Recenzja

Fujifilm rozbiło bank. Z tym aparatem kompletnie zapomnisz o smartfonie

Bartosz Gabiś
Fujifilm rozbiło bank. Z tym aparatem kompletnie zapomnisz o smartfonie
Reklama

Fujifilm przeżywa prawdopodobnie najlepszą erę w swojej historii. Dosłownie miesiącami trzeba czekać na ich aparaty, które władają sercami fanów i social mediami. I właśnie użytkownicy portali społecznościowych powinni teraz dobrze nastawić uszu, ten aparat nie bierze jeńców.

O przeciekach informowaliśmy w ubiegłym roku. Fuji zaskoczyło wielu, wskrzeszając dawno zapomniana linię aparatów X-M. Nie ma się też co dziwić, wszak doczekała się zaledwie... Jednego modelu. X-M1 czekał aż 17 lat na nowego członka rodziny. X-M5 w końcu tu jest i niespodziewane rzuciło rękawicę... Sony.

Reklama

Fujifilm bez pardonu chce kawałka tortu Sony

Już po kilku chwilach obcowania z Fujifilm X-M5 nie da się oprzeć wrażeniu, że już to gdzieś kiedyś grali. Bynajmniej nie chodzi o to, że w 2013 roku miał swoją premierę poprzedni i jedyny model X-M1. Bardziej myśli odbiegają do zupełnie innego producenta i tak się składa, że z rodzimego podwórka. Sony zaskarbiło sobie dobre opinie twórców treści internetowej linią ZV-1, te aparaty są idealne, aby je chwycić i zacząć kręcić video bloga, szorty, cokolwiek dusza zapragnie. Są małe, więc idealnie się skryją w bagażu, nawet gdy nie możemy go mieć wiele ze sobą. Fuji jednak dłużej nie mogło pozwalać rządzić na tym terenie i firma wyszła z własną propozycją. I jak to oni, aparat jest prześliczny i natychmiast kradnie serce, ale relacja z nim może być skomplikowana.

Oto postrach smartfonów, pokochasz ten aparat

Podstawowe cechy

  • 26 MP matryca X-Trans BSI CMOS
  • X-Processor 5 z autofokusem wykrywającym obiekty wspieranym przez AI
  • Wykrywanie fazowe na matrycy
  • W pełni ruchomy ekran LCD 3”, 1,04 mln punktów
  • 20 trybów symulacji filmu, w tym Reala ACE
  • Zdjęcia seryjne do 8 kl./s (do 30 kl./s z migawką elektroniczną i kadrowaniem 1,25x)
  • Wideo 6.2K w proporcjach 3:2 do 30p, 4K do 60p z kadrowaniem
  • Gniazdo zewnętrznego mikrofonu i wyjście słuchawkowe 3,5 mm
  • Pojedyncze gniazdo na karty UHS-I
  • Żywotność baterii do 330 zdjęć (do 440 zdjęć w trybie Eco) na jednym ładowaniu
  • Cena od 3895 złotych

Konstrukcja aparatu jest w stylu Fuji, każdy natychmiast rozpozna ten odświeżony, klasyczny wygląd z obowiązkowymi pokrętłami. Aparat jest metalowy, więc dość solidnie leży w dłoniach, ale przy tym jest szalenie, szalenie malutki niczym aparaty cyfrowe z pierwszej dekady XXI wieku. Serio, nawet iPhone 13 mini był w stanie zakryć X-M5, zupełnie bez problemu. Celem przetestowania, nawet zabierałem ten aparat po prostu wsadzając go do kieszeni. Uczucie swobody, jaką ten format daje, jest nie do podrobienia i trudne do opisania, zupełnie jakbyśmy się cofnęli w czasie do ery, w której każdy chciał miniaturyzować dosłownie wszystko.

Budowa jest naprawdę solidna i trudno się do czegoś przyczepić, chyba że ma się już doświadczenie z innymi, droższymi i bardziej profesjonalnymi propozycjami Fujifilm. Tylko wtedy można wyczuć, że ekran LCD był raczej po tej niższej stronie budżetu, a przyciski trochę "za tanio" klikają, nie mają w sobie tego solidnego czegoś. Nie ma także przycisków kierunkowych, dostępny jest wyłącznie niewielki joystick, którego nigdy nie byłem fanem i już nawet w X-T30 bardzo mi przeszkadzał. Niemniej, tutaj po prostu nie ma mowy o słabej jakości, X-M5 jest przepięknym i solidnym urządzeniem.

To cię przywita po zakupie, od razu możesz działać

Aparat można natychmiast zacząć używać, gdyż przychodzi w gotowych zestawach z obiektywem. Fujinon XC 15-45mm o świetle f/3.5 - 5.6 nie powala za specjalnie, ale tylko na papierze. Bardzo rozsądnie ktoś to sobie przemyślał. 15-45mm oferuje bowiem bardzo wygodny i uniwersalny zakres szerokości, którym uchwycimy wiele szczegółów lub skoncentrujemy uwagę na najważniejszym elemencie. Zapomnieć jednak można o tym sławnym bokeh, czyli efekcie rozmycia tła charakterystycznego dla obiektywów wpuszczających dużą ilość światł. XC 15-45mm jest w całości wykonany z plastiku, więc do niewielkiej wagi body nie dodaje wiele, dzięki czemu nie będzie tak męczyć ręki lub ciążyć na ramieniu.

Światło jest oczywiście tą najsłabszą stroną, ale i to nie jest dziełem przypadku. Jak zostało wspomniane, ten aparat jest bardziej skierowany w osoby nagrywające treści do internetu, więc bezpiecznie było założyć, że już i tak mają albo dobrze naświetlone studio lub będą podróżować za dnia i nagrywać w dobrym świetle. Szczytem sprytu było zaś dodanie tego konkretnego obiektywu ze względu na wbudowaną w nim stabilizację obrazu. Gdyż sam aparat jest jej właśnie pozbawiony. Dzięki czemu już pierwsze nagrania będą wyglądać solidnie i nikt się nie zrazi do braku stabilizacji w samym body. W opakowaniu jest oczywiście i pasek, który jakością nigdy nie powalał, ale bezpiecznie będzie trzymał sprzęt na naszym karku.

Jednak to nie on najbardziej w tym wszystkim zawodzi. Fuji zdecydowało się użyć starego typu baterii, o wiele mniejszej niż te w X-T5 czy H2S, podczas kręcenia wideo akumulator będzie się dosłowenie na naszych oczach rozłądowywał, a i do robienia zdjęć nie jest wystarczający. Dokupienie kolejnej baterii nie jest kwestią czy, ani nawet kiedy, bowiem wyłącznie - natychmiast. Niestety problem jest mnie znany z pierwszej ręki. Podczas moich dni z X-T30, zawsze nosiłem ze sobą aż dwie zapasowe NP-W126S, nigdy nie czułem się komfortowo z tylko jedną.

Nie jest to koniec świata, ale warto mieć na uwadze

Jak wspomniałem, samo body aparatu jest pozbawione wbudowanej stabilizacji obrazu. Z dołączonym obiektywem jest łatwiej o tym zapomnieć, niemniej jest to istotna cecha, o której należy pamiętać podczas dokonywania decyzji zakupu X-M5. Przechodząc dalej, jest tutaj wiele do omówienia. Przede wszystkim, odniosłem wrażenie, że nie jest to urządzenie dedykowane osobom, które chcą robić przede wszystkim zdjęcia. Jest to ważna informacja w kontekście tego co mam do powiedzenia na temat samej ergonomii urządzenia.

Reklama

Mała budowa, wymagała szeregu kompromisów. U góry znajdziemy aż trzy gałki do zmiany różnych wartości. Są one dedykowane wyraźnie osobom tworzącym krótkie filmy i dodatkowo zdjęcia. Po lewej stronie, całość jest poświęcona zmianie "filmów", są to filtry, do których stworzenia Fujifilm wykorzystało swoje wieloletnie doświadczenie produkowania klisz. Co irytujące, ma ono 8 wybranych "klisz" oraz 4 do przerobienia na własną rękę, a to oznacza, że pozostałych 12 trzeba i tak wybrać z menu lub skrótu. Po co więc umieszczać dedykowaną gałkę, jeżeli od początku jest ograniczona i wybór został narzucony przez producenta? Jednakże jestem w stanie sobie wyobrazić jej zastosowanie podczas tworzenia krótkich treści i szybkich zdjęć w jpg. W końcu to właśnie ta magiczna moc robienia bez trudu perfekcyjnych zdjęć pokochał tak bardzo internet na rozmaitych social media.

Fujinon 15-45mm nie powala na papierze, ale nie przeszkadza mu to, aby uchwycić przepiękne widoki

Drugie pokrętło jest interesujące. Umożliwia zmianę trybów aparatu, 4 stworzone przez użytkownika, PASM, auto, dość bezużyteczny filter i tutaj ciekawostki: osobno wideo i vlog. Ujrzenie PASM może wieloletnich fanów Fuji trochę zdezorientować, lecz dla pozostałych będzie ogromnym ułatwieniem wejścia w środowisko Fuji. Jest to w skrócie wybór priorytetu dla migawki czy przysłony, a także włączenie całkowicie manualnych ustawień aparatu. Dzięki temu prostemu zabiegowi bardzo obniża się prób wejścia w system, który potrafi przytłoczyć. Szybko wybór priorytetu to standard wśród innych producentów. Zaś u Fuji wymaga trochę podstawowej wiedzy o trójkącie ISO - prędkość migawki - światło i które elementy muszą zostać ręcznie ustawione na tryb auto. Taki sam wybór mają użytkownicy H2S, lecz już na przykład w moim X-T5, priorytetyzację muszę nastawić ręcznie. Trzecia gałka służy do zmiany wartości w opcjach i ekspozycji, co nie było na początku takie oczywiste.

Reklama

X-M5 jest niestety ergonomicznym piekłem, bo poza wymienionymi pokrętłami, cała reszta albo jest trudnodostępna lub wchodzi w paradę podczas robienia fotografii. Przycisk Q z opcjami jest drobniutki, przez co trzeba naprawdę dobrze ustawić palec do wciśnięcia, zaś ten dedykowany rozpoczęcia nagrywania jest wygodny, bo od razu rozpoczyna nagranie, ale... Zbędny? Ktoś chcący stworzyć vlog to już tę opcję będzie miał przygotowaną (środkowa gałka) albo swoją pracę zaplanuje. Body jest malutkie, więc trzeba się starać palcami, jak tylko można utrzymać aparat w dłoni podczas używania jednej ręki, a to oznacza wielokrotne dotykanie przez przypadek ekranu (jeżeli nie jest odchylony całkowicie na bok) lub joysticka zmieniającego punkt fokusu. Doprowadzało mnie to do szaleństwa i utrudniało pracę podczas eventu. To jednak sprawiło, że uzmysłowiłem sobie, że najwyraźniej nie jestem targetem tego produktu i jest nim ktoś zupełnie inny.

Vlogerzy pokochają X-M5

Przecież wszystkie dane miałem przed nosem, jak mogłem tego od razu nie zobaczyć? Po pierwsze ekran LCD. W przeciwieństwie do mojego normalnego wyboru w X-T5, ten aparacik ma ekran, który da się całkowicie obrócić w stronę obiektywu. Wyraźnie sygnalizując, że ma być pomocą i wskazówką podczas nagrywania wideo. Wtedy też i ergonomiczne mankamenty mają więcej sensu, gdyż nie będą tak istotne podczas trzymania aparatu na otwartej dłoni, statywie lub jakimś sticku (tej opcji jednak nie polecam, gdyż 500 gramów, to jednak wiele w takim scenariuszu).

Idealny do kieszeni

X-M5 jest także pozbawione kompletnie wizjera, a w miejscu, gdzie moglibyśmy się go spodziewać, znajduje się gniazdko wejścia na kabel mikrofonu. Po boku jest też dedykowane gniazdko słuchawek i wszystko zaczyna tworzyć bardzo wyraźny obraz. Aparat jest także wyposażony w wiatraki, które mają chłodzić urządzenie podczas tworzenia filmów. Niestety nagrzewa się bardzo wyraźnie. Warto mieć to na uwadze i skoro o tym mowa, bateria ucieka jak szalona, przez co zmuszeni jesteśmy zrobić podczas nagrania pauzę i ją wymienić i... Och, że też nie zrobiono po prostu bardziej ergonomicznego uchwytu, w którym by się dało schować baterię. Jej wymiana ujawnia dwa problemy, tylko jedno gniazdo na kartę SD (UHS-I) oraz fakt, że gdy aparat jest zamocowany do statywu to raczej baterii nie wymienimy bez demontażu.

Jeżeli ktoś nie ma mikrofonu to nic straconego, X-M5 jest przygotowane na taką sytuację. Na ekranie lub w menu można wybrać kierunek, z którego urządzenie ma się spodziewać nadchodzenia głosu. Dzięki temu skupia swoją uwagę w taki sposób, aby nawet w głośnym środowisku to właśnie dźwięki z zadanej strony były najwyraźniejsze. Szczerze Fuji mnie zaimponowało, bo różnica, jaką zrobił test gdy nie zmieniając kierunku w opcjach, fizycznie przestawiłem aparat, była duża. Głos z wyciszanej strony był skutecznie stłumiony, tak jak tego byśmy oczekiwali, lecz bez zewnętrznego mikrofonu, było również słuchać pracę autofokusu obiektywu.

Funkcja Vlog pozwala także na wyświetlanie obrazu na całości LCD, lecz ze wskazaniem miejsca, które będzie widoczne na filmie. Dzięki temu nagrywający nie tracą w ogóle kontekstu filmu nieistotnego dla widza, lecz niezbędnego dla twórcy. Problem w tym, że aby ekran ujrzeć, to trzeba patrzeć w bok, nie bezpośrednio w obiektyw, więc to już zależy od stylu nagrywającego czy będzie to mile widziane czy raczej nie. Z drugiej strony, wiele nagrań i tak jest tworzonych z telefonem na sticku obok, więc trudno jest jednoznacznie to nazwać wadą. Jeżeli ktoś ma tyle zaufania do siebie (pod kątem perfekcyjnych ujęć za pierwszym razem bez konieczności edycji), to może nawet nakręcić krótkie wideo na przykład 15 lub 30 sekund. Będą one gotowe do podboju TikToka.

Reklama

Trudna relacja z fotografem, lecz z twórcą wideo? To się może udać

Jako fan Fujifilm, mogę być trochę stronniczy, gdyż naprawdę uwielbiam to jak wiele duszy ma sprzęt tej firmy. Solidne wykonanie, szeroki wybór obiektywów i cudowne kolory zdjęć wykonanych w jpg potrafią zawładnąć sercem. Tym bardziej mnie zabolało, że X-M5 nie jest dla mnie, czyli osoby, która głównie się skupiam na fotografii, nie robieniu reelsów czy treści na TikToka. Jednak jeżeli to właśnie ty jesteś taką osobą i chcesz zacząć lub już tworzysz? X-M5 może być strzałem w dziesiątkę. Bowiem ma nieoczywistą zaletę, którą nie może się pochwalić konkurencja. Możecie też o tym rzadko myśleć, bo w końcu każdy jest skupiony na dokonaniu nie tylko dobrej decyzji pod kątem jakości, lecz i takiej, która nas nie nadweręży finansowo. X-M5 jest tak ładnym urządzeniem, że nie można go wypuścić z rąk, a skoro już go trzymamy to tworzymy. To też jest ważne.

 

Aparat do recenzji został udostępniony przez producenta
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane przez autora tekstu

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama