Android

Google może służbom pomóc w uzyskaniu dostępu do Twojego urządzenia

Jakub Szczęsny
Google może służbom pomóc w uzyskaniu dostępu do Twojego urządzenia
Reklama

Złośliwy powie, że to nic nowego. Niektórzy będą leciutko zaskoczeni, a ci bardziej wypośrodkowani uznają, że w sumie, to się tego spodziewali. Prywat...

Złośliwy powie, że to nic nowego. Niektórzy będą leciutko zaskoczeni, a ci bardziej wypośrodkowani uznają, że w sumie, to się tego spodziewali. Prywatność w Internecie, w dobie świetnie zadomowionych w naszym życiu technologii mobilnych jako idealistyczne pojęcie nieco nam się zdewaluowała. I dopiero w tym momencie należałoby zadać sobie pytanie: "A czego żeście się spodziewali?" - cytując już z pewnego tekstu polskiego blogera - Kominka.

Reklama

Mówią, że szyfrują

Dokumenty, do których dotarł TheNextWeb jasno wskazują, że jak tylko sąd w uzasadnionym przypadku poprosi o dostęp do konkretnego urządzenia z systemem Android, to go dostanie. A Google ma do tego odpowiednie środki. To akurat nie tyczy się wszystkich urządzeń mobilnych z systemem Google na pokładzie - przede wszystkim objęte tym są urządzenia działające na starszych wersjach oprogramowania w Mountain View - poniżej "piątki". Wszystko powyżej już obsługuje szyfrowanie, ale tutaj także pojawia się pewien problem. To, że system obsługuje takowe mechanizmy zabezpieczające, nie oznacza już że każdy smartfon jest w nie obudowywany. Wychodzi na to, że akurat to nie dotyczy głównie posiadaczy Nexusów, które wystartowały z Androidem 5 lub 6. Reszta producentów mimo dostępności tej funkcji w Androidzie raczej z niej nie korzysta. Jak podaje Neowin - firmy technologiczne stronią nieco od szyfrowania głównie z obawy o wydajność.


Czyli jak? Google może sobie szperać w moim telefonie?

Tak, jeśli tylko sąd lub służby (z polskimi będzie problem - ale to akurat wiadome) o to poproszą. A żeby poprosiły, to raczej trzeba mieć coś na sumieniu. Osoby, które nie mają nic do ukrycia, nie snują planów przejęcia świata, nie robią niczego nielegalnego bać się nie powinny. Nie zapominajmy jednak o tym, że prywatność jest nie tylko pojęciem, ale i wartością samą w sobie, której nawet w obecnych realiach lekceważyć nie można. Jeżeli Google może robić takie rzeczy na naszych smartfonach, to oznacza, że o wielu innych rzeczach zapewne w ogóle nie wiemy i o niektórych możemy się nie dowiedzieć w ogóle. I nie zdziwiłbym się, gdyby podobne mechanizmy nie funkcjonowały na innych platformach. Co to oznacza? W prostej linii to, że wartość prywatności nam się okropnie zdewaluowała i przeszła w coś podrzędnego, co możemy nazwać już jedynie pojęciem. Wiemy, że coś takiego jak prywatność istnieje, ale niekoniecznie to funkcjonuje w świecie, jaki znamy.

Miałem okazję przeprowadzić na ten temat rozmowę w kręgu znajomych - oczywiście podniosłem argument mówiący o tym, że to właśnie informacjami płacimy za dostęp do usług w Internecie i jeżeli chcemy uczestniczyć w nowoczesnych metodach interakcji, to musimy przyjąć stawiane nam warunki, choć nie do końca zdajemy sobie z nich sprawy. Zresztą, metody szybkiej wymiany informacji mogą stanowić świetne pole do popisu dla różnej maści przestępców - jeśli tylko takie mechanizmy mimo pewnej inwazyjności mają doprowadzić do ukarania kogo trzeba - to w sumie nie mam nic przeciwko.

Ale pojawia się pytania - na ile smartfon, który nosimy w kieszeni jest naprawdę nasz? To, że za niego zapłaciliśmy to jedno. To, że ktoś za oceanem może mieć do niego pełny dostęp - to akurat drugie. Trzecie - to już pytanie o to, czy rzeczywiście takie metody inwigilacji są wykorzystywane dopiero wtedy, jak coś przeskrobiemy. Jeśli komuś to zaleci oszołomskimi teoriami spiskowymi - bardzo przepraszam. Ale mieliśmy już dowody na to, że trudno jest nam dziś wierzyć w zdrową granicę naszej prywatności w Internecie. Takie doniesienia jak te z TheNextWeb nie pomagają nam w utwierdzeniu się w owej wierze.

Grafika: 1, 2

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama