Okazuje się, że Microsoft Edge nawet jako narzędzie do pobierania przeglądarki się za specjalnie nie nadaje. A przynajmniej nie w pakiecie z Bingiem...
Kilka lat temu wszyscy żartowali na temat, czym jest dla nich przeglądarka Microsoftu. Wtedy chodziło jeszcze o Explorera, ale z Edge sprawy najwyraźniej mają się podobnie -- i wciąż pozostaje ona po prostu narzędziem do... pobierania innych przeglądarek. Jednak okazuje się, że to wcale nie jest takie oczywiste i bezpieczne, jak mogłoby się wydawać — bo jeden z pierwszych wyników przy wyszukiwaniu Google Chrome na Edge, za pośrednictwem microsoftowej przeglądarki Bing, serwuje na pierwszym miejscu wynik idący w komplecie z... malware i pełnym pakietem dodatkowych reklam!
Zobacz też: Microsoft Edge nie jest świetną przeglądarką, IE czasami bije go na głowę
Zobacz też: Microsoft Edge na smartfonach z ważnymi nowościami. Amerykanie nie odpuszczają
O sprawie informował m.in. Gabriel Landau na swoim Twitterze, załączając przy okazji filmik podglądowy jak to wygląda w praktyce. Otóż po wpisaniu frazy download chrome, pierwszy wynik wyszukiwania przekierowywał na stronę http://googleonline2018.com/chrome — a ta, jak możecie już wnioskować po adresie, niewiele ma wspólnego z Google i miejscem, gdzie bezpiecznie pobierzemy ich przeglądarkę. Z odpowiedzi do wpisu Landau na Twitterze wynika, że nie jest on jedyną osobą, która trafiła na taki wynik. Co ciekawe: można na niego liczyć wyłącznie w przypadku kombinacji przeglądarki Microsoft Edge i wyszukiwarki Bing — nigdzie indziej. I potwierdzam, że w... Safari Bing takich kwiatków nie wyrzuca, a jako użytkownik Maka — nie mam dostępu do przeglądarki MS. Może to i lepiej.
Zobacz też: Microsoft Edge – czy w 2018 można już używać tej przeglądarki?
Serwis na który można było trafić nie przypomina oficjalnej strony Google, z której pobieramy oficjalnie przeglądarkę. Jak donosi serwis Digital Trends, tamtejszy plik ChromeSetup.exe jest podpisany przez firmę Alpha Criteria... czyli, no, krótko mówiąc, nie Google. Ale mniej czujni użytkownicy nie zwrócą uwagę ani na adres pod który trafili, ani że coś jest nie tak. Ba, istnieje szansa nawet na to, że nie zorientują się że coś tu nie gra tak długo, aż nie zaczną im wadzić liczne reklamy serwowane w przeglądarce.
Redakcja DT zauważa też, że nie jest to pierwszy raz, kiedy dochodzi do takiej sytuacji — i już wiosną informowano o problemie na łamach Bleeping Computer. Wtedy sprawa została załatwiona, ale jak pokazuje przykład z ostatnich dni — nie na długo. No cóż, nie będę ukrywał, że ta historia budzi moją sympatię czy w jakikolwiek sposób zwiększa zaufanie do rozwiązań Microsoftu. Pokazuje nie tylko błędy, ale też uświadamia, że... firma nie do końca radzi sobie z ich załataniem, co prawdopodobnie jest jeszcze bardziej przygnębiającą częścią całej tej historii. Cóż można tu jeszcze dodać... bądźcie ostrożni ;).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu