Pomysły wdrażane przez nową władzę są dość kosztowne, do państwowej kasy trzeba dosypywać miliardy złotych, by realizować nawet te mniej wymagające projekty. Politycy i urzędnicy mówią o uszczelnianiu systemu finansów publicznych i najwyraźniej nie rzucają słów na wiatr - kolejne inicjatywy mają ograniczyć szara strefę, zminimalizować straty. Taki cel przyświeca idei elektronicznego paragonu, który ma zacząć obowiązywać już w przyszłym roku. Pomysł może wzbudzić niechęć u części obywateli, więc pojawiają się przeróżne argumenty przekonujące, że to słuszna inicjatywa. Wspomina się nawet o odchudzaniu...
E-paragon może być nowinką niepozorną, ale nie należy lekceważyć zmian, jakie ze sobą niesie. To szansa nie tylko dla państwa, które zdobędzie big data robiące wrażenie, lecz także dla firm mogących na tym solidnie zarobić. Sprawą zainteresują się nie tylko duzi gracze - należy się spodziewać wysypu startupów, które spróbują zbudować biznes na tych przemianach. W tym wszystkim jest też klient/obywatel, czyli my.
Władze stawiają na e-paragon
Temat podejmowałem już dwukrotnie: w kwietniu informowałem, że pojawił się taki pomysł, w czerwcu pisałem, że ta reforma może kosztować sektor handlu (a ostatecznie pewnie klientów) kilkaset milionów złotych. Dzisiaj wracam do tematu, ponieważ kilka dni temu w serwisie money.pl pojawiły się wypowiedzi wiceministra rozwoju Tadeusza Kościńskiego, który przybliżał założenia projektu. Urzędnik stwierdza m.in., że czas wyjść z papierowej ery i zerwać z anachronicznymi rozwiązaniami. Natychmiast przypominają się podobne wypowiedzi płynące z Ministerstwa Cyfryzacji, które chce m.in, by nasz dowód osobisty trafił do smartfonu. Razem z portfelem, innymi dokumentami czy kartami rabatowymi.
Cel działania władzy jest w tym przypadku oczywisty: chodzi o wiedzę i pieniądze. Wiceminister zapewnia, że państwo nie uzyska informacji dotyczących zakupów konkretnej jednostki, ale otrzyma wiarygodny zbiór danych, powstanie profil statystycznego Polaka czy mieszkańca danego regionu. W jednym z poprzednich tekstów wspominałem, że na takiej wiedzy można zarobić.
Równie ważne jest to, że e-paragon może przynieść wymierne korzyści Ministerstwu Finansów, fiskus zyska narzędzie do zwalczania szarej strefy:
Jak dane będzie można wykorzystać? Załóżmy, że na jednej stronie ulicy jest fryzjer i po drugiej także. Urząd skarbowy w systemie komputerowym będzie widział, że ten pierwszy dziennie wystawia 30 paragonów, a drugi tylko 5. Fiskus będzie musiał tylko odpowiedzieć na pytanie: czy ktoś źle prowadzi biznes, czy może nie płaci podatków?
- Czas skończyć z myśleniem, że kontrola u nieuczciwego przedsiębiorcy to coś złego. Przecież to dla rzetelnej firmy jest psucie rynku. To ten uczciwy jest dla nas benchmarkiem, punktem odniesienia. Pamiętajmy, że gdyby wszyscy płacili podatki, to moglibyśmy pozwolić sobie na ich obniżenie – tłumaczy.
E-paragon w połączeniu z centralną bazą faktur mają szybko ujawnić tych nieuczciwych, wprowadzenie nowych rozwiązań prawdopodobnie będzie skutkować większą liczbą kontroli przeprowadzonych przez Urząd Skarbowy. Państwo zamierza zatem działać dwutorowo, by zwalczać szarą strefę: z jednej strony loterie (paragonowa, a niebawem także taka, która zachęci do płatności bezgotówkowych i połączony z nią niższy podatek VAT), gdy nie płaci się gotówką, z drugiej strony wprowadzanie rozwiązań typu e-paragon, które mogą się okazać bardziej skuteczne niż zabawy z nagrodami.
Co zyskają firmy?
Gdy sklepy wymienią kasy fiskalne i zacznie obowiązywać nowe rozwiązanie, e-paragon przyciągnie pewnie biznes. Firmy zyskają dane dotyczące np. sprzedaży ich produktów, analityka wejdzie na wyższy poziom. W oparciu o te dane mogą być tworzone nowe aplikacje, śmierć papierowych paragonów może na tym polu wywołać spore zamieszanie:
Zainteresowane nim będą też firmy lojalnościowe czy telekomy. A także fintechowe startupy, które będą mogły go wykorzystywać do przedstawiania analiz naszego domowego budżetu. E-paragon pokaże małżeństwu, ile mąż wydaje na utrzymania samochodu, a żona na ubrania.
Nie wiem, czy ostatnie zdanie ma nas przekonać do cyfrowego rozwiązania: przecież to doprowadzi do większej liczy rozwodów...;)
Co zyska obywatel/klient?
Skoro już o małżeństwach i budżecie domowym mowa. Wiceminister przekonuje, że e-paragon pomoże kontrolować wydatki, a nawet stanie się przydatny w... odchudzaniu. To nie żart - przecież może powstać aplikacja, która wyliczy, ile kalorii mają kupione przez nas produkty. Na mailu może się pojawić informacja, że w tym miesiącu kupiliśmy już 15 batoników, a to lekka przesada, jak na trzeci dzień miesiąca. Uruchomi się jednocześnie Endomondo, które zacznie zachęcać do większej aktywności. Na razie brzmi to nawet śmiesznie, lecz gdy do gry włączą się rozwinięci asystenci głosowi, to miny mogą nam zrzednąć.
Zaletą rozwiązania ma być też poprawa jakości i żywotności paragonu - ten cyfrowy nie wyblaknie, nie zgubi się, nie trafi do kosza. Czy to przekona rodaków? Cóż, prawdopodobnie zostaną oni postawieni przed faktem dokonanym. Ciągle zastanawia mnie jednak, jak odnajdą się w tym wszystkim osoby cyfrowo wykluczone, ktorych w Polsce nie brakuje i czy będę musiał podawać maila za każdym razem, gdy zechcę otrzymać paragon po kupieniu chleba. to ostatnie ciężko sobie wyobrazić, wcześniejszy problem wzbudza spore obawy. Nudno z pewnością nie będzie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu