Ciekawostki technologiczne

Oto ptasi Frankenstein – lata, choć jest już martwy

Patryk Koncewicz
Oto ptasi Frankenstein – lata, choć jest już martwy
Reklama

Jak wykorzystać ciało martwego ptaka? Zrobić z niego drona!

Psy-roboty od Boston Dynamics, mechaniczne pszczoły do pracy na stacjach kosmicznych czy robotyczne szczury do nadzorowania stanu rurociągów – świat nauki i technologii mocno inspiruje się matką naturą, ale projekt, o którym za chwile przeczytacie, to już zupełnie inna liga. Ciężko stwierdzić, czy jest bardziej ekscytujący, czy niepokojący.

Reklama

Czy to ptak? Czy to dron? Nie, to ptakodron!

Czy da się przezwyciężyć śmierć i na nowo powołać zwłoki do życia? Cóż, jeszcze nie, ale można za to wypchać ciało elektroniką trochę jak w powieści Mary Shelley. Ciężko stwierdzić, czy naukowcy New Mexico Tech inspirowali się konkretnie Frankensteinem, ale patrząc na ich dzieło trudno nie odnieść takiego wrażenia. Przejdźmy jednak do konkretów – czy widzieliście kiedyś ptakodrona? Nie? To spójrzcie na poniższe wideo.

Zaprezentowany podczas forum SciTech 2023 (konwencie Amerykańskiego Instytutu Aeronautyki i Astronautyki) dron, to swoisty przykład recyklingu, łączącego naturę z nowoczesną technologia. Ciało martwego ptaka zostało dopakowane częściami bezzałogowego statku powietrznego, jednak ruch robota został opracowany w taki sposób, by do złudzenia przypominał zwierzę – zwłaszcza z oddali. Po co? Jestem pewny, że się domyślacie.

Szpieg idealny

W pełni mechaniczne dronoptaki (lub ptakodrony) to w zasadzie nic nowego, ale posiadają jedną istotną wadę: nie są w stanie manewrować w powietrzu tak skutecznie, jak prawdziwy ptak. Dlatego też naukowcy postawili na naturalne elementy konstrukcyjne, bo dzięki lekkim i elastycznym piórom sterowanie dronem jest prostsze i skuteczniejsze. Wróćmy jednak do ich praktycznego zastosowania. Badacze uważają, że robotyczne ptaki świetnie nadają się do celów militarnych oraz szpiegowskich i mówiąc szczerze trudno się z nimi nie zgodzić. Ciało ptaka mieści w sobie kompaktowego drona z kamerą, która niczym oko wielkiego brata jest w stanie monitorować teren bez wzbudzania podejrzeń.

Przypomina mi się teraz jedna z teorii symulacji, w ramach której fani opowieści spiskowych przekonywali, że gołębie to tak naprawdę armia wszędobylskich szpiegów. Cóż, jak widać jest w tym ziarno upiornej prawdy.

Na obecnym etapie projektu dronoptaki zdolne są do machania skrzydłami tylko w górę i w dół, ale naukowcy chcą udoskonalić je w taki sposób, by potrafiły symulować ruchy mięśni, przez co będą poruszać się bardziej naturalnie. Nawet jednak w takiej formie jest przydatny nie tylko do szpiegowania obywateli, ale także do badania prawdziwych ptaków w ich naturalnym środowisku. Ornitolodzy mogą wykorzystać go do bardzo bliskiego kontaktu z gatunkami funkcjonującymi w trudno dostępnych miejscach bez odstraszania zwierzęcia. Dzięki temu, że dron używa opierzonych skrzydeł, a nie wiatraczków, jest bowiem w stanie poruszać się nieporównywalnie ciszej.

Jeśli więc następnym razem jakiś ptak usiądzie wam na parapecie, to szeroko uśmiechnijcie się do zdjęcia. Ktoś po drugiej stronie może właśnie na Was patrzeć.

Stock image from Depositphotos

Reklama

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama