Mój ostatni komputer "do gier" pożegnałem w 2007 roku. Ostatecznie przesiadłem się na konsole, a stacjonarkę zamieniłem na pierwszy laptop. I patrząc na ówczesny rynek konsol byłem przekonany, że już nigdy nie będę chciał wrócić do tematu. Rynek jednak zmienił się nie do poznania, przez co zacząłem zastanawiać się nad powrotem do grania na blaszaku. Po kilku godzinach poszukiwań ewentualnego nowego sprzętu... Poddałem się.
Na starcie zaznaczę, że myśląc o komputerze do gier, na myśli miałem sprzęt stacjonarny. Taki który będę mógł łatwo w razie potrzeby rozbudować, a przy okazji zastąpi mi on wszystkie obecne i nadchodzące konsole Sony i Microsoftu. Sprzęt w 100% stacjonarny, który stanie na biurku i... będzie służył tylko rozrywce. Często pracuję "w drodze", a jako że nie potrzebuję żadnego komputera do zadań specjalnych, to jednak laptop pozostanie moją główną maszyną do pisania. Pomijając już fakt, że nie wyobrażam sobie łatwego powrotu na łono Windowsa. To że zajmie sporo miejsca zdążyłem się pogodzić, ale później spojrzałem na ceny i momentalnie wycofałem się z tego pomysłu rakiem.
Koszta, koszta, koszta
Karty graficzne drożeją z dnia na dzień — i mówimy tutaj o naprawdę solidnych sumkach. A jeżeli zaczynam od zera, to dopiero początek: do tego cała reszta podzespołów, które chciałbym by starczyły co najmniej na kilka najbliższych lat. Jako że od ponad dekady korzystam tylko z komputerów mobilnych — dochodzi jeszcze kwestia monitora i całego pakietu akcesoriów. I smutną prawdą jest, że koszt tych ostatnich wynosi więcej, niż podstawowej wersji współczesnych konsol. Tutaj także wolałbym postawić na rozwiązania chociażby ze średniej półki, do tego jakieś fajne kontrolery do gier (mogą być chociażby te konsolowe) — i robi się z tego naprawdę spory wydatek. Wydatek, który trudno mi usprawiedliwić, bo nawet nie próbuję się oszukiwać, że będzie to moje narzędzie pracy. A nawet z tą rozrywką to nie do końca prawda, bo przecież Netflix wciąż królować będzie na znacznie większym niż potencjalny monitor telewizorze...
Tytuły na wyłączność wciąż kuszą, a podziały jeszcze nie zniknęły
W 2018 raczej trudno jednoznacznie oddzielić gatunki konsolowe od tych, typowo komputerowych. Bijatyki, slashery czy jRPG które jeszcze dekadę temu były typowymi grami z PlayStation i spółki, teraz bez problemu znajdziemy na Steamie (gdzie, o zgrozo, doczekały się dużo bardziej dopracowanych i lepiej działających wersji). Strategie zaś coraz śmielej poczynają sobie na konsolach. Mimo wszystko to wciąż na urządzeniach Sony i Microsoftu znajduję więcej interesujących mnie gier, szczególnie w przypadku bardziej niszowych, japońskich, produkcji. Wierzę, że za kilka lat będzie ich jeszcze więcej na PC, ale... to jeszcze nie jest ten czas. Dlatego już teraz wiem, że po zrezygnowaniu z konsoli... szybko zacząłbym za nią tęsknić.
Oszuści, którzy kompletnie zabierają radość z zabawy wieloosobowej
Gry multiplayerowe stanowią bardzo ważny segment dzisiejszego rynku. Kto nie lubi czasami umówić się ze znajomymi na partyjkę ulubionych wyścigów czy strzelaniny, w której pokażą reszcie gdzie raki zimują? No właśnie. Jednak choć twórcy robią co tylko w ich mocy, wciąż nie brakuje oszustów, wkładających zasady fair play między bajki i zapominający na czym polega dobra zabawa. Twórcy gier robią co tylko w ich mocy by z nimi walczyć, jednak zawsze znajdzie się jakiś typ z pod ciemnej gwiazdy, który zadba o to, aby zepsuć komuś wieczór. Brrrr.
I chociaż rynek gier PC staje się coraz ciekawszy to... dla mnie jeszcze nie pora
To moje trzy powody, dla których w najbliższych miesiącach (jeszcze) nie zrezygnuję z konsol i nie przesiądę się na komputer. Dla osoby która od lat zagrywa się na konsolach i w ogóle nie korzysta ze stacjonarnego PC, finansowy próg wejścia w średniej/wyższej jakości sprzęt jest naprawdę wysoki. I choć rynek oraz sami twórcy coraz bardziej zwracają się ku PC -- w kwestii najbliższych premier wciąż dużo więcej interesuje mnie na konsolach. Jasne, że trochę mi żal — te wszystkie mody do kultowych gier, wyprzedaże w których prawdziwe hity można nabyć za naprawdę niewielkie pieniądze... no ale póki co w cenie dobrego zestawu PC kupiłbym wszystkie mocniejsze warianty konsol, Switcha, a może by jeszcze zostało na jakiś tani TV. Dlatego z niecierpliwością czekam na to, co przyniesie kolejna generacja — bo jeżeli nadal będzie to zestaw kompromisów to chyba jednak będę musiał zagryźć zęby zamiast PlayStation 5 i spółki, powitać w moich skromnych progach Steam, GOG i resztę ferajny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu