Smartfony

No i jest pięknie. Dobry telefon nie równa się sprzedanej nerce

Jakub Szczęsny
No i jest pięknie. Dobry telefon nie równa się sprzedanej nerce
Reklama

No, chyba, że kupujesz sprzęt od Apple. Tutaj też przesadzam: prawda jest taka, że zakup urządzenia od Apple drogi jest zasadniczo raz, o ile szanujemy zakupione słuchawki i sprzedajemy je potem za dobrą cenę. Przejście na wyższy, lepszy model nie jest już wtedy tak poważnym wydatkiem. Ale skupmy się na środowisku poza Apple - jak tam jest?

I przy okazji zdefiniujmy sobie czym jest dobry telefon. Dobry telefon w moim odczuciu to taki, który po prostu działa. Robi przyzwoite zdjęcia, nie przycina się na ekranie prezentującym kontakty, pozwala na komfortowe dzwonienie, pisanie SMS-ów, wymienianie się wiadomościami w komunikatorze. Nawet pozwoli w grę zagrać, a i z aplikacjami radzi sobie świetnie. I wiecie co się zmieniło na przestrzeni lat, w trakcie których obserwowałem rynek smartfonów z zapartym tchem?

Reklama

Okazało się, że kupno dobrego telefonu - takiego, który posłuży nam więcej niż rok lub nawet dwa nie jest szczególnie obciążającą budżet operacją.

Co się stało?

Za ten stan rzeczy podziękujmy rynkowi smartfonowemu, który zwolnił z kilku powodów. Po pierwsze - nie da się w nieskończoność generować wzrostów. To niemożliwe. Smartfony stały się tak bardzo powszechnymi sprzętami, niemalże intymnymi, że zwyczajnie ten, kto miał się w niego zaopatrzyć prawdopodobnie już to zrobił. Ale nie tylko to przesądza o tym fakcie: postęp w kontekście nowoczesnych telefonów komórkowych znajduje się gdzieś w okolicach ściany i zasadniczo jedyne, co nas teraz "grzeje" to kolejne wariacje producentów na temat wyświetlaczy. Na każdą kolejną premierę układu Qualcomma, Samsunga, Huawei czy MediaTek wszyscy reagują podobnie. Gdzieś w okolicach "yhym" i "meh". Różnice w wydajności, jeżeli są - to coraz gorzej wyczuwalne (co nie oznacza, że nie istnieją). Daje to szanse "średniakom", by móc nawiązać równą walkę z topowymi propozycjami.


Doskonale pamiętam czasy, gdy w świecie Androida zaopatrzenie się w telefon ze średniej półki wiązało się z tym, że gdzieś po roku od zakupu myśleliśmy o jego wymianie, bo był zwyczajnie zbyt powolny. Telefony z systemem Google i w sumie sam Android rozwijały się wtedy bardzo szybko nie tylko pod kątem czystej wydajności ale również możliwości podzespołów wyrażanych chociażby w rozdzielczości wyświetlaczy, możliwości obsłużenia sieci 4G, aparatów fotograficznych. Patrząc obecnie na topowe urządzenia mobilne ma się wrażenie, że coraz trudniej jest wprowadzić innowację z prawdziwego zdarzenia, zaproponować coś, co jest bardzo wyraźnie "lepsze" od poprzednika lub konkurenta.

Cały czas możesz wydać krocie na telefon. Ale w ogromnej części przypadków nie musisz

Ustalmy sobie kto w ogóle rozgląda się za topowymi telefonami komórkowymi. Albo są to ludzie, których po prostu na to stać (ale robić tego nie muszą), albo zapaleńcy, fani nowych technologii. Pasjonaci wszystkiego, co najszybsze, najmocniejsze i najbardziej topowe. Ci najczęściej też po wydaniu nowego modelu będą polować na niego w sklepach i złożą zamówienia w przedsprzedaży. Reszta natomiast ma wybór naprawdę dobrych średniaków, które nie kosztują tyle, co flagowce, a jednocześnie oferują i porządne podzespoły i co istotne - bardzo dobre wykonanie.

Patrzę teraz na kilka takich telefonów w ofertach i co widzę? Nokia 8.1, która nie jest flagowcem z krwi i kości i bezpieczniej jest ją zaklasyfikować do grona propozycji ze średniej półki kosztuje nieco ponad 1800 złotych. Dużo, niedużo - oceńcie sami.

Huawei P Smart Plus zamyka się już natomiast w niecałym tysiącu złotych i przy okazji charakteryzuje się bardzo dobrymi podzespołami. Honor 9 Lite także, umieszczaliśmy je zresztą w zestawieniu telefonów komórkowych, które kupicie za mniej niż tysiąc złotych.

Reklama

Warto odnieść się do tego, dlaczego rozpatrując zakup nowego telefonu warto pochylić się nad średnią półką. Przede wszystkim dlatego, że bardzo się ona zmieniła na przestrzeni ostatnich lat. Lądują w niej nie wyraźnie odstające wydajnością od flagowców propozycje, jednocześnie dużo bardziej rozsądne od najsłabszych, najgorzej wyposażonych modeli. To przeważnie naprawdę dobrze wyważone smartfony, które będą działać zadowalająco szybko, zrobią niezłe zdjęcia i przy okazji nie mają jednej, podstawowej wady flagowca - wysokiej ceny. Kwota na poziomie 4 tysięcy złotych, jaką przyjdzie nam nierzadko zapłacić za najmocniejszy model w ofercie producenta nikogo już nie dziwi.

A zatem - jeżeli nie jesteście zapaleńcami, którzy wszystko muszą mieć "naj" i Wasz kolejny telefon ma dzwonić, SMS-ować, uruchamiać aplikacje i przede wszystkim działać - wybierzcie średniaka, nie będziecie zawiedzeni. Albo... wybierzcie sprzęt od Apple - te jednak rządzą się nieco innymi prawami. Głównie cenowo.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama