4K? Jeszcze nie teraz, to wciąż za mały rynek!

Pogoń za coraz lepszą grafiką i co rusz to bardziej realistycznymi efektami nie jest niczym nowym. Tak reklamowano gry kilka dekad temu, i tak robi się to teraz. Jednak Nintendo nie planuje dołączyć do tego szaleńczego biegu. Sega przed laty chciała ich zagiąć Blast Processingiem (dla przypomnienia: to zmyślony termin, marketingowa zagrywka, którą firma reklamowała swoją 16-bitową konsolkę) -- bez skutku. I choć po GameCube firma na dobre odpuściła sobie technologiczną gonitwę po polygony i skupiła się na nieco innym aspekcie grania, to nie znaczy, że nie śledzi tego co się dzieje. A w kontekście 4K głos zabrał ostatnio Reggie Fils-Aime, prezes Nintendo of America.

4K na konsolach Nintendo — na pewno nie teraz

Przyznał on wprost, że celem firmy jest dotarcie do jak największej rzeszy klientów i dostarczenie im dobrej rozrywki. Celują w mainstream. Dlatego Nintendo Switch może zapomnieć o 4K — ale zamiast tego możemy go wszędzie ze sobą zabrać, a przy okazji cena ustalona została na 300 dolarów -- co z porównaniem do 399$ za PlayStation 4 Pro i 500$ za Xboxa One X wypada naprawdę korzystnie. Dodaje jednocześnie, że zakup telewizora 4K to kolejna duża inwestycja ze strony klientów. No i ma rację -- telewizory o tak wysokich rozdzielczościach, wbrew temu w co chcą wierzyć najwięksi entuzjaści tej technologii, nie są jeszcze standardem. Mówi się, że do 2019 ich udział w rynku wyniesie maksymalnie 35%.

Nie bez powodu o PS4Pro i X1X mówi się jako o konsolach dla tzw. hardkorowych, czyli tych najbardziej zaangażowanych, graczy. Ludzie wciąż znacznie chętniej kupują zwykłe PS4 (tudzież jego odświeżoną wersję: PS4 Slim) — a The Legend of Zelda: Breath of the Wild udowodniło chyba wszystkim, że do stworzenia przepięknej gry nie potrzeba 4K. Wystarczy dobry styl i rozgrywka, od której nie będzie chciało się oderwać. Te są w tej branży warte są więcej, niż jakakolwiek rozdzielczość.

Źródło