Przywiązanie do marki to nic nowego. Marketingowcy od lat stają na głowie, abyśmy wybierali ich produkty... i tylko ich. No dobrze, starają się — ale dlaczego tak właściwie im to wychodzi? Coś ze mną nie tak, że nawet w produktach które lubię potrafię dostrzec i wypunktować sporo minusów?
Czy ktoś mi wytłumaczy, skąd się bierze tak silne przywiązanie do marki?
Fanboje byli, są i będą -- to żaden wytwór XXI wieku. Nie jest to także nic, o czym byście nie wiedzieli. Ale czy kiedyś spróbowaliście przystanąć i zastanowić się, skąd oni się tak naprawdę biorą? Bo im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej zachodzę w głowę: dlaczego?
Bo tylko moja marka ma sens
Nie wiem czy równie mocno co w branży technologicznej działa to również w odzieżowej czy spożywczej -- ale tutaj jak na dłoni widać, że wielu fanów będzie zaciekle broniło produktów, z których korzystają. Mijają lata, a ja właściwie wciąż nie mam najmniejszego pojęcia dlaczego to robią. Dlaczego ci, którzy korzystają z iPhone'ów, tak zaciekle próbują wmówić użytkownikom Androida, że ich sprzęty są gorsze. I żeby była jasność -- to nie jest tak, że działa to tylko w jedną stronę — w końcu miłośnicy mobilnego systemu Google nie pozostają im dłużni. To samo zresztą ma miejsce w przypadku wojowania o to, czy kupowanie komputera Apple naprawdę ma sens. Są tacy, którzy uważają że inne urządzenia nie mają prawa bytu, ale nie brakuje także tych, którzy drwią z ludzi wybierających Maki. Bo ich [tutaj wstaw nazwę marki] są znacznie wydajniejsze, lepsze, ładniejsze, mniej obciachowe. No i?
Wojny konsol, tam to się dopiero dzieje. A jak dodamy do tego PC...
Smartfony i komputery — wiadomo, wzbudzają bardzo dużo emocji. Ale myślicie że to byłoby na tyle? Nic z tych rzeczy. Kłótnie o to, która konsola jest najlepsza trwają nieprzerwanie od kilku dekad. Starzy gracze wypadają z rynku, nagle pojawiają się nowe firmy — ale nie przeszkadza to wcale w toczeniu tych samych awantur. Kiedyś walka trwała o to czy lepsza jest Amiga czy Atari / Nintendo czy Sega. Teraz zrobiło się jeszcze głośniej, bo przecież warto powojować o Sony albo Microsoft. A co z Nintendo? Oni okazują się dla tych pierwszych fajnym chłopcem do bicia. Ostatnio firma powiedziała, że w ich oczach rynek 4K jest jeszcze za małym, aby w niego wchodzić -- wylała się w ich kierunku prawdziwa fala hejtu. Nie, tutaj w komentarzach było spokojnie, ale przeglądając co wyprawia się pod tematem na portalach poświęconych wyłącznie grom wideo -- oniemiałem. Nagle okazało się, że właściwie w 2017 roku bez 4K to nie ma się w ogóle co pokazywać, bo to szkoda czasu i pieniędzy. I nie ważne, że rynek ten jest niezwykle mały i mówi się, że w 2019 roku udział takich telewizorów w rynku wyniesie około 35%. Awanturnicy wiedzą lepiej — no i mają dobrego chłopca do bicia. Bo ich marki robią to lepiej!
Zupełnie oddzielną historią są posiadacze mocnych PC. Ci, standardowo, lubią wpaść w środek rozmowy i szydzić z tego, że najmocniejsze konsole nijak nie mają się do ich złożonych z myślą o grach maszynach.
Awanturnicy wiedzą lepiej
Kiedyś lubiłem wierzyć w to, że ci wszyscy krzykacze mają lat góra kilkanaście. Dzisiaj, w czasach gdy internet przestał być anonimowy, łatwo można podejrzeć, że na karku mają dużo więcej lat. Dom, rodzina, poważna praca — a wciąż nie przeszkadza im to w chamskim obrzucaniu błotem tych, którzy świadomie (lub z konieczności) korzystają z produktów innych firm. Z innej półki cenowej, z innymi rozwiązaniami.
Potrzeby każdego z nas są nieco inne. Dlatego taki duży wybór na rynku naprawdę mnie cieszy. Kiedyś zwykło się mówić, że gdy kogoś nie stać na więcej — to zaciekle broni tego, co ma. Ale takie tłumaczenie nadal do mnie nie trafia, bo nie zawsze miałem możliwość posiadania w domu kilku konsol, ale ani przez myśl nie przeszło mi, aby szydzić z tych, którzy mieli konkurencyjną maszynę. Co najwyżej z zazdrością spoglądałem na ich gry na wyłączność -- których, de facto, z każdym rokiem jest coraz mniej.
Dlatego też mimo upływu czasu nieustannie zachodzę w głowę: dlaczego? Skąd się bierze takie uwielbienie do jednej, jedynej, marki?!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu