Technologie

Czy ktoś mi wytłumaczy, skąd się bierze tak silne przywiązanie do marki?

Kamil Świtalski
Czy ktoś mi wytłumaczy, skąd się bierze tak silne przywiązanie do marki?
Reklama

Przywiązanie do marki to nic nowego. Marketingowcy od lat stają na głowie, abyśmy wybierali ich produkty... i tylko ich. No dobrze, starają się — ale dlaczego tak właściwie im to wychodzi? Coś ze mną nie tak, że nawet w produktach które lubię potrafię dostrzec i wypunktować sporo minusów?

Fanboje byli, są i będą -- to żaden wytwór XXI wieku. Nie jest to także nic, o czym byście nie wiedzieli. Ale czy kiedyś spróbowaliście przystanąć i zastanowić się, skąd oni się tak naprawdę biorą? Bo im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej zachodzę w głowę: dlaczego?

Reklama

Bo tylko moja marka ma sens

Nie wiem czy równie mocno co w branży technologicznej działa to również w odzieżowej czy spożywczej -- ale tutaj jak na dłoni widać, że wielu fanów będzie zaciekle broniło produktów, z których korzystają. Mijają lata, a ja właściwie wciąż nie mam najmniejszego pojęcia dlaczego to robią. Dlaczego ci, którzy korzystają z iPhone'ów, tak zaciekle próbują wmówić użytkownikom Androida, że ich sprzęty są gorsze. I żeby była jasność -- to nie jest tak, że działa to tylko w jedną stronę — w końcu miłośnicy mobilnego systemu Google nie pozostają im dłużni. To samo zresztą ma miejsce w przypadku wojowania o to, czy kupowanie komputera Apple naprawdę ma sens. Są tacy, którzy uważają że inne urządzenia nie mają prawa bytu, ale nie brakuje także tych, którzy drwią z ludzi wybierających Maki. Bo ich [tutaj wstaw nazwę marki] są znacznie wydajniejsze, lepsze, ładniejsze, mniej obciachowe. No i?

Wojny konsol, tam to się dopiero dzieje. A jak dodamy do tego PC...

Smartfony i komputery — wiadomo, wzbudzają bardzo dużo emocji. Ale myślicie że to byłoby na tyle? Nic z tych rzeczy. Kłótnie o to, która konsola jest najlepsza trwają nieprzerwanie od kilku dekad. Starzy gracze wypadają z rynku, nagle pojawiają się nowe firmy — ale nie przeszkadza to wcale w toczeniu tych samych awantur. Kiedyś walka trwała o to czy lepsza jest Amiga czy Atari / Nintendo czy Sega. Teraz zrobiło się jeszcze głośniej, bo przecież warto powojować o Sony albo Microsoft. A co z Nintendo? Oni okazują się dla tych pierwszych fajnym chłopcem do bicia. Ostatnio firma powiedziała, że w ich oczach rynek 4K jest jeszcze za małym, aby w niego wchodzić -- wylała się w ich kierunku prawdziwa fala hejtu. Nie, tutaj w komentarzach było spokojnie, ale przeglądając co wyprawia się pod tematem na portalach poświęconych wyłącznie grom wideo -- oniemiałem. Nagle okazało się, że właściwie w 2017 roku bez 4K to nie ma się w ogóle co pokazywać, bo to szkoda czasu i pieniędzy. I nie ważne, że rynek ten jest niezwykle mały i mówi się, że w 2019 roku udział takich telewizorów w rynku wyniesie około 35%. Awanturnicy wiedzą lepiej — no i mają dobrego chłopca do bicia. Bo ich marki robią to lepiej!

Zupełnie oddzielną historią są posiadacze mocnych PC. Ci, standardowo,  lubią wpaść w środek rozmowy i szydzić z tego, że najmocniejsze konsole nijak nie mają się do ich złożonych z myślą o grach maszynach.

Awanturnicy wiedzą lepiej

Kiedyś lubiłem wierzyć w to, że ci wszyscy krzykacze mają lat góra kilkanaście. Dzisiaj, w czasach gdy internet przestał być anonimowy, łatwo można podejrzeć, że na karku mają dużo więcej lat. Dom, rodzina, poważna praca — a wciąż nie przeszkadza im to w chamskim obrzucaniu błotem tych, którzy świadomie (lub z konieczności) korzystają z produktów innych firm. Z innej półki cenowej, z innymi rozwiązaniami.

Potrzeby każdego z nas są nieco inne. Dlatego taki duży wybór na rynku naprawdę mnie cieszy. Kiedyś zwykło się mówić, że gdy kogoś nie stać na więcej — to zaciekle broni tego, co ma. Ale takie tłumaczenie nadal do mnie nie trafia, bo nie zawsze miałem możliwość posiadania w domu kilku konsol, ale ani przez myśl nie przeszło mi, aby szydzić z tych, którzy mieli konkurencyjną maszynę. Co najwyżej z zazdrością spoglądałem na ich gry na wyłączność -- których, de facto, z każdym rokiem jest coraz mniej.

Dlatego też mimo upływu czasu nieustannie zachodzę w głowę: dlaczego? Skąd się bierze takie uwielbienie do jednej, jedynej, marki?!

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama