Motoryzacja

Miliony Mercedesów do poprawki. Kolejna odsłona dieselgate

Maciej Sikorski
Miliony Mercedesów do poprawki. Kolejna odsłona dieselgate
Reklama

Jesteśmy niewinni, wszystko robimy zgodnie z prawem, ale zapraszamy kierowców, bo musimy wprowadzić pewne zmiany - tak w wielkim skrócie można opisać to, co dzieje się ostatnio w koncernie Daimler. Śledztwo niemieckich mediów wykazało, że producent mógł manipulować emisją spalin wykorzystując do tego specjalne oprogramowanie, lecz przedstawiciele firmy przekonują, że działali zgodnie z prawem. Tak zgodnie, że w pośpiechu postanowili wydać kilkaset milionów euro na poprawki.

Daimler chyba nie zaliczy wpadki tak wielkiej, jak lokalny konkurent (ale też partner), czyli Volkswagen. Inna skala, temat trochę się już wyczerpał i spowszedniał, jest też szansa, że wszytko rozejdzie się po kościach, koncern jakoś to załatwi. Nie zmienia to jednak faktu, że w niemieckiej motoryzacji wciąż dzieją się nieciekawe rzeczy. Firmy chcą konkurować z Teslą w segmencie aut elektrycznych, ale z szafy ciągle wypadają trupy, diesel staje się tematem, którego lepiej unikać. Doszło do tego, że Porsche rozważa porzucenie silników tego typu. Wróćmy jednak to Mercedesa.

Reklama


Kilka dni temu z Niemiec w świat poszła informacja, iż Federalny Urząd Motoryzacji prowadzi dochodzenie w związku z podejrzeniem manipulowania emisją spalin w autach z silnikiem diesla. Podejrzanym jest koncern Daimler, o którym dziennik Sueddeutsche Zeitung (w śledztwie dziennikarskim brali udział także pracownicy telewizji WDR i NDR) napisał, iż mógł dopuścić się nieprawidłowości w ponad milionie aut. Media powoływały się na nakaz przeszukania wystawiony kilka tygodni temu przez sąd w Stuttgarcie, warto też wspomnieć, że śledztwo w tej sprawie prokuratura prowadzi od marca bieżącego roku. Co na to Daimler?

Firma przekonuje, że działała w ramach obowiązującego prawa. I może mieć rację, ponieważ przepisy są nieoczywiste, producenci samochodów mogą dokonywać nadużyć, a winę trudno będzie udowodnić. Koncern już pod koniec ubiegłego tygodnia zapowiedział, że będzie się bronił stosując wszelkie środki prawne i nie uzna swojej winy. Tymczasem...


Tymczasem zarząd niemieckiego koncernu musiał się głowić, jak rozwiązać sprawę. Wczoraj uchwalono plan, który ma uspokoić sytuację. Przewiduje on wydanie kilkuset milionów euro na wprowadzanie poprawek w systemie neutralizacji spalin i dotyczy silników w trzech milionach samochodów. Zmiany mają być darmowe da klientów, ich wprowadzenie w jednym pojeździe zajmie ponoć godzinę. Patrząc na skalę przedsięwzięcia, można założyć, że Daimler szybko się z tym nie uwinie. Firma dała jednocześnie do zrozumienia, że nie zamierza się wycofywać z tworzenia diesli, nie pójdzie ścieżką Volkswagena, który w szybkim tempie zapowiedział, że rozszerzy ofertę o szereg aut elektrycznych i hybrydowych. Gdyby Daimler działa nerwowo, w oczach wielu osób potwierdziłby swoją winę. A tak, po prostu zaprasza do serwisów, zapewnia, że wszystko jest ok, ale potrzebne są drobne poprawki.

Ciekaw jestem, jak długo będzie się ciągnąć sprawa dieselgate? Bo chociaż od jej wykrycia w przypadku Volkswagena minęło już trochę czasu, to trudno uznać temat za zamknięty, niemiecki koncern nadal nie rozwiązał problemu w Europie. W USA szybko poszło, na Starym Kontynencie trwają przepychanki. Możliwe, że niebawem będą one także dotyczyć kolejnego wielkiego producenta. Niemiecka jakość... ;)

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama