To FUV, a nie SUV SUV to skrót od Sport Utility Vahicle, ale według Ferrari model Purosangue jest tak nietypowy i przełomowy, że stworzył własną kate...
To FUV, a nie SUV
SUV to skrót od Sport Utility Vahicle, ale według Ferrari model Purosangue jest tak nietypowy i przełomowy, że stworzył własną kategorię - FUV - Ferrari Utility Vahicle. To pewnie część historii, która ma uzasadnić wysoką cenę tego modelu, która ustalona została na przynajmniej 390 000 euro (1,9 mln PLN), czyli znacznie więcej niż chociażby Lambirghini Urus. Co zatem otrzymamy wydając małą fortunę? Całkiem zgrabnie wyglądającego hatchbacka z przedłużoną maską i nieco podniesionym zawieszeniem. Ale żarty na bok, Purosangue to coś czego Ferrari nigdy wcześniej nie zrobiło, to samochód, który nie tylko jest piekielnie szybki, ale też bardzo praktyczny.
Pod maską zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami znalazł się silnik benzynowy w układzie V12 o pojemności 6,5 litra, który generuje 725 KM oraz 716 Nm momentu obrotowego. Napęd przekazywany jest przez ośmiostopniowy, dwusprzęgłowy automat o bardzo krótkich przełożeniach (ostatni 8. bieg jest swego rodzaju nadbiegiem do jazdy po autostradzie) na cztery koła (do 4 biegu i prędkości 200 km/h, później tylko na tył). Silnik umieszczony jest z przodu pod bardzo długą maską, ale został maksymalnie cofnięty w stronę kabiny pasażerskiej aby poprawić rozkład masy. Zgodnie z oczekiwaniami nowe Ferrari jest diabelnie szybkie, 100 km/h osiąga w czasie 3.3 sekundy, a prędkość maksymalna to 310 km/h. Co ciekawe nie ma tu żadnego elektrycznego wspomagania, cała moc pochodzi od benzyny.
Ferrari zastosowało też kilka trików aby obniżyć środek ciężkości. Jak przystało na SUVa (FUVa) prześwit jest wyraźnie większy niż w typowym modelu tego producenta, ale można go regulować elektrycznie (aktywne zawieszenie) i obniżać wraz ze wzrostem prędkości. Poza tym dach wykonano z bardzo lekkiego włókna węglowego, a tylne drzwi otwierają się przeciwstawnie, co ma szereg zalet. Przede wszystkim ułatwiło to zachowanie niemal idealnego rozkładu masy (49/51 przód/tył), a po drugie ułatwia zajęcie miejsca na tylnych fotelach. W tym Ferrari całkiem wygodnie będzie mogło podróżować nawet 4 osoby i to z bagażami.
Bagażnik w Ferrari Purosangue nie jest może tak imponujący jak w Lamborghini Urus (616 litrów) ale oferuje bardzo przyzwoite 473 litry pojemności. Kilka walizek się tu zatem zmieści bez problemu, nawet na dłuższy wyjazd. Do tej pory nie napisałem nic na temat samego wyglądu tego samochodu, bo trudno mi go ocenić. Z jednej strony to Ferrari, piękne, dynamiczne linie, wielkie felgi (22 cale z przodu, 23 cale z tyłu) i bardzo zgrabna linia nadwozia. Z drugiej jednak strony czuje tu jakiś dysonans. Ferrari to auta sportowe z "benzyny i włókna węglowego", tymczasem Purosangue na pierwszy rzut oka wygląda bardziej jak jakiś pospolity hatchback. Być może na żywo wrażenia są nieco lepsze.
Wnętrze nowoczesne, ale bez centralnego ekranu
Purosangue bardzo ciekawie prezentuje się natomiast w środku. Nie mamy tutaj typowego dla dzisiaj projektowanych samochodów ogromnego, centralnego ekranu systemu inforozrywki. Wyświetlacz od elektronicznych zegarów jest przed kierowcą, a dodatkowy ekran mamy przed pasażerem. Co ciekawe Ferrari nie oferuje nawet wbudowanego systemu nawigacji wychodząc z założenia, że wystarczy wsparcie dla Apple Car Play i Android Auto. Poniekąd to bardzo słuszne założenie i wydaje mi się, że wiele marek popularnych powinno zwrócić na ten fakt uwagę. Do materiałów i jakości wykonania nie można się przyczepić.
Chętnych na zakup Ferrari Purosangue jest podobno bardzo dużo, szczególnie gdy potwierdzono, że pod maską znajdzie się silnik V12. Cena dla każdego z nabywców będzie zapewne sprawą drugorzędną, ale warto dodać, że Włosi sprzedają samochód z 7-letnim pakietem serwisowym, tak aby przyszły właściciel nie musiał się martwić tak przyziemnymi sprawami jak wymiana oleju czy klocków hamulcowych. A wam jak się podoba pierwszy FUV od Ferrari?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu