Felietony

Google jest do pracy. DuckDuckGo - co najwyżej do zabawy

Krzysztof Rojek
Google jest do pracy. DuckDuckGo - co najwyżej do zabawy
64

Czy można porzucić Google i całkowicie przenieść się na DuckDuckGo? Odpowiedź: można, ale nie będziecie chcieli tego robić.

Od momentu, w którym nasz rząd zaproponował, że nie będzie się krył z tym, że chciałby bardzo mocno ingerować w naszą prywatność, postanowiłem nieco zmienić swoje przyzwyczajenia odnośnie tego, jak korzystam z sieci i tego, gdzie i jakie ślady swojej aktywności zostawiam. Jeżeli bowiem nie wiąże się to z jakimś utrudnieniem bądź utratą funkcjonalności, to nie widzę powodu, by nie wykorzystać okazji chociażby do przeniesienia się na Signala (choć tutaj nie jest to takie proste, jakby się mogło zdawać) czy też tak dostroić swoje aplikacje, by nie zostawiać (bądź zostawiać jak najmniej) śladów w sieci. Nie wszystko jednak poszło po mojej myśli. Jedną z rzeczy, od której się odbiłem, była alternatywna wyszukiwarka - DuckDuckGo.

DuckDuckGo musi jeszcze trochę się poprawić, jeżeli ma być alternatywą dla Google

Przesiadkę na DuckDuckGo planowałem już od dłuższego czasu. Kiedy testowo wyszukiwałem w niej poszczególne hasła, wszystko wydawało się być "ok". Ot, wyniki były mniej precyzyjne, co wynikało z braku mechanizmów dostosowujących rezultaty do informacji, jakie wyszukiwarka o nas posiada (np. lokalizacji, wcześniejszych wyszukiwań). Poza tym, na telefonie korzystam z DuckDuckGo Browser, więc myślałem, że przesiadka na wyszukiwarkę firmy nie będzie stanowiła problemu. Niestety, myliłem się.

Opisując moje uwagi do DuckDuckGo, zacznę może jednak od zalet, by nie wyszło, że jest to produkt kompletnie beznadziejny. Przede wszystkim - wyszukiwarka ma wszystko, czego możemy chcieć - wyniki wyszukiwania, grafiki, wideo, mapy czy aktualności. Warstwa graficzna posiada tryb ciemny (Google wciąż się z nim ociąga), a sam proces wyszukiwania przebiega szybko. Oczywistymi zaletami jest też większa prywatność i fakt, że z każdym wyszukiwaniem Google ma o tobie tę jedną informację mniej.

Główny problem to to, że ewidentnie większość witryn projektowana jest pod Google

Znacie pewnie tę sytuację, gdy spieszycie się by coś zrobić i wszystkie rzeczy nieożywione są w zmowie przeciwko wam. No cóż, z DuckDuckGo jest dokładnie tak, z tym, że właściwie jest tak przez cały czas. Jeżeli chodzi o Google, to jeżeli używa się ich wyszukiwarki przez dłuższy czas, zna się pewne sztuczki, by wyszukać to co się chciało. DuckDuckGo również posiada swój zestaw tricków, ale oprócz wyszukiwania na kilku kompatybilnych witrynach z wykorzystaniem "Bangs!' nie ma tam za  wiele rzeczy, które realnie ułatwiałyby to, co w wyszukiwarce najważniejsze - wyszukiwanie. A niestety to okazuje się fajne na początku, kiedy "bawimy" się wyszukiwarką, jednak szybko irytuje, gdy chcemy wykonać za jej pomocą jakąkolwiek poważniejszą pracę. Nie wiem jak wy, ale jeżeli nie znajduję przez wyszukiwarkę swojego własnego artykułu wpisując do niego słowa kluczowe bądź nawet cały tytuł, to można uznać chyba, że coś jest nie tak. Nie chcę się tu nawet rozwodzić nad tym, że w przypadku wyszukiwania w zakładce "aktualności" brak jest nawet największych polskich portali.

Im dłużej korzystałem z DDG, tym bardziej zauważałem, że większość wyników nie tyle jest "niespersonalizowana" co po prostu... jest od czapy, nijak nie powiązana z wpisywaną frazą. Przez ostatnie dni zauważyłem nawet, że jeżeli chciałem coś znaleźć (szczególnie jeżeli zależało mi na konkretnej stronie/grafice/treści), to szybciej było mi w polu wyszukiwania wpisać "google.com", a następnie tam wyszukać to, co chcę. W głowie miałem po prostu to, że korzystając z DDG liczba podejść i haseł, które muszę wypróbować jest po prostu zbyt duża i zbyt często w ogóle nie prowadzi mnie do zadowalającego rezultatu. Wynika to po trochu z faktu, że oczywiście przyzwyczaiłem się do wygody korzystania z Google, ale też - z tego, że witryny tworzone są w taki sposób, by były najlepiej indeksowane właśnie przez Google, a nie alternatywną wyszukiwarkę.

Jeszcze gorzej niż z treściami jest z Mapami. Te dostarcza Apple i no... muszę powiedzieć, że jak śmiano się z nich 5 lat temu, tak i należy się śmiać z nich dziś, bo (przynajmniej w naszym kraju) nie oferują nawet ułamka funkcjonalności Google Maps. Brak w nich chociażby lokacji wielu biznesów, więc jeżeli chcesz zobaczyć, jak dojechać do jakiegoś sklepu to... bardzo mi przykro. Poza tym, umiejscowienie budynków kompletnie nie zgadza się z tym, co jest na mapie, co łatwo można zweryfikować włączając widok satelitarny.

DuckDuckGo jest fajne, ale...

... ale nie w momencie, w którym musicie coś zrobić i nie macie na to całego czasu tego świata. A współczesność charakteryzuje się tym, że wszyscy działamy mając w głowie założenie, iż każdy z nas ma natychmiastowy dostęp do informacji. Tłumaczenie się, że spóźniłem się z artykułem, bo przez 1,5h szukałem w DuckDuckGo jednego ze swoich starszych tesktów zdecydowanie nie przejdzie. Tak samo nieśmieszne będzie, jeżeli jakiś mój mem wyląduje na konwersacji grupowej dwa dni po tym, jak warto było go użyć, ponieważ nie mogłem znaleźć odpowiedniego obrazka na czas. Nie twierdzę tu, że DuckDuckGo należy zakopać, zaorać i posypać solą. Wręcz przeciwnie - będę kibicował rozwojowi tego projektu i z chęcią dołączę do niego ponownie, kiedy tylko korzystanie z niego nie będzie się tak negatywnie odbijała na wydajności mojego wyszukiwania.

A jakie są wasze doświadczenia z DuckDuckGo? Czy da się przeżyć bez Google?

P.S. W momencie kończenia tego artykułu zauważyłem, że całkiem niedawno dosyć podobną do mojej historię opisała Anna Rymsza z Telepolis.pl. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że moja opinia o DuckDuckGo to nie jest kwestia mojego rozbuchanego wygodnictwa, ale faktyczny problem w korzystaniu z tego produktu. :)

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu