Cenzura w Internecie zawsze wzbudza emocje i nie ma znaczenia kto ją wprowadza: państwo, wielka korporacja czy niewielkie forum. Jedni przekonują, że jest potrzebna, by np. nie rozprzestrzeniały się fałszywe informacje, inni są temu całkowicie przeciwni, nie zgadzają się na jakąkolwiek ingerencję w treści. Możliwe, że za jakiś czas z tematem będzie się musiał zmierzyć Facebook i wywoła to znacznie większy szum, niż starcie z polskimi narodowcami - o tym kroku może mówić cały świat.
Facebook zdecyduje się na cenzurę? Dla podkręcenia zysków można wiele zrobić
Facebook notuje dzisiaj świetne wyniki finansowe, zarabia coraz więcej, ale zdaje sobie sprawę z tego, że rozwój zacznie w końcu hamować, o czym firma uprzedza inwestorów. Silnikami wzrostu mają być m.in. kraje afrykańskie czy azjatyckie, a korporacja chce dostarczyć im Internet (raczej jego protezę), by szybko zwiększyć liczbę użytkowników serwisu. Sprawa nie jest jednak taka prosta. Pisałem już o tym, że za ów darmowy Internet podziękowano w Indiach, satelita, który miał obsługiwać część Afryki uległ zniszczeniu podczas eksplozji rakiety Falcon 9, a pomysł na dostarczanie Internetu dronami wymaga dużo czasu i pracy - na razie jest śledztwo dotyczące wypadku takiej maszyny.
Biorąc to wszystko pod uwagę, można dojść do wniosku, że Facebook niebawem pewnie dobije do 2 mld użytkowników, ale o ten trzeci miliard będzie trudniej. Chyba, że... Jest kraj, który w pozytywnym scenariuszu mógłby dać serwisowi olbrzymią liczbę użytkowników. Mowa o Chinach, najludniejszym państwie świata. To o tym rynku Tim Cook mówił, że granice rozwoju wyznacza niebo. I nie mylił się - gdy Apple zaczęło tam oficjalnie sprzedawać smartfony, zyski korporacji mocno podskoczyły. Tyle, że Facebook jest w trochę innej sytuacji: serwis działał już w Chinach i pod koniec ubiegłej dekady przestał tam funkcjonować, powodem była cenzura. Wszechobecna w chińskiej Sieci.
Temat poruszam nie bez powodu. Oto The New York Times pisze o możliwości powrotu Facebooka do Państwa Środka. Serwis pracuje ponoć nad narzędziem, które umożliwiałoby kontrolowanie i usuwanie pojawiających się w nim treści. Korporacja po prostu dogadałaby się z władzami, poszła im na rękę. Doniesienia pochodzą od kilku byłych i obecnych (anonimowych) pracowników firmy. Przedstawiciele tej ostatniej ich nie potwierdzają, ale, co ciekawe, nie dementują rewelacji - odpowiedzi są raczej wymijające. Można odnieść wrażenie, że coś jest na rzeczy.
Możliwe, że to rozwiązanie nigdy nie zostanie wdrożone, a Facebook do Chin nie wejdzie - rozpatrywane są pewnie przeróżne opcje. Ale nie można wykluczać, że Zuckerberg powie: wracamy. Wtedy zrobi się gorąco, na serwis spadnie fala krytyki za cenzurowanie treści. Firma, która tyle mówi o wolności i obronie wartości dogaduje się z totalitarną władzą? Wedle NYT, Facebook i na to może być przygotowany - swoje rozwiązanie udostępni innej firmie, zapewne chińskiej i powie, że on niczego nie cenzuruje - treści monitoruje ktoś inny i to on decyduje co zostanie, a co nie. Wygodne, lecz bardzo śliskie. Krytyki to nie uciszy.
Zakładam przy tym, że owa krytyka nie będzie trwać wiecznie - przez jakiś czas będzie szum, Zuckerberg usłyszy kilka gorzkich słów, a potem ludzie zaczną to ignorować. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby wyciek informacji o pracach nad wspomnianym narzędziem był kontrolowany - może firma już teraz bada reakcje mediów? Jeśli założymy, że te ostatnie będą bardzo krytycznie nastawione do powrotu, to ostatecznie i tak liczą się wyniki, Facebook jest notowany na giełdzie i musi je poprawiać, by zadowolić akcjonariuszy. Zuckerberg woli mieć pewnie na karku media, niż inwestorów. Zwłaszcza, że ostatecznie może powiedzieć, iż zna, rozumie chiński rynek, tamtejsze realia (co jest zgodne z prawdą - włada językiem, żona to Amerykanka, ale o chińskich korzeniach) i wchodzi do Chin po to, by zmiękczać cenzurę. Na dobrą sprawę, może jeszcze zostać bohaterem.
Zastanawiam się w tym wszystkim, czy samo wejście do Państwa Środka przyniesie korporacji sukces? Możliwe, że największym problemem nie będzie dogadanie się z władzami, lecz dotarcie do użytkowników, którzy korzystają przecież z chińskich mediów społecznościowych. Dlaczego mieliby nagle zacząć używać niebieskiego serwisu? Rosjanie mogą być jego użytkownikami, a jednak wybierają rodzime rozwiązania. Porozumienie z partią komunistyczną będzie zaledwie pierwszym krokiem, prawdziwa "wspinaczka" zacznie się później. nie ulega jednak wątpliwości, że jest o co walczyć...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu