Google

Google bardzo chce ze mną rozmawiać. Ale ja za tę przyjemność podziękuję

Maciej Sikorski
Google bardzo chce ze mną rozmawiać. Ale ja za tę przyjemność podziękuję
14

Gdyby ktoś dzisiaj rano spytał mnie: czego oczekujesz po konfie Google, odpowiedziałbym, że... niczego. Serio. Nie przygotowywałem się na konkretne produkty czy usługi, byłe raczej ciekaw, jakie widowisko zaserwuje nam gigant z Mountain View. Po tych kilkudziesięciu minutach muszę napisać, że show było niezłe, podobało mi się znacznie bardziej niż niedawna prezentacja Apple: nie wynudziłem się, nie przesadzili z amazingiem, wszystko składa się w solidną całość. Ciągle zadaję sobie jednak pytanie, czy był to pokaz możliwości Google czy obraz naszej przyszłości? Jeśli druga odpowiedź jest prawdziwa, to w umyśle kiełkuje przerażenie.

To było intensywne kilkadziesiąt minut, Google zaprezentowało sporo sprzętu, były smartfony (zachęcam do lektury pierwszych wrażeń), sprzęt do VR, Chromecast, router, domowy asystent. Ciągle zastanawiam się, czy firma w końcu poważnie podejdzie do kwestii urządzeń, czy po premierze pójdzie za ciosem i pokaże, że chce konkurować z Apple na wielu poziomach. Temat na inny wpis, ale z pewnością warto się nad tym zastanowić.

Tym razem odchodzę od sprzętu, przechodzę do softu. Bo to przecież sól googlowskiej ziemi. Softu, który stał się tak rozbudowany, że trzeba asystenta, przedsmak sztucznej inteligencji, by to wszytko ogarnąć. Pisałem w trakcie prezentacji, że dziwi mnie, jak sobie dzisiaj radzę w tym cyfrowym świecie bez niewidzialnego pomocnika i teraz to powtórzę. Martwię się przy tym, czy za 5-10 lat ogarnę wszystko sam, czy też bez asystenta będę już niezdolny do poruszania się w nowoczesnej rzeczywistości? Na razie na taki trop naprowadza Google, ale przecież w podobnym kierunku zmierzają prace i wizje Microsoftu, Apple, Facebooka czy Amazona. Na różną skalę, lecz wciąż zbliżoną ścieżką.

Intryguje to, czy poradzę sobie bez asystenta, martwi fakt, że ów asystent stanie się naprawdę potężny. Podzielam, przynajmniej częściowo, obawy jednego z naszych Czytelników:

Mnie też trudno wyobrazić sobie, że jedna firma panuje nad moim telefonem i danymi, jakie są w nim zawarte, mailami, informacjami na temat miejsc, które odwiedziłem, ludzi, z którymi się spotkałem, filmów i muzyki, które "skonsumowałem". Ta jedna firma chce moich zdjęć, wspomnień, filmów prezentujących całe życie, także jego intymnych fragmentów. Po to daje mi nieograniczoną przestrzeń na swoich serwerach. Chce mnie także słuchać. Celowo nie piszę "podsłuchiwać", bo nie robi tego wbrew użytkownikowi. Ale nadstawi ucho, by spełnić moje zachcianki, a przy okazji dowie się czegoś nowego. Google zaprezentowało usługi totalne - przed tym trudno będzie się schować. To może fascynować, Jakub nie szczędził słów uznania. Ale mnie sprawa zaczyna przerażać.

Zadaję sobie jednocześnie proste pytanie: czy Google dowiezie? Niektórzy stwierdzą, że to kalka z angielskiego, więc: czy Google uda się wdrożyć te wszystkie cuda na skalę globalną? Patrzymy na pokaz siły czy wizję przyszłości, którą firma będzie forsować pompując w to miliardy dolarów, wykorzystując wsparcie mniejszych i większych firm? Bo ciągle nie jestem w stanie stwierdzić jednoznacznie, czy ludzie dadzą się np. namówić na ciągłe korzystanie z asystenta głosowego. Może ta forma komunikacji jest ślepą uliczką, może dotyk, pisanie czy rysowanie nie są przestarzałe?

Czy rozmowa z maszyną faktycznie będzie naturalnym przejściem na wyższy poziom tej komunikacji? Czy wyobrażacie sobie, że ludzie korzystają z tego w komunikacji miejskiej? Albo w bibliotece/u lekarza/w szkole/w pracy? Bo ja mam problem. Czy wyobrażacie sobie, że po całym dniu pracy rzeczywiście będzie się Wam, chciało pogadać z automatem? Może faktycznie barierą dla mnie jest ograniczenie językowe i niedostępność szerokiego pakietu tych usług - inaczej bym spojrzał na sprawę, gdybym mieszkał w USA, był Amerykaninem. Może. Lecz nadal nie widzę imprezy, którą "ogarniam" głosowo. O porady dotyczące usuwania wina z dywanu nadal zwrócę się do Google w "tradycyjny" sposób, zdjęcia przejrzę bez pomocy automatu. Może to konserwatywne podejście, które będzie zanikać, lecz biorę też pod uwagę, że Google na tym polu nie osiągnie sukcesu. Przynajmniej nie takiego, na jakie mogłaby wskazywać dzisiejsza premiera. Te czary mogą się okazać nieskuteczne.

Jeżeli Google dopnie swego i miliony czy nawet setki milionów ludzi będą w przyszłości korzystały z tych usług na większą skalę, to będę pod wrażeniem skuteczności firmy i jej zdolności do opanowywanie świata. Jednocześnie zacznę trzymać kciuki za użytkowników, bo wyłączenie asystenta skutkowałoby niemożnością odnalezienia się w życiu.

A zatem: pokaz możliwości (kolejny), który pozostanie pokazem czy wizja przyszłości, która obejmie szerokie masy?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu