Sprzęt

Dron wielkości monety - pewnie niedługo będą takie dodawać do zgrzewek piwa

Maciej Sikorski
Dron wielkości monety - pewnie niedługo będą takie dodawać do zgrzewek piwa
32

Dron to szerokie pojęcie i z każdym miesiącem się rozszerza. To z jednej strony duże, drogie i skomplikowane maszyny używane przez wojsko, z drugiej urządzenia testowane w przemyśle i transporcie, z trzeciej sprzęt używany np. przez filmowców, z czwartej zabawki... Te ostatnie też można podzielić na...

Dron to szerokie pojęcie i z każdym miesiącem się rozszerza. To z jednej strony duże, drogie i skomplikowane maszyny używane przez wojsko, z drugiej urządzenia testowane w przemyśle i transporcie, z trzeciej sprzęt używany np. przez filmowców, z czwartej zabawki... Te ostatnie też można podzielić na kilka grup. Jedną z nich są coraz mniejsze i coraz tańsze produkty. Niedługo będą je pewnie dorzucać w sklepach do innych towarów.

Gdy myślimy o dronie, nawet tym zabawkowym, to zazwyczaj łączymy go z ceną na poziomie kilku tysięcy złotych. Rynek jest jednak dynamiczny, dzięki producentom z Azji ceny spadają - pewnie dotyczy to każdego biznesu. Niedawno taniały szybko smartfony, teraz spadają ceny dronów. Taki sprzęt można już kupić za kilkadziesiąt dolarów. Przykład? Urządzenie o nazwie Aerius, które anonsowane jest jako najmniejszy dron na świecie. Konkretnie najmniejszy kwadrokopter.

Sprzęt stworzyła firma Axis Drones, a pomogło w tym finansowanie społecznościowe, konkretnie użytkownicy serwisu Indiegogo. Widziałem, że zbiórka była bardzo udana i na tej podstawie zakładam, że nad naszymi głowami zacznie przybywać takich zabawek. Cena? 35 dolarów. Relatywnie niedużo albo po prostu tanio. Nie zdziwiłbym się, gdyby coś podobnego można było dzisiaj kupić za jeszcze mniejsze pieniądze. Chińskie manufaktury potrafią robić takie rzeczy.

Można kupić dziecku w ramach jednej z zabawek, sobie, by zaszpanować w pracy kieszonkowym dronem, koledze, by się z nim ścigać takim sprzętem. Wydatek nieduży, zabawa może być przednia. Powtórzę: to kilkadziesiąt dolarów, a urządzenie wraz z kontrolerem (konkretnie w kontrolerze - on pełni także rolę futerału i ładowarki) można schować w kieszeni. Kiedyś nosiło się tam mobilne konsole (niektórzy pewnie nadal ro robią), teraz przyszedł czas na drona.

Biorąc to pod uwagę, zacząłem się zastanawiać, do jakich produktów zaczną być niedługo dodawane drony. Kup tablet, dorzucimy drona. Do dużego telewizora dodamy nawet sporą maszynkę. A i do skrzynki piwa znajdzie się jakiś gadżecik ze śmigłami. Ewentualnie w chipsach czy w gazetach model do złożenia. I do tego jeszcze w jajku niespodziance. Niemożliwe? Przekonamy się za kilka lat. Nie zdziwiłbym się, gdyby pojawiły się automaty z dronami, a sprzęt tego typu można było kupić w kiosku: poproszę papierosy, gumy do żucia i tego drona, co leży przy gazetach.

Produkt Aerius lata maksymalnie przez 7 minut na jednym ładowaniu, ale powtórne naładowanie baterii zajmuje kwadrans - szybko można wrócić do zabawy. Sprzęt o wymiarach 2x2x3 cm filmu nie pozwoli nakręcić (jeszcze), ale można nim wywijać w przerwie w pracy. Dla jednych to strata czasu, inni uznają, że zabawa lepsza niż z Angry Birds na komórce. Może skończy się narzekanie, że ludzie ciągle patrzą w ekrany swoich smartfonów. Zacznie się natomiast psioczenie na te wstrętne drony latające wszędzie w dzień i w nocy...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Dron