Pod koniec listopada pojawiły się doniesienia, z których wynikało, że firma Uber może pozyskać od inwestorów ponad miliard dolarów i dzięki temu wycen...
Pod koniec listopada pojawiły się doniesienia, z których wynikało, że firma Uber może pozyskać od inwestorów ponad miliard dolarów i dzięki temu wycena biznesu poważnie wzrośnie. Szacowano, iż przekroczy pułap 35, może nawet 40 mld dolarów. Nie musiało minąć wiele czasu, by plotki znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Stosunkowo szybko za Oceanem wyrósł biznes, który na papierze wart jest fortunę.
41 mld dolarów - na tyle wyceniany jest Uber po ostatniej rundzie finansowania. Kosmiczna kwota, nie będę ukrywał, że mam problem z przyswajaniem wycen startupów z branży nowych technologii. Dziwiły mnie w przypadku Facebooka i chociaż potem przyznałem w tekście, że źle oceniłem sam biznes i nie doceniłem ani korporacji ani Zuckerberga, to nadal uznaję kapitalizację tego gracza za poważnie przesadzoną. Robiłem też wielkie oczy, gdy ów Facebook kupował aplikację WhatsApp za bardzo duże pieniądze. W akcjach, ale jednak. Podobnych przykładów mógłbym podać jeszcze kilka i na dobrą sprawę powinienem się już przyzwyczaić do kasy (tej prawdziwej i tej wirtualnej) w IT, ale nadal mam z tym problem.
Nie stwierdzę, że Uber to biznes pozbawiony sensu, szansy na rozwój, skazany na porażkę. Rację miał Czytelnik, który zauważył w przywołanym we wstępie tekście, że ta firma zarabia. To nie jest biznes oparty o hasło: na razie rośniemy, a potem zobaczymy, na czym da się zarobić. Zasady są proste: dajemy kierowcom narzędzie, a oni odpalają nam część zysków. Nie jest to mała część - mowa o 1/5 kasy pobieranej przez kierowcę. Warto mieć przy tym na uwadze, że firma zapewnia tym ostatnim aplikację, dzięki której mogą ich znaleźć klienci, ale nie gwarantuje już np. ochrony prawnej.
Uber ma klarowne źródło zysków, nie brakuje też planów dotyczących rozwoju - zarówno w ujęciu geograficznym, jak i biznesowym. Chcą podbić Azję, chcą też odbierać klientów kurierom czy firmom dostawczym. Drzemie w tym spory potencjał i gdyby udało im się zachować obecną dynamikę wzrostu, gdyby nadal przedzierali się przebojem przez rynek, to wycenami mogą za kilka lat przyćmić nawet Facebooka. Patrząc na to z tej perspektywy, mogę sobie zadać pytanie: co w takim razie nie pasuje ci w tych 41 mld dolarów? Przecież to złoty interes.
Trudno o krótką odpowiedź - po prostu widzę w tym zbyt dużą dozę hazardu. Możliwe, iż za kilka lat stwierdzę, że się myliłem i nie doceniłem Ubera tak, jak nie doceniłem Facebooka, lecz dostrzegam punkty, w których ten biznes może się zacząć sypać: opór poparty działaniem tradycyjnych przewoźników, wsparcie tych ostatnich przez władze, nieufność klientów, firmy kopiujące ruchy Ubera, wreszcie niechęć samych kierowców, którzy mogą uznać warunki współpracy za niezbyt korzystne. Pewnie, że firma może sobie dać radę z tymi problemami, ale nie należy wykluczać, że te progi okażą się zbyt wysokie. Facebook chyba nie musiał się mierzyć z tak wysoko zawieszoną poprzeczką, wokół innych startupów wycenianych na miliardy dolarów też nie robi się tak dużo szumu. Nierzadko szumu o bardzo negatywnym wydźwięku. Dlatego nadal będę powtarzał, że ten biznes wcale nie musi być żyłą złota.
Grafika tytułowa: Uber
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu