Stan Texas spełnia marzenia o prawdziwie bezstronnych social mediach. Moim zdaniem - to krok w złą stronę.
Moderacja w social mediach to coś absolutnie niezbędnego. Bez niej portale zamieniłyby się w pobojowisko, co najlepiej obrazuje fakt, jakie treści moderatorzy muszą odfiltrowywać codziennie jako element swojej pracy. Dotyczy to zarówno obrazów, wideo, jak i wpisów. Tutaj jednak zasady zaczynają być mocno rozmyte, ponieważ język nie jest narzędziem ostrym i granice nie zawsze są oczywiste, zwłaszcza w momencie, w którym ktoś jest bardzo zaangażowany emocjonalnie w swój przekaz. W takim wypadku postawienie rozróżnienia pomiędzy np. opinią a mową nienawiści jest praktycznie niemożliwe, szczególnie dla stron konfliktu, dlatego, jeżeli moderacja usuwa jakiś post, od razu pojawiają się głosy, że ta, czy inna platforma robi to, żeby przeforsować swoją opcję polityczną.
Dlatego właśnie niezależne medium społecznościowe, w którym moderacja pozwala wszystkim na wolność słowa jest tak pożądane. Stąd próby stworzenia alternatyw jak Truth Social (które jednak z wizją niezależnego medium wiele wspólnego nie mają) czy chociażby to właśnie było oficjalnym powodem wykupu Twittera przez Elona. Jednocześnie, w wielu miejscach lokalne rządy starają się wprowadzić prawo ograniczające władze Facebooka w tym co mogą, a czego nie mogą moderować na swojej stronie.
Tak jak w Texasie, gdzie Facebook nie może już banować poglądów politycznych
Jak donosi The Verge, na terenie Texasu weszło właśnie w życie kontrowersyjne w niektórych środowiskach prawo, powalające tamtejszemu rządowi na kontrolowanie tego, w jaki sposób duże platformy moderują swoje treści. Odnosi się to do największych podmiotów, mających ponad 50 mln użytkowników. Istotą prawa jest to, że uczestnicy i urzędnicy z Texasu mogą teraz pozwać platformę social media, jeżeli uznają, że moderowane są "poglądy danej osoby". Zwolennicy ustawy twierdzą, że pozwoli ona na to, by sieci społecznościowe pełniły taką samą rolę jak telefon - łączyły ludzi nie patrząc na to, co mają do powiedzenia. Przeciwnicy natomiast zauważają, że granica pomiedzy mową nienawiści a opinią jest niemożliwa do postawienia, i taka ustawa sprawi, że nawet podstawowa moderacja nie będzie możliwa, co z kolei przełoży się na brak możliwości egzekwowania jakichkolwiek standardów.
Sam przychylam się bardziej do tego drugiego stanowiska. Jako, że prawo działa obecnie tylko w Teksasie, pozwy prawdopodobnie będą dotyczyły tylko tamtejszych obywateli, więc nie ma co spodziewać się zmian w globalnym działaniu Facebooka. I dobrze, ponieważ o ile ten serwis nie jest idealny, to krępowanie rąk jego moderacji jest rozwiązaniem gorszym od samego problemu. W każdym regionie świata są głośne grupy ekstremistyczne, które nawołują do łamania prawa czy nienawiści na tle rasowym, etnicznym czy kulturowym - sami w Polsce mamy ich na pęczki i to po obu stronach barykady. Takie prawo to tak naprawdę zielone światło dla takich osób do działania i hejtu a także - nałożenie na nie parasola ochronnego. Już teraz social media przez wielu są określane mianem ścieku informacyjnego, a gdyby takie prawo weszło w życie ogólnoświatowo, to z takich mediów jak Facebook zwyczajnie nie dałoby się korzystać.
Innymi słowy - ja za "prawdziwie bezstronnego" Facebooka podziękuję, ponieważ "prawdziwie bezstronny" Facebook byłby niemożliwy do używania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu