Był taki czas, że na amerykańskie serwisy crowfundingowe, Kickstartera i Indiegogo wchodziłem przynajmniej raz w tygodniu. Było to miejsce, w którym można było znaleźć mnóstwo ciekawych, inspirujących, choć oczywiście nie zawsze praktycznych projektów. Bywały momenty, że człowiek po przeskrolowaniu działów z Tech w nazwie miał w przeglądarce kilkanaście zakładek z projektami, które warto było obejrzeć. Kilka lat temu coś się jednak zmieniło...
Lata chwały
Wszystko zaczęło się oczywiście od Kickstartera, ten serwis stworzył niejako cały crowdfunding w nowoczesnym wydaniu i przed długi czas był jego niepodważalnym liderem. To tam były najciekawsze propozycje, to tam zgarniano rekordowe pieniądze, to tam w końcu wykreowano marki o światowym zasięgu, jak choćby nieodżałowany Peeble.
Indiegogo długo pozostawało w cieniu, będąc takim biedniejszym kuzynem, ale gdy Kickstarter zaczął wytracać „młodzieńczy” impet, to właśnie tam przeniosło się sporo z najciekawszych projektów. Serwis wprowadził w pewnym momencie bardziej dopracowane usługi do obsługi sprzedażowej po wygranej kampanii, co też mam wrażanie przyciągnęło wielu ciekawych innowatorów i wzmocniło ich pozycję.
Wtórność i nuda
Nie jestem w stanie określić czy stało się, może trzy, może cztery lata temu, ale moje wizyty na obu serwisach coraz częściej kończyły się rzuceniem „przysłowiowego” Meh! niż zawaleniem przeglądarki zakładkami. Ile można oglądać minimalistycznych, i niewiele się od siebie różniących portfeli czy butelek filtrujących wodę? Oba serwisy zaczęły być miejscem, gdzie najczęściej próbowano sprzedać po kilkanaście razy ten sam pomysł.
Owszem, zawsze trafiały się i nawet dziś trafiają się perełki, ale częściej znajduje je w domenie designu niż innowacji. W każdym razie, z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał moje wizyty tam stały się coraz rzadsze. Niestety nawet to nie poprawiło sytuacji, najczęściej i tak nie było ciekawych rzeczy do oglądania, prawie same remake'i.
Przecież pomysłowość nie umarła...
Dziś sprawdzam oba serwisy naprawdę od „ruskiego dzwonu”, a ciekawe pomysły można zliczyć na palcach jednej, no może dwu rąk. I nie jest to raczej mój problem, od lat czytam najważniejsze amerykańskie portale technologiczne i z nich praktycznie też oba portale wyparowały. Kiedyś artykułów odsyłających do zbiórek było bardzo dużo, dziś... trafiają się z częstotliwością z jaką sam odwiedzam te serwisy.
To zastanawiające zjawisko w obliczu tego, że do sieci przenosi się coraz więcej biznesowej aktywności. Czy jesteśmy w miejscu, że bez jakiegoś większego przełomu technologicznego, takiego na ogólnym poziomie, na wiele więcej pomysłów nie wpadniemy? Czy może początki tych serwisów były na tyle intensywne, że najlepsi już tam byli?
A może to wtopy, które w pewnym momencie nagminnie trapiły oba serwisy, w których „inwestorzy” ani nie otrzymali obiecanych produktów, ani nie odzyskali pieniędzy, spowodowały że te najbardziej ambitne pomysły powoli przestały zdobywać zaufanie i w efekcie trafiać na te platformy?
Nie potrafię na te pytania odpowiedzieć. Wiem tylko, że żal mi, że w pewnym momencie tak żywe intelektualnie i ciekawe produktowo miejsca znormalniały i stały się niewiele wyróżniającymi się kanałami sprzedaży. Ciekaw też jestem, czy wy odbieracie to podobnie, a jeśli tak, jakie jest wasze zdanie na temat powodów tego zjawiska.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu