O Xiaomi i fenomenie, jaki udało się mu stworzyć w Państwie Środka, pisałem już niejednokrotnie. Twórcy MIUI wzięli na warsztat Androida, przerobili g...
Czy to będzie rok MIUI? Xiaomi ma wielkie plany i wychodzi poza granice Chin
O Xiaomi i fenomenie, jaki udało się mu stworzyć w Państwie Środka, pisałem już niejednokrotnie. Twórcy MIUI wzięli na warsztat Androida, przerobili go po swojemu, a krótko potem zajęli się produkcją smartfonów i tworzeniem własnego pakietu usług. W ten sposób powstała firma, którą dziś niektórzy nazywają "chińskim Apple". I choć oni sami strasznie nie lubią tego określenie, to nie da się ukryć, że mają wiele wspólnego z gigantem z Cupertino.
Dziś Xiaomi to potęga, która skutecznie buduje popyt na swoje produkty stosując "marketing niedoboru". Na rynek wypuszczane są bowiem niewielkie serie kolejnych urządzeń, które znikają z niego w zatrważającym tempie. Przykładowo w październiku sprzedano 100 tys. egzemplarzy nowego flagowca MI3 w 86 sekund. Tymczasem zaledwie 2 minut potrzeba było na znalezienie nabywców dla 3 tys. telewizorów typu Smart TV będących swoistym debiutem Xiaomi w tym segmencie.
Xiaomi planowało sprzedaż 15 mln smartfonów w roku 2013. Prognozy te zmieniano kilkukrotnie, patrząc na wyniki, jakie osiągały kolejne wprowadzone na rynek modele. A jest ich obecnie zaledwie cztery: potężny flagowiec MI3, ulepszone wersja modelu poprzedniej generacji MI2S i MI2A oraz budżetowy Hongmi. Po pierwszych 6 miesiącach br. sprzedaż przekroczyła 7,03 mln egzemplarzy. Koniec roku zamknięto natomiast z fantastycznym wynikiem 18,6 mln, a więc 160 proc. lepszym niż przed rokiem.
Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, co potwierdzają plany na rok 2014. Teraz Xiaomi chce znaleźć nabywców dla 40 mln urządzeń i wszystko wskazuje na to, że nie są do obietnice bez pokrycia. Dotąd firma prowadziła oficjalnie dystrybucję w Chinach, Hongkongu i Tajwanie. Od dziś do tego grona dołącza Singapur, który ma być pierwszym przystankiem w południowo-wschodniej Azji. Piecze nad postępującą globalną ofensywą trzyma "podebrany" nie tak dawno Google'owi Hugo Barra. Dziś jest on jednym z wiceprezesów Xiaomi i ma zadbać o to, by MIUI stało się równie rozpoznawalną marką co Android.
Popularna modyfikacja systemu z logo zielonego robota ma się bardzo dobrze. Xiaomi zapewnia, że będzie ciągle ją rozwijać - nie tylko pod kątem swoich urządzeń, ale również innych producentów. MIUI w ten sposób bowiem zaczynało swoje życie i dziś można je zainstalować na kilkudziesięciu różnych modelach. Nie tak dawno łączna liczba aktywnych smartfonów pracujących pod jego kontrolą przekroczyła 30 mln. System jest też bardzo popularny w Polsce za sprawą aktywnej społeczności dbającej o jego tłumaczenie. Twórcy od niedawna przekuwają ten sukces w realne zyski, wprowadzając wirtualną walutę pozwalającą na zakup motywów i dodatków, a także oferując dodatkowe usługi - jak np. przechowywanie plików, ustawień i kopii zapasowych w chmurze.
Czy to będzie rok MIUI i Xiaomi? Plan 40 mln smartfonów jest bardzo ambitny i wyraźnie daje do zrozumienia, że koncern będzie sprzedawał swoje urządzenia również w innych krajach. Czy to jest jednak rok chińskiej ekspansji na USA i Europę? Nie tak dawno swój krok w tym kierunku ogłosił inny chiński koncern - Meizu. Nie da się jednak ukryć, że w porównaniu z Xiaomi jest on raczej płotką.
Nie ukrywam, że sam z chęcią przyjrzałbym się najnowszemu MI3, który wyróżnia się nie tylko podkręconym względem konkurencji Snapdragonem 800, ale też fenomenalnym aparatem, wyświetlaczem i designem. Nie jest to może smartfon idealny, ale sądząc po opiniach i ocenach może śmiało rywalizować z czołowymi flagowcami na rynku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu