Kilka dni temu miałem okazję sprawdzić w akcji polską grę Get Even. To ta produkcja, o której było jakiś czas temu głośno z uwagi na fotorealistyczną grafikę, a później słuch o niej zaginął. Okazuje się, że tytuł jest prawie skończony, dostał konsolową odsłonę i wsparcie dużego, światowego wydawcy. Zagrałem i może być ciekawie, choć…
Niedawno na Antywebie pojawił się materiał wideo opisujący na czym polega technika fotogrametrii i dlaczego gliwickie studio The Farm 51 używa jej do tworzenia obiektów w swojej grze.
A teraz przyszła pora na pierwsze wrażenia z ich chyba trochę zapomnianego projektu. The Farm 51 mieści się w budynku starego banku w Gliwicach, dlatego też zejście do sali, w której grałem w Get Even, przypominało zejście do starego sejfu. Były stanowiska z PC-tami, były stanowiska z PlayStation 4, a to oznacza, że gra ukaże się nie tylko na blaszakach. W dodatku ze wsparciem dużego wydawcy - Bandai Namco, który uwierzył w polską produkcję. A czym jest? Trudno ją zaszufladkować, dlatego na kilka chwil oddam głos Wojtkowi Pazdurowi z The Farm 51.
Zaginięcie Ethana Cartera pojawiło się w tytule z kilku powodów. Po pierwsze zarówno Wojtek, jak i Adrian Chmielarz pracowali w People Can Fly. Kiedy Wojtek odszedł ze studia, PCP chwilę później zaczęło prace nad Bullestormem, podczas gdy „Farma” tworzyła swoją strzelankę Necrovision. Adrian już pod banderą The Astronauts wypuścił Zaginięcie…, bardziej klimatyczną produkcję tworzy też właśnie Wojtek. Nie mówię, że ktoś cokolwiek u kogoś podpatrzył, ale mimo tego, że drogi obu twórców rozeszły się pewnie dlatego, że nie mieli tej samej wizji kolejnych gier PCP (tego nie wiem, przypuszczam), gdzieś czuć ten sam tok myślenia. Po ograniu ponad dwóch godzin Get Even nie widzę jakichś konkretnych podobieństw obu gier, ale w obie produkcje mają specyficzny, tajemniczy klimat, który na dobrą sprawę może je postawić obok siebie w walce o najlepszą polską grę, w której klimatyczna opowieść i przygodowy charakter grają pierwsze skrzypce.
Jaki efekt tej całej fotogrametrii?
Fotogrametria pojawia się nie tylko w Get Even, nie jest to też niszowa technologia. Oczywiście trudno oczekiwać, by studio zdecydowanie mniejsze od tego tworzącego na przykład Call of Duty wypuściło produkcję wyglądającą podobnie. Podobają mi się w Get Even naprawdę realistyczne tekstury przypominające polskie opuszczone budynki, jednak przełomu w fotorealiźmie tak jak kiedyś przy Mortal Kombat na pewno nie ma. Gra jest niebrzydka, ale widać, że nie będzie konkurować z tymi najładniejszymi. Chociażby recenzowany przeze mnie niedawno Horizon: Zero Dawn to kilka poziomów wyżej jeśli chodzi o oprawę. Widać, że mimo zastosowania forogrametrii, Get Even nie ma ostatecznego szlifu, chociażby dopracowanych efektów świetlnych, które mogłyby nadać tej produkcji jeszcze bardziej oryginalnego charakteru, a przede wszystkim podnieść poziom oprawy.
Klimat? Jest!
Tym, co wyróżnia Get Even jest bez wątpienia klimat pieczołowicie tworzony od pierwszych minut zabawy. Dawno nie grałem w produkcję, w której po dwóch godzinach praktycznie nie miałem pojęcia o co chodzi. Przeskakiwanie między scenami, niejasne sugestie, jakiś dziwny hełm na głowie, przeskakiwanie między wspomnieniami. Po godzinie powoli zaczynałem układać sobie w głowie o co tu w zasadzie chodzi, a potem znów dostałem obuchem i byłem w punkcie wyjścia. Dodajcie do tego stary szpital psychiatryczny (stworzony na bazie prawdziwej opuszczonej placówki), jakichś szalonych typów biegających tu i ówdzie i mamy niezły miks. Nie czułem na plecach ciarek jak w Resident Evil 7, raczej niepokój związany właśnie z niewiedzą. I ta niewiedza popychała mnie dalej i choć już dziś wiem, że nie będzie to wielki hit nie pozwalający odejść od pada lub klawiatury, to chcę dowiedzieć się o co chodzi - kim jest główny bohater, dlaczego znalazł się w tym miejscu i dlaczego odtwarza takie, a nie inne wspomnienia.
Wojtek wspomniał, że Get Even nie jest strzelanką - choć z tego co kiedyś czytałem, miał nią na początku być. Sceny akcji jednak są, w dodatku z wykorzystaniem ciekawej broni. I jest zwyczajnie trudno, bowiem nasz bohater to nie Rambo i musi trochę kombinować. Zdarzało mi się ginąć, ale pewnie dlatego, że ja zawsze idę bezmyślnie na Jana prując ołowiem gdzie popadnie. Tu tak się nie da. Czasem lepiej po prostu zajść przeciwników od tyłu i wyeliminować po cichu. Albo…użyć skanera w smartfonie, który pozwala budować obiekty. Tak, budować obiekty w naszych wspomnieniach. Możemy na przykład wybudować murek i się za nim skryć, by przejść niezauważeni obok chodzących po okolicy strażników. Nie wiem, czy przegapiłem ten element w podpowiedziach, ale użyłem go przypadkiem i dopiero po chwili zrozumiałem do czego może służyć. I to było fajne, gra nie tłumaczy bowiem na początku wszystkiego. Ciekawe też czy twórcy zdecydują się na rozbudowanie tych elementów w dalszej części gry. Oby. Wspomniany smartfon ma też kilka innych funkcji, które pomogą w rozwiązywaniu łamigłówek.
A przez te nie da się po prostu przebiec. Na początku są banalne, trafiają się jednak i trudniejsze, które każdemu z ogrywających Get Even kazały na chwilę zwolnić, zastanowić się i pokombinować (albo zaglądać kolegom przez ramię). Co ciekawe skakanie między wspomnieniami oznacza też, że The Farm 51 stawia na zmiany tempa - czasem mamy sceny akcji, innym razem eksplorację otoczenia (z naprawdę dużą ilością przedmiotów do obejrzenia i notatek do przeczytania). Jeśli więc któraś sekwencja zacznie Was nudzić, jest spora szansa na to, że za chwilę gra trochę zmieni swój charakter. Zabieg jak najbardziej na plus.
Będzie hit?
Nie sądzę by Get Even po premierze stało się drugim Wiedźminem 3 czy Dying Light i odniosło spektakularny światowy sukces. Za projektem nie stoi też aż tak znane w polskiej branży nazwisko jak miało to miejsce w przypadku produkcji The Astronauts. Dużo zależy od tego jak grę potraktuje wydawca i ile zechce zainwestować w jej promocję. Sami twórcy przyznają, że uczyli się pewnych rzeczy przy tworzeniu Get Even (w tym sprzętu skanującego obiekty) i na pewno będą w stanie lepiej wykorzystać tę wiedzę przy tworzeniu kolejnej gry. Get Even jest spoko - nie zachwyciło mnie, ale i nie rozczarowało, a te dwie godziny z grą minęły naprawdę szybko. To zawsze dobry znak, byłem już na kilku przedpremierowych pokazach, na których okropnie się wynudziłem. Tu tak nie było. Warto więc mieć Get Even na oku i nie omijać informacji o grze, może się bowiem okazać, że wyjdzie naprawdę przyjemny tytuł. Trzymam za niego kciuki, bo w zalewie Call of Duty, Battlefieldów i innych FPS-ów, gra z widokiem z oczu bohatera, która strzelanką nie jest, powinna być witana z otwartymi ramionami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu