Google stawia nowe warunki producentom smartfonów, aby upewnić się, że system Android będzie działał na ich urządzeniach. Usuwa tym samym z rynku elektrośmieci.
Każdy chyba potrafi sobie wyobrazić taką sytuację, w której wydaje całkiem sporo pieniędzy na telefon, a ten już po wyjęciu z pudełka laguje i zwyczajnie nie działa w taki sposób, by dało się go używać. To niestety jednak jest codzienność, jeżeli chodzi o najtańsze (ale takie naprawdę najtańsze) telefony z Androidem. Niestety, niewystarczająco mocne podzespoły to problem, który trapi wiele modeli, a te najczęściej sprzedawane są ludziom, którzy nie mają odpowiedniej wiedzy, by zweryfikować, czy urządzenie, które chcą kupić, w ogóle będzie nadawało się do użytku, nie mówiąc już o korzystaniu z niego przez najbliższe lata. Chciałoby się rzec - "Dlaczego Google nic z tym nie zrobi"?
Jak się okazuje robi. Właśnie usuwa z rynku śmieciowe telefony
Aby móc na komputerze zainstalować system Windows 11, koniecznie musi on spełniać wymagania określone przez Microsoft. Niewiele osób wie, że podobny zestaw reguł ma Google, i jest on stosowany za każdym razem, gdy telefonowi przyznawana jest certyfikacja GMS (Google Mobile Services). Jednak wymagania te, w przeciwieństwie do tych Microsoftu, były raczej... dosyć łatwe do spełnienia. Być może pamiętacie, że jeszcze niedawno mieliśmy chociażby smartfony z 1 GB pamięci RAM, najczęściej posiadające na pokładzie Androida w wersji "Go". Jak ogłosiło samo Google, w tej kwestii firma nieco podniosła wymagania i żaden smartfon posiadający mniej niż 16 GB miejsca na dane i 2 GB pamięci RAM nie dostanie certyfikacji GMS w przypadku Androida 13.
Zapewne powiecie teraz, że jest o "martwy przepis", ponieważ żaden producent nie zdecydowałby się na wypuszczanie telefonu z 1 GB pamięci RAM. Cóż, jeżeli tak myślicie, to przedstawiam wam chociażby Nokię, która w zeszłym roku wypuściła model C10 (niedostępny u nas) i C20, które miały po 1 GB pamięci RAM i których cena zaczynała się od 449 zł. Niestety, nie jestem w stanie nazwać tych produktów inaczej niż "elektrośmieci", ponieważ ich używalność i jakakolwiek długowieczność nie tyle jest "pod znakiem zapytania", ale zwyczajnie nie istnieje, nawet jeżeli mówimy o Androidzie w wersji Go. Na szczęście takich przypadków już nie będzie, ponieważ Google podniosło swoje wymagania. Oczywiście, nie znaczy to, że telefony z 2 GB pamięci RAM zaczną być demonami prędkości i maszynami do multitaskingu, ale pamiętajcie, że mówimy tu o "minimalnych wymaganiach" by system w ogóle jakoś funkcjonował.
Myślę jednak, że w kontekście usuwania z rynku najgorszych urządzeń działania Google są wtórne do tego co robi chociażby Unia Europejska. Za chwilę pojawi się bowiem ustawa, która nakazuje producentom zapewnić 3 wersje Androida i 5 lat wsparcia bezpieczeństwa dla każdego wypuszczonego smartfona, co samo z siebie usunie z rynku najtańsze urządzenia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu