Google

Autonomiczne auta Google przejechały już 2 miliony mil. Teraz wypada nam się zastanowić

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

Reklama

Prowadzące się dosłownie same auta Google przekroczyły już przejechane razem 2 miliony kilometrów, prowadząc ten sektor rynku motoryzacyjnego do coraz poważniejszych przedsięwzięć skupionych wokół idei autonomicznych aut. Ale rewolucja dzieje się już - badania i rozwój tej technologii przez Google jest tylko odnogą w pędzie różnych producentów samochodów, czy nawet podmiotów zajmujących się transportem.

Podejście Google do tego tematu jest nieco inne, niż w przypadku reszty stawki. Podczas, gdy różni producenci pojazdów już mówią, że mamy do czynienia z praktycznie skończonymi badaniami nad tego typu samochodami, a Tesla bawi się w "autopilota", Mountain View uważa, że do zakończenia prac nad projektem opartym na autonomii piątego poziomu (gdzie człowiek nie musi nawet czuwać nad samochodem) nie są nawet bliskie absolutnego finiszu. To właśnie wyróżnia Google spośród innych firm zajmujących się rozwojem tej technologii - swego rodzaju pokora. I mnie to się bardzo podoba.

Reklama

Aby uświadomić sobie, jak bardzo ważna w tej kwestii jest pokora, warto wspomnieć ostatni wypadek Tesli, która jechała w trybie "autopilota". Wcześniej mieliśmy też do czynienia z incydentem, po którym zmarł kierowca takiego samochodu. Wprowadzenie funkcji, która pozwalała samochodowi przejąć większą kontrolę nad jazdą okazało się być chwytliwe medialnie, ale niekoniecznie można powiedzieć, że absolutnie się udało. Nieco zawinili także ludzie, którzy za nic mieli ostrzeżenia Tesli, gdzie mówiło się przecież - samochód nie jest w pełni autonomiczny. Trzeba go nadzorować i w razie czego, reagować.


Tymczasem, do ambicji Google należy oddanie światu kompletnej technologii, w której i jej twórcy i korzystający z niej konsumenci mają do niej zaufanie. Bez tego ani rusz - mimo mojego ogromnego zaangażowania w niecodzienne z punktu widzenia "zwykłych" konsumentów technologii projekty, rozumiem, że tyczą się one sfer, które są bardzo delikatne. Oddać maszynie władzę nad autem? Jest to równoznaczne z przekazaniem odpowiedzialności za nasze zdrowie i życie oprogramowaniu. Czy ktoś by się na to zdecydował bez obaw tu i teraz? Gdybyśmy byli zgromadzeni teraz w wielkiej sali, która pomieści każdego czytelnika tego tekstu - lasu rąk bym pewnie nie ujrzał.

A Google widzi swoją technologię również w komunikacji miejskiej. Już teraz po drogach jeżdżą autonomiczne autobusy, niektóre samochody Ubera w Pittsburghu realizują przewozy bez udziału kierowcy w jazdę. Widać ożywienie na rynku motoryzacyjnym związane właśnie z ideą autonomicznych aut (a także tych elektrycznych - za sprawą Tesli?) i jest to dobry omen. Im większa będzie konkurencja na tym polu, tym bardziej możemy być pewni tego, że producenci będą się prześcigać nie tylko na szybkość wdrożenia swojego rozwiązania na rynek, ale także na jakość. Poważny incydent z udziałem autonomicznego auta może być bowiem niesamowitą szramą na wizerunku producenta.

Przed Google i przed nami jednak jest długa droga do tego, aby coraz częściej na ulicach widzieć w pełni autonomiczne auta. Jestem pewien, że to nastąpi - prędzej, czy później. Pytanie jednak, kiedy będziemy na to gotowi. Należy wdrożyć odpowiednie poprawki w prawie drogowym, ustalić odpowiedzialność za wypadek spowodowany przez takie auto i... czekać. Czekać, aż wreszcie technologia dotycząca autonomicznych aut da nam satysfakcjonujący wszystkich poziom bezpieczeństwa. To, że będzie to rozwiązanie po stokroć bezpieczniejsze, niż jazda samochodem realizowana przez człowieka - to już wiemy. Ale skoro może być jeszcze lepiej - cieszę się, że Google idzie właśnie w takim kierunku. Czapka z głowy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama