mało użytecznym.

Podsumowanie

Szczerze powiedziawszy, dziwi mnie że Huawei zdecydował się w ogóle sprzedawać ten sprzęt poza Chinami. 99% ludzi, którzy wydadzą na niego te 2500 zł czy 600 euro, będzie totalnie zawiedzionych brakiem aplikacji. Istnieje duże ryzyko, że ci ludzie odwrócą się od marki i jeszcze będą robili jej zły PR, na którego brak Huaawei i tak nie może narzekać. Chińczycy, chcąc atakować ten segment, powinni najpierw zapewnić temu urządzeniu oprogramowanie, które byłoby w stanie wykorzystać jego ogromne możliwości, choćby przy pomocy autorskich aplikacji. Dopiero później mogliby się rzucać na sprzedaż w Europie.

Z bólem serca trzeba stwierdzić, że trudno dziś polecić MatePada Pro - z wyjątkiem hazardzistów obstawiających, że Trump w końcu cofnie ban nałożony na chińską firmę oraz fanów chcących się bawić w pokątne doinstalowywanie usług Google. Z drugiej strony, obecna epidemia może nieźle namieszać w świecie biznesu i elektroniki, w związku z czym nie warto tego Huaweia tracić z oczu. Jeśli Google powróci albo Chińczycy zdołają rozruszać swój sklep, będzie to oferta warta rozważenia. Szkoda, bo jeszcze raz podkreślę, sprzętowo to świetnie zbudowane, bardzo ładne i piekielnie szybkie urządzenie.


Huawei MatePad Pro

Cena testowej konfiguracji w przedsprzedaży: 2500 PLN

+ jakość wykonania
+ świetna jakość ekranu
+ dobrej jakości rysik
+ długi czas pracy na baterii
+ cienkie ramki wokół ekranu
+ wydajność

– dziura w ekranie
– bugi w systemie
– tryb desktopowy „w budowie”
– brak jakościowego oprogramowania
– brak obsługi platform VOD takich jak Netflix, HBO GO

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu