Ubiegły tydzień przyniósł nam m.in. nieciekawe doniesienia z Przylądka Canaveral: podczas testów poprzedzających start, eksplodowała rakieta Falcon 9 należąca do SpaceX. Problemem jest nie tylko zniszczenie pojazdu czy uszkodzenie miejsca startu - w tarapaty może wpaść firma, która w katastrofie straciła satelitę, zęby zagryzają decydenci biznesów, które miały korzystać z tego sprzętu. W gronie tych ostatnich znajdziemy np. Facebooka. Wybuch narobił naprawdę sporego zamieszania...
Eksplozja Falcon 9 to kłopot dla kilku firm: właściciel satelity domaga się zadośćuczynienia, nosem kręci Zuckerberg...
Falcon 9 to nazwa, która kilka dni temu trafiła do świadomości milionów ludzi na całym świecie. Spora część z nich dopiero teraz dowiedziała się pewnie, że jest firma SpaceX, że w podboju kosmosu biorą udział nie tylko państwowe agencje, ale też prywatny biznes. Serio - dla rzeszy odbiorców to mogła być niespodzianka. Na swoje nieszczęście, SpaceX utkwi im w pamięci z powodu widowiskowej eksplozji. Co ją spowodowało? To wykazać ma śledztwo. Trudno stwierdzić, ile ono potrwa i jak wpłynie na rozwój producenta kosmicznych pojazdów. Już teraz wiadomo jednak, że kłopoty firmy Elona Muska mogą sięgać znacznie dalej.
Pod tekstem dotyczącym wybuchu, część Czytelników dyskutowała na temat odszkodowania, na jakie może liczyć SpaceX oraz właściciel satelity. Jaka może być jego wysokość? Tego się raczej nie dowiemy, przynajmniej nie w najbliższym czasie - firma zasłania się tym, że nie jest notowana na giełdzie, nie musi podawać wielu informacji, nie chce upubliczniać szczegółów umów, także tych dotyczacych odszkodowań. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że sama utrata satelity może powodować straty rzędu setek milionów dolarów.
SpaceX, nawet jeśli dobrze ubezpieczył swoje rakiety i miejsce, ma kłopot: stracił rakietę, opóźnił misję, pogorszył swój wizerunek. W planach jest kolejnych kilkadziesiąt startów, wartość kontraktów to miliardy dolarów, a tu wpadka po serii sukcesów. Wpadka, po której klienci mogą się domagać np. renegocjacji umów i większych zabezpieczeń. Biznes Muska musi też usatysfakcjonować firmy, które straciły na niedoszłej misji - jeśli tego nie zrobi, jeszcze bardziej podkopie swój wizerunek. W tym wypadku ewentualne roszczenia mogą być zaspokojone. Dla świętego spokoju i z myślą o przyszłości.
Kilka dni temu okazało się, że firma może szykować portfel - izraelski biznes Space Communication (Spacecom), do którego należał zniszczony satelita AMOS-6, poinformował media na specjalnie zwołanej konferencji, że domaga się od SpaceX zadośćuczynienia: 50 mln dolarów lub darmowy start. Przedsiębiorstwo zaznaczyło przy tym, że jego straty mogą być znacznie wyższe, w pesymistycznym wariancie przekroczą sto milionów dolarów. Notowania giełdowe izraelskiej firmy mocno ucierpiały na wieść o eksplozji Falcon 9, pod znakiem zapytania stanęła też transakcja przejęcia Spacecom przez Beijing Xinwei Technology Group. Chińczycy mieli wyłożyć na stół blisko 300 mln dolarów, ale mariaż w znacznym stopniu był uzależniony od sukcesu misji, która zakończyła się chmurą czarnego dymu. Nie powinno dziwić, że prócz odszkodowania za stratę satelity, firma domaga się też bonusów od SpaceX - ten wypadek może zaważyć na przyszłości interesu.
Kłopot mają także firmy, które miały korzystać z satelity. W tym gronie znajdziemy np. Facebooka. Niejednokrotnie pisałem, że Mark Zuckerberg i spółka realizują plan dostarczenia Internetu (wedle niektórych, protezy Internetu) sporej części niepodłączonej jeszcze populacji. Mówi się nawet o miliardzie potencjalnych internautów. AMOS-6 był częścią tego planu, miał zapewnić Sieć terenom subsaharyjskim. Nie powinno zatem dziwić, że Zuckerberg wyraził rozczarowanie na wieść o eksplozji Falcon 9 - na ten cel też poszły już pewnie spore środki, w dłuższej perspektywie zaczęto liczyć zyski, a tu taki kłopot. Facebook nie załamuje jednak rąk i informuje, że alternatywą są jego drony - niedawno znowu sporo mówiono o maszynie Aquila, jej model otrzymał nawet papież podczas spotkania z Zuckerbergami.
Jak widać, jedna "anomalia", jak nazwało to SpaceX, spowodowała ciąg kłopotów. Na dobrą sprawę, nie wiadomo, jak się to skończy - Facebooka raczej nie osłabi, ale Spacecom ma o co walczyć. Dla Muska to pewnie też ostry ból głowy. Zwłaszcza teraz, gdy próbuje połączyć Tesla Motors z SolarCity i gdy wzywa pracowników do oszczędności...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu