Google

Dokumenty Google dodają nowe funkcje, by dogonić podstawowe możliwości MS Word. Lepiej późno, niż wcale

Kamil Świtalski
Dokumenty Google dodają nowe funkcje, by dogonić podstawowe możliwości MS Word. Lepiej późno, niż wcale
Reklama

Jest promyk nadziei, że za kilka miesięcy edycja dokumentów z MS Worda i spółki będzie dużo przyjemniejsza!

Dokumenty Google to narzędzie idealne w swojej prostocie. Darmowe (ta kursywa nie jest dziełem przypadku ;), multiplatformowe, banalnie proste w obsłudze — i dla większości użytkowników w zupełności wystarczające. Prawda jest bowiem taka, że znaczna część sięgających po pakiet Microsoft Office nie wykorzystuje drzemiącego w MS Word potencjału — i poza wprowadzaniem tekstu korzysta z najprostszych narzędzi do jego formatowania. Dlatego Dokumenty Google są dla nich idealnym zastępstwem - tym bardziej, że bez problemu pozwolą odtworzyć i zapisać pliki w najpopularniejszych formatach. Jednak jak pokazuje ostatnia aktualizacja - nawet te najprostsze opcje, znane w komercyjnych narzędziach od zarania dziejów, potrafią dotrzeć tam z ogromnym opóźnieniem. Tak jest z ustalaniem pozycji tekstu względem obrazków!

Reklama

Zobacz też: Darmowe i wystarczające dla większości osób. Dokumenty Google – co trzeba wiedzieć?

Dokumenty Google teraz pozwolą ustalić pozycję tekstu względem obrazków. Podstawowa funkcja trafia do pakietu

Dzięki możliwości ustalania pozycji tekstu względem grafiki, użytkownicy mogą liczyć na większą kompatybilność w obrębie najpopularniejszych edytorów tekstu. Bo choć zawijanie tekstu dostępne jest w Dokumentach Google od wielu lat, to ustalanie pozycji przed tekstem /pod tekstem jest kompletną nowością, którą internetowy gigant wprowadza do swojej platformy dopiero teraz. Prawda jest taka, że lepiej późno niż wcale, ale za każdym razem gdy mowa o takich funkcjach dodawanych z opóźnieniem zastanawia mnie jedno: dlaczego kazano nam na nie tak długo czekać?

Zobacz też: Moc nowości w Dokumentach Google, w tym wsparcie dla plików MS Office także na smartfonach!

Z jednej strony odpowiedź wydaje się najprostsza z możliwych - bo niewielu użytkowników i tak będzie z tego korzystać. Nie jest to tak ważne jak zmiana wielkości czcionki czy ustalanie nagłówków. Z drugiej strony - kluczowe w tym wszystkim wydaje się myślenie o niej w kontekście kompatybilności z innymi pakietami biurowymi, aby po otwarciu zaimportowanych plików nic się nie rozsypywało... albo rozsypywało możliwie jak najmniej.  Nowa opcja ma trafić do sekcji z zawijaniem tekstu — i choć u niektórych użytkowników jest już dostępna, u mnie wciąż próżno jej szukać. Ale w oficjalnej zapowiedzi tej opcji czytamy, że jej udostępnienie wszystkim użytkownikom może potrwać do dwóch tygodni — także warto uzbroić się jeszcze w odrobinę cierpliwości.

Niby szczegół, ale pokazuje ambicje tego pakietu

Nie wiem jaki procent użytkowników faktycznie zrobi użytek z nowej opcji, ale nie ukrywam, że bardzo mnie jej widok cieszy. Przede wszystkim ze względu na to, że wyraźnie pokazuje kierunek w którym zmierza cała platforma, a także ambicje Google. Jeszcze kilka takich aktualizacji i dla standardowego użytkownika ogólnodostępna platforma niczym nie będzie różniła się od komercyjnych narzędzi. Bo skoro po imporcie nie zauważy różnic, to... właściwie po co przepłacać?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama