No, proszę. Zauważyłem, że "zostałem" fanbojem Google. Nie, Drodzy Czytelnicy. Jestem fanem rozwiązań, które mi się po prostu podobają i co najważniejsze działają. Nikt podczas wczorajszej konferencji nie bawił się w sztuczną pompę, teatr, czy wymyślanie koła na nowo. Google zrobił to, czego dał obietnicę podczas ostatniego I/O - rozwoju ekosystemu. Jednak, nawet mnie ambicje kojarzonego głównie z wyszukiwarką po prostu przerosły. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Trzy rzeczy, którymi Google chwycił mnie za serce podczas #madebygoogle
Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...
Tak, wczorajszą konferencję - mimo, że nie było tańczącego psa, występu scenicznego, czy też wymuszonych oklasków, oglądałem z "rozdziabionymi" ustami. Tak, jakbym zobaczył Świętego Graala. To ciekawe uczucie dla osoby, dla której technologie to spora część życia. Od dłuższego czasu miałem wrażenie, że tu już nie ma miejsca na rzeczy, które u geek'a potrafią wywołać takie świetne emocje. A tu proszę. Dzięki, Google.
Właśnie. Zero teatru, dużo konkretów
Czy ktoś darł się podczas konferencji? Klaskał tak, że mało nie połamał palców? Czy Google wbijał ludziom do głowy amazing? Konferencja Google była pozbawiona magii z urzędu, ale i tak ją miała. Pokazano sprzęt, który po prostu działa. Stonowanie powiedziano o tym, że jest ciekawe, świetne. Ale nic ponadto. Nie traktowano tego tak, jakby reszta nie miała tego samego. Google dał tym samym obietnicę tego, że przygotowane sprzęt / oprogramowanie będą po prostu działać tak, jak trzeba. Wyszukiwarkowy (teraz już nie tylko) gigant bez bezczelności nie pokazał niczego nowego i nie powiedział: "mamy to jako pierwsi". Operowano na mocnych przykładach. Zaprezentowano mocne strony dając cichego prztyczka w nos Microsoftowi i Apple, które jak dla mnie - przy Google tkwią w brodziku ze swoimi niektórymi usługami.
Asystent Google taki jak chcę
Wczoraj zapragnąłem mieć inteligentny dom i asystenta Google - choćby był zamknięty w Home, który wygląda bardziej jak odświeżacz powietrza. Pisaliście w komentarzach o tym, że to dziwne dawać się szpiegować stawiając w mieszkaniu kilka urządzeń, które mogą nasłuchiwać głosy z otoczenia. Powiem Wam tak, Moi Drodzy. Już samo to, że korzystamy w jakimś stopniu z Internetu powoduje, że zbiera się o nas sporo informacji. To, że korzystamy z pewnych usług jest okupione tym, że płacimy wręcz informacjami. Można z tym walczyć. Można się z tym nie zgadzać. Ale to jest bezcelowe. Asystent Google w całym tym "szaleństwie" odwdzięcza się jednak niesamowitą funkcjonalność w okolicznościach spięcia go z innymi sprzętami w domu. Chcesz pooglądać coś na Chromecaście w telewizorze na YouTube? Powiedz to asystentowi nawet w pokoju obok, albo do smartfona. Zapomniałeś przestawić termostat w domu, a jesteś poza nim? Powiedz to asystentowi Google. Właśnie czegoś takiego potrzebowałem i oczekiwałem. No i proszę.
Daydream VR - czyli tak powinno się oferować konsumentom dostęp do wirtualnej rzeczywistości
Producent prezentuje zupełnie inne podejście w kwestii akcesoriów do obsługi treści VR i właśnie stąd wziął się Daydream View. Zbudowany z lekkich materiałów, kosztujący 79 dolarów, kompatybilny z różnymi smartfonami - tak, aby nie zamykać się w obrębie jednej słusznej opcji. Google pokazał zwyczajnie dobre argumenty za tym, by uważać go nie tylko za świetnego twórcę oprogramowania, ale także i już sprzętu.
Tylko to i właśnie to powoduje, że jak dla mnie - wczorajszy event Google można zaliczyć do prawdziwych technologicznych majstersztyków. Apple robi show, Samsung bawi się w teatry - cała branża idzie w modę i zabawę. Jedno Google tylko myśli o tym, by to, co prezentuje działało. Tak po prostu. A przecież chyba właśnie o to chodzi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu