Kilka godzin temu pisałem o wydarzeniach w Sydney (uzbrojony człowiek wziął zakładników w kawiarni), a właściwie o wykorzystaniu mediów społecznościow...
Kilka godzin temu pisałem o wydarzeniach w Sydney (uzbrojony człowiek wziął zakładników w kawiarni), a właściwie o wykorzystaniu mediów społecznościowych w tym temacie. Z social media korzysta m.in. policja. Służby porządkowe szukają w swoje pracy wsparcia nie tylko w Facebooku czy Twitterze - podobno nad wielkim azjatyckim miastem pojawi się niedługo eskadra dronów.
Część z Was zapewne pamięta wpis, w którym skupiłem się na planach PKP Cargo - do ochrony składów towarowych firma chce używać dronów. Dzięki tym maszynom ma się pojawiać więcej informacji dotyczących zagrożeń, problemów, konkretnych ataków. Gra toczy się o sporą stawkę - przewoźnik jest łupiony na miliony złotych i szuka sposobów na ograniczenie strat. Czy ten przywołany okaże się skuteczny? Przekonamy się pewnie za kilka kwartałów - jeśli firma sama nie pochwali się efektami, to ktoś o nie spyta.
Drony zamierzają też wykorzystać władze Delhi. Maszyny mają być wyposażone w kamery i to ze zdolnością nagrywania wideo nocą. Projekt ma ruszyć w przyszłym miesiącu, drony będą latać wysoko, a obraz z kamer podobno doczeka się bieżącej analizy w samochodach grupy szybkiego reagowania. Jeżeli zatem zostanie uchwycona jakaś niebezpieczna sytuacja, to policja szybko zjawi się na miejscu. Tak przynajmniej głosi teoria. Jeśli rozwiązanie sprawdzi się w praktyce, to zostanie rozszerzone na różne części miasta (na razie w grę wchodzi patrolowanie ograniczonego obszaru), w przyszłości może też trafić do innych regionów kraju.
Na ile znam życie i naszych Czytelników, zaraz ktoś napisze, że to inwigilacja obywateli. I nie jest ważne, że chodzi o bezpieczeństwo, bo po pierwsze, to ułuda i władze mają na celu wyłącznie zdobywanie informacji na temat nieszczęsnych mieszkańców miasta, a po drugie, wolności nie można się wyrzec za żadne skarby... A ja jak zwykle napiszę, że policja powinna skorzystać z tego narzędzia. Delhi to wielomilionowa aglomeracja, której nie sposób patrolować przy wykorzystaniu tradycyjnych metod. Policjantów jest pewnie zbyt mało, jednocześnie nie chcą się oni zagłębiać w miejsca, o których można napisać, że Bóg o nich zapomniał. Te obszary stają się nierzadko bardzo niebezpieczne.
Zapewne słyszeliście o gwałtach, do jakich dochodzi w Indiach. Niedawno znowu stało się głośno o tym problemie, ponieważ haniebnego czynu dopuścił się kierowca Ubera. Na korporację spadł grad krytyki, choć jej wina jest w tym przypadku niewielka - zwyrodnialcy trafiają się w każdej grupie społecznej i zawodowej. Wrócił temat niebezpieczeństwa, w jakim znajdują się kobiety w dużych miastach w Indiach - dotyczy to zarówno przyjezdnych, jak i miejscowych. Stało się jasne (w końcu), że coś trzeba z tym zrobić, z plagą należy walczyć i ją wykorzenić. Ale jak już wspominałem, tradycyjne metody mogą tu nie wystarczyć. Jeśli drony sprawią, że w patrolowanych dzielnicach stanie się bezpieczniej, że po kilku nagranych atakach i złapanych bandytach spadnie liczba napaści, to program należy kontynuować.
Ktoś mógłby napisać, że nie życzyłby sobie drona nad głową. Ale patrzy na to z punktu widzenia człowieka, który żyje w stosunkowo bezpiecznym kraju. Prawdopodobnie zmieniłby zdanie, gdyby znalazł się w dzielnicy biedy w azjatyckim, afrykańskim czy latynoamerykańskim mieście. Zwłaszcza, gdyby był kobietą. Krytycy tej formy inwigilacji powinni spojrzeć na sprawę właśnie z takiej perspektywy. O ile to w ogóle możliwe.
Źródło grafiki: antyweb.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu